Poznańskie przepychanki POwyborcze

  Szukanie winnych czas zacząć. A może naiwnych.

  Polityka, w tym i lokalna, logiką kierować się nie musi. Istnieć i tak będzie. A wyborca to kupi, czasami na zasadzie przypadku. Przypadek ten u nas bywa powtarzalny. I zawsze na drastycznie niskiej frekwencji polega. Wówczas do gremiów wybieralnych wchodzą kandydaci, których ktoś inny właśnie po to z listy usunął, by nigdzie nie weszli.

  Wiceprezydent miasta Poznania, Sławomir Hinc (rocznik 1975) odpowiedzialny za szarganie (co najmniej werbalne i na dywaniku) szefowej znanego na całym świecie poznańskiego "Teatru Ósmego Dnia" nie został wystawiony przez Platformę Wyborczą na liście kandydatów na członków rady miasta. Podobnie, jak prezydent Poznania, Ryszard Grobelny, który najpierw wstąpił do Platformy, bo partia chciała mieć w stolicy Wielkopolski pewne zwycięstwo. Taką koncepcję reprezentował ówczesny szef wielkopolskiej PO, poseł Waldy Dzikowski.

  Ale w chwilę później, gdy do szefa partii Tuska dotarło, iż na Grobelnym ciąży nadal toczący się proces, dotyczący sprzedaży nieruchomości miejskiej, znanej pod obiegową nazwą "Kulczyk Park", Grobelny swoje członkostwo w PO zawiesił. I sam wystartował do wyborów. A Platforma po zmianie swych lokalnych władz z przysłowiową ręką w pewnym niezbyt eleganckim naczyniu (nocnym zazwyczaj), wyskoczyła bez entuzjazmu z własnym kandydatem na prezydenta. Który wygrać w tej sytuacji nie mógł, o czym sam dobrze wiedział.

  Grobelnemu zabrakło tylko 800 głosów a już byłby, po raz czwarty z kolei, prezydentem stolicy Wielkopolski. A Platforma przy okazji na własne życzenie straciła większość w radzie miasta, która "wzbogaciła" się o nowy klub, zwolenników (prawie) wiecznego prezydenta. Ale wszystko jeszcze przed nami.

  Sytuacja ta dobitnie uświadamia, jak beznadziejnie słaba (w tym i organizacyjnie) jest w Wielkopolsce Platforma Obywatelska. I nie tylko ona. I jak bardzo pozbawione jest jakiejkolwiek alternatywy miasto Poznań. A wiceprezydent Hinc może znowu liczyć na kolejną kadencję w fotelu wiceszefa miasta, bo z listy wyborczej komitetu Grobelnego (jako członek PO) został właśnie radnym.

  Teraz poznańska Platforma w osobie szefa miejskich struktur partii, europosła Filipa Kaczmarka (z Brukseli może do Poznania za daleko...) jest nagle.... oburzona i jak pisze dziennik "Polska The Times"chce wyrzucać z partii.

  Grobelnego? Może jednak nie, będzie przecież prezydentem.

  Hinca? Być może, ale tylko może. Bo Grobelny się wówczas na PO nie na żarty obrazi.

  Druga tura wyborów prezydentów miast już za 10 dni.

  W pierwszejGrobelnyotrzymał w Poznaniu ponad 81 tysięcy głosów, drugi w kolejności otrzymanych głosów, (kandydat PO),Grzegorz Ganowiczzdobył tylko trochę powyżej 35 tysięcy głosów.

  Ganowicz nie ma żadnych szans. Grobelizm w Poznaniu ma się doskonale. A przed sądem obecny i przyszły prezydent stolicy Wielkopolski może znowu kiedyś stanie. (Grobelny skazany został w pierwszej instancji między innymi na... zakaz sprawowania urzędu prezydenta).

  Sprawa toczy się jednak "dopiero" cztery lata i "tylko" ponad dwa i pół roku czeka już na ponowne jej rozpoznanie. Wymiar sprawiedliwości w Polsce ma przecież czas. Dużo czasu.

* * *

Sprawa Grobelnego: wyrok i odwołanie.