Dlaczego dziennikarze mainstreamu waczyli się w tworzenie faktu "komputerowej zdrady stanu"? Pyta Rybitzky i ma rację pytając. Jeśli nowej ekipie, która zgodnie z zapowiedziami swojego duchowego przywódcy Lecha Wałęsy miała "wyrywać chwasty na trzy pokolenia wprzód" udałoby się znaleźć cień dowodu na przekraczanie prawa, to nie dęłaby w dudy tylko prowadziła utajnione śledztwo we własnym gronie, aby móc zaskoczyć "zbrodniarzy stanu" dobrze udokumentowanym materiałem dodwodowym.
"Komputerowa zdrada stanu" jest zadęciem równej mocy co "zamach na auto Julii Pitery" i raport, który jest tak wstydliwy, że nawet Rzecznik Praw Obywatelskich nie ma do niego wglądu.
Dlaczego Zbigniew Ziobro, Antoni Macierewicz, Jan Olszewski są ciągle bohaterami wieczorynek dla niegrzecznych dzieci? Pytanie zasadne również, jako że dostrzec można pewną niekonsekwencję w (oczywiście niekoordynowanych) działaniach mainstreamu. Zwyczajową taktyką jest zamilczanie i - jak to ujął Korwin-Mikke "palenie głupa", np. w sprawie Davos-Davos. Jak ktoś miałby odrobinę przyzwoitości po wykonaniu odjazdowej histerii w roku ubiegłym, urządziłby równie odjazdową i dziś, albo przeprosiłby za globusa, histerię i natręctwa. Oraz wprowadzanie opinii publicznej w błąd. Bo jesli raz coś "świadczy o obniżeniu pozycji Polski w świecie", a innym razem nie świadczy, w zależności od tego, kto sprawuje rządy, to lepiej tłumaczyć się rozchwianiem emocjonalnym niż zaangażowaniem w spór aż tak dalece, że przeczy to najlżejszemu posądzeniu o obiektywizm.
Do rozchwianych dołączył Lech Wałęsa domagając się "Stanu Wojennego II". Podobno ćwiczy skakanie przez płot/szarże na motorówce Marynarki Wojennej*, tym razem jednak w panterce.
Powodem dla tak drastycznych kroków, które jednak nie obniżyłyby widocznie prestiżu Polski w świecie (nie miałyby wpływu na giełde, przygotowania do Mistrzostw Europy, generalnie: nie wpłynęłyby na dynamiczny rozwój gospodarczy), mają być strajki. Jako żywo, co by nie powiedzieć o obecnej fali strajków wywołanych nieodpowiedzialną propagandą wyborczą PO, nie można uznać, że jest to skala zatrważająca. Porównując do innych tego typu wydarzeń, a nawet do ubiegłorocznej atmosfery "drugiego Budapesztu plus bezy" można poziom obecnych protestów płacowych uznać za rachityczny.
Więc skąd te emocje?
Moim zdaniem stąd, skąd zawsze. Koalicja PO-PiS nie doszła do skutku ze względu na walkę o kontrolę nad służbami specjalnymi. Pomimo upływu trzech miesięcy rządu Tuska kontroli nad słuzbami specjalnymi nie udało się odwojować. Nie wiem dlaczego, nie pracuję i nie pracowałem w służbach. Widocznie Lech i Jarosław Kaczyński zabezpieczyli się na wypadek Ćwiąkalskiego ze Schetyną i przeniesli centralę polskich służb do Belwederu, zostawiając w ministerstwach czyste laptopy.
I stąd trzęsawka. I stąd ten strach. A skoro nie można nakrzyczeć, że nie udaje się odzyskać, trzeba nakrzyczeć, że komputer się zepsuł, żarówki powykręcali, zamiatali wykładzinę niedokładnie, etc...
Będę obstawał przy tezie, że przy "zamiataniu" w polskich służbach Kaczyńskim pomogli fachowcy z CIA. Wskazuje mi na to mina Donka i Wałęso-Żakowsko-Lisa. Nie tak miało być. Więc chyba rzeczywiście zostają im środki ostateczne! Tylko jak ludzie w Polsce Anno Domini 2008 przyjęliby Donka na czele junty?
Obawiam się, że nie z powagą.
A tak na sam koniec: czy publiczne wyrażanie uwag o konieczności wprowadzenia w Polsce stanu wyjatkowego przez najbardziej po Janie Pawle rozpoznawanego Polaka pomaga polskiej gospodarce, czy szkodzi, bo własnie wczoraj tłumaczyłem jakiemuś upierdliwie dociekliwemu? Zasunąłem mu wersję o "specyficznym polskim poczuciu humoru", ale nie wiem, czy nie lepiej byłoby o demencji.
Wyobraźcie sobie Rolexa, jak nawija do potencjalnych inwestorów o stabilnej sytuacji gospodarczo-politycznej, perspektywach, EURO 2008, budowie sieci autostrad (w interesie własnym i ku chwale Ojczyzny), a tu wstaje taki łysy z wypchnietymi zębami i mówi, że Łoliza domaga się stanu wyjatkowego! No rzesz...
* niepotrzebne skreślić
Inne tematy w dziale Polityka