Wszyscy pamiętamy pisowski entuzjazm gdy pan Donald Trump wygrał w USA prezydenckie wybory. Cóż się to teraz nie miało dziać. PiS oczyma swej wyobraźni widział wielki amerykańsko-polski sojusz nad sojuszami, który miał zatrząść Europą i światem. Rosja na kolanach miała zwrócić wrak Tupolewa i przyznać sie do "zbrodni niesłychanej", Tusk z połową PO miał gnić w kamieniołomach, a nawet marzono o przywróceniu jednorazowo specjalnie na Tuska kary śmierci w Polsce. A to tylko tak na początek. Zaraz po rzuceniu Rosji na kolana Polska razem z USA miała utworzyć wielką potęgę gospodarczo-militarną: Międzymorze (wersja soft) a nawet Trójmorze (wersja hard). Wielki związek państw, alternatywę gospodarczo-militarną dla zgniłej Unii Europejskiej.
Tymczasem za rządów PiS w stosunkach Polska-USA wieje jeszcze większym chłodem niż za czasów PRL. Zamiast miłości i wsparcia pisowski rząd dostaje od czasu do czasu publiczne oficjalne połajanki od USA - i od senatorów obu frakcji, i od trumpowej administracji, i od pojedynczych amerykańskich polityków, i od amerykańskich wiodących mediów. A spotkania polsko-amerykańskie na szczeblach, ograniczone są do niezbędnego formalnego minimum, na poziomie ministerstw i departamentów. Nic więc dziwnego, że w szeregach PiS pojawił się antyamerykanizm - https://www.salon24.pl/u/bratbrata/872246,ambasadorskie-nominacje-trumpa-wywoluja-antyamerykanizm-w-polsce
PiS więc śle US-Ameryce przyjacielskie ostrzeżenie: " Polacy mają ogromną sympatię i związany z nią równie wielki margines tolerancji wobec Stanów Zjednoczonych ale uczucia te mają swoje granice. Nie trzeba chyba tego Amerykanom kolejny raz przypominać, że jesteśmy już jedynym (!) europejskim krajem sympatyzującym z USA. " Cytat ten wygląda niczym groźba, a w rzeczywistości jest pisowskim jękiem rozpaczy. Gdyż jest zupełnie odwrotnie niż w tym cytowanym zdaniu. To z rządem PiS nie sympatyzuje żaden kraj w Europie, nawet Węgry, no i okazało się, że i USA z rządem PiS nie sympatyzują. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć jak i dlaczego taka sytuacja jest niebezpieczna dla Polski, dla polskich obywateli.
Na własne pisowskie pocieszenie pan @Partisan gardening napisał, że " Kłopoty z amerykańskim ambasadorem, Richardem Grenellem mają także Niemcy. Najpierw ambasador pouczył amerykańskie firmy by szybko wycofały swoją aktywność z Iranu objętego nowymi amerykańskimi sankcjami a teraz ambasador ma ambicje ożywienia i wzmocnienia politycznych ruchów konserwatywnych w Europie a nawet zaprasza do ambasady w Berlinie kanclerza Austrii Sebastiana Kurza nazywając go „gwiazdą rocka” europejskiej polityki. "
No proszę. Więc skoro USA zamierzają "ożywiać i wzmacniać europejskie ruchy konserwatywne" to dlaczego lekceważą i krytykują PiS? Czyżby USA nie uznawały PiS za "ruch konserwatywny", czyżby USA też uznały, że PiS przemienia Polskę z powrotem w bolszewicki PRLowski skansen? W każdym bądź razie wszystko wskazuje na to, że właśnie tak jest.
Komentarze