Away in a manger, no crib for a bed,
The little Lord Jesus laid down his sweet head.
The stars in the bright sky looked down where He lay,
The little Lord Jesus asleep on the hay.
The cattle are lowing, the poor Baby wakes,
Bu little Lord Jesus no crying He makes.
I love Thee, Lord Jesus, look down from the sky,
And stay by my cradle till morning is nigh.
Be near me Lord Jesus, I ask Thee to stay
Close by me forever and love me I pray.
Bless all the dear children in Thy tender care,
And take us to heaven to live with Thee there
Śpiewał wczorajszej nocy Rolex starając się dać odpór złośliwym pogłoskom o braku głosu. Czy brawurowe wykonanie kolędy przyniosło pożądany skutek, tego Rolex nie wie; wie, że pomimo odległości rolexowa wigilia wyglądała jak należy.
Po raz pierwszy na emigracyjnym stole pojawił się karp, sprowadzany przez naszych przedziębiorczych rodaków poprzez sieć polskich hurtowni, i sprzedawany w polskich sklepach "na zapisy". Ponieważ przy stole znalazła się i jedna zabłakana angielska owieczka powstało nurtujące pytanie, czy skonsumuje i czy przyzwyczajone raczej do ryb morskich podniebienie nie zklasyfikuje smaku naszej narodowej rybki jako zbyt "muddy". Obawy okazały się na wyrost: owieczka pożarła smażonego karpia wraz z dokładką, a smak okresliła jako "lovely earthy".
Kapusta z grochem zniknęła równie szybko, o czerwonym barszczu z uszkami i grzybowej nie wspominając. Słowem: po polsku i po ułańsku, jako że stół się uginał. Miejscowe gazety donoszą, że "dopraszanie się" do polskich wigilii staje się nowym, tubylczym zwyczajem publicity spragnionej odpoczynku po wycieńczającym wydawaniu pieniędzy przez ponad sześć tygodni.
Na koniec wieczoru pasterka. Brak polskich kolęd, choć te, przygotowane przez lokalny chór, międzynarodowe. Słuchamy angielskich tłumaczeń z norweskiego, francuskiego... "Gloria"... in excelcis Deo, a "Our Father" do muzyki Rimskiego-Korsakowa. Słowem: bardzo powszechnie, po katolicku znaczy.
Nasz miejscowa parafia pęka w szwach, a to głównie dzięki potomkom hiszpańskich, sycylijskich i irlandzkich emigrantów, z dodanym w ostatnich latach ubogaceniem w postaci nowej emigracji z Ameryki Łacińskiej i, śladowo w naszym okręgu, z Europy Środkowej. Chociaż nie można nie wspomnieć, że pomimo prześladowań w naszym miasteczku przetrwała mała, angielska, katolicka wspólnota, która kultywowała w ukryciu i podtrzymywała tradycję od czasów Cromwella aż po wiek XX!
Tyle mini-reportażu a na koniec (last but not least) chciałbym wszystkim blogerom, komentatorom, administratorom i właścicielom Salonu24 złożyć najserdeczniejsze Życzenia Zdrowych i Wesołych Świąt Narodzenia Pańskiego!
Swoim Czytelnikom, Gościom i Krytykom szczególnie dziękuję za obecność i proszę, żeby nie zrażeni wpisami świadczącymi o spadku formy, pomyłkami i niezgrabnościami odwiedzali mnie po Świętach i w nadchodzącym Anno Domini 2008!
Inne tematy w dziale Kultura