Za każdym razem, w chwili gdy życie którejś z ukochanych istotek odeszło na moich rękach, mówiłam do niej w myślach:
- Tobie to dobrze. Masz już ten moment za sobą. A mój jeszcze przede mną. Kiedyś nadejdzie. Kiedyś nastąpi. Też będę miała go za sobą. Będę wiedziała jak to jest. Czekam na niego. Ale nim nadejdzie muszę czymś zapełnić czas - jakimiś zajęciami, przedsięwzięciami, upchać w nim trudno policzalną ilość czynności...
Czasem usiłuję wzrokiem przeniknąć materię, by dostrzec pomiędzy nią ten inny wymiar bytowania. W ciszy nasłuchuję jego drgań. Próbuję jakimś obszarem fal mózgowych zsynchronizować się z częstotliwością fal tamtego świata, by odszukać Was - drobinki mojej miłości i zapytać:
- Co u Was? Czy wszystko dobrze? Niedługo będziemy razem. Wszyscy - my stąd i Wy stamtąd.
Czasem tak właśnie szukam, by stanąć na granicy. One też szukają. I znajdują. W niespodziewanych dla mnie chwilach. Lekko w mgnieniu musną moje zmysły - czasem wzrok, czasem słuch, czucie dotyku... Wówczas wiem, że są z nami, po tej stronie.
Rok temu, 1go listopada, odeszła moja kolejna istotka, a 3go listopada - następna. Dzisiejszy dzień już zawsze będzie dla mnie dniem "pomiędzy". Będzie symbolicznym mostem. Punktem styczności pomiędzy tą a tamtą czasoprzestrzenią bycia.
Wypatruję, nasłuchuję, odczuwam, kocham...
Bo warto było, jest i będzie. Dla nich. Dla pamięci o cudzie życia i miłości.
Inne tematy w dziale Rozmaitości