hephalump hephalump
519
BLOG

Bo był adoptowany...

hephalump hephalump Rodzina Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Od prawie dwóch lat piszę na Salonie (i nie tylko) o problematyce adopcyjnej i jak to napisała w jednym z komentarzy @Julia Palmer: "przechwalam się swoim rodzicielstwem". Może się przechwalam ale to, że jestem ojcem daje mi wiele radości. Radości, którymi lubię się dzielić z innymi ludźmi. Dostarcza mi też wiele trosk, które łatwiej jest mi czasem przetrwać gdy je wyłożę na blogu.

Muszę się też jednak przyznać, że czasem naprawdę się zastanawiam nad tym czy to moje pisanie ma sens. Bo i tak żadnych mitów o adopcji dziecka nie obalę. Bo media głównego i mniej głównego nurtu te mity i tak będą utrwalać.

Czytam ostatnio o tym co nas także tu na Salonie bardzo zbulwersowało czyli o wypadku do jakiego doszło na Słowacji. Wypadku spowodowanego przez trzech "szybkich i wściekłych" z Polski. Wypadku, w którym zginął człowiek.

Szerzej o tym co myślę o ludziach, którzy mają w sobie całkowity brak szacunku dla życia innych ludzi i stanowią śmiertelne zagrożenie na drogach pisałem w notce Syndrom POH. I wydawało mi się, że to już wystarczy. Dalej sprawą niech się już zajmie sąd.

Ale chyba jednak nie wystarczy. Bo są jeszcze dziennikarze, którzy chcą prowadzić własne dochodzenia w tej sprawie.

I tak przeczytałem niedawno, że jeden z kierowców uczestniczących we wspomnianym zdarzeniu może opuścić areszt za kaucją wpłaconą przez... No właśnie przez kogo. Bo tu dziennikarze prześcigają się w fantazjach na ten temat. Raz piszą , że kaucję wpłaciła matka. Innym razem, że macocha. A gdzieś tam podali, że matka adopcyjna. A wszyscy dodają, że "miał trudne dzieciństwo" bo "był adoptowany".

Mętlik taki, że wcale się nie dziwię ludziom, którzy w komentarzach pod tymi tekstami piszą, że g*wno ich obchodzi czyjeś "trudne dzieciństwo" bo zabił już jako dorosły. Dla mnie to też żadne wytłumaczenie. To, że ktoś w wieku 27 lat wykazuje się skrajną nieodpowiedzialnością i zachowaniami aspołecznymi nie da się tak łatwo wytłumaczyć "trudnym dzieciństwem" ani adopcją w dzieciństwie.

Zresztą jaką adopcją... Ten fakt adopcji w tym wypadku też wydaje się być swego rodzaju faktem medialnym. To, że ktoś został osierocony przez matkę i dalszym jego wychowanie zajmowała się później inna kobieta nie oznacza  jeszcze, że był adoptowany. Macocha to nowa żona ojca, która wcale nie musiała obdarzyć jego dzieci jakimś szczególnym uczuciem i wcale nie musiała ich adoptować. Matka adopcyjna to kobieta, która formalnie przysposobiła nie swoje dziecko i prawnie stała się jego matką. Różnica niby jasna ale nie dla dziennikarzy, którzy zgadują jak to było z tym "trudnym dzieciństwem".

Niestety w "naszych" mediach (od Gazety Wyborczej po Super Express) można terminu adopcja używać do woli tak jak fantazja dziennikarska pozwala. Można adoptować labradora ze schroniska, a nawet pszczołę z ula (Gazeta Wyborcza). Można swobodnie pisać o sprawach, o których się nie ma pojęcia bo... czytelnik i tak szuka tylko sensacji a nie rzetelnej informacji.


Na koniec od siebie dodam jeszcze tylko, że:

- Trudnym dzieciństwem i traumą po osieroceniu nie da się wszystkiego wytłumaczyć.

- To, że ktoś był w dzieciństwie adoptowany nie oznacza jeszcze, że później będzie się rozbijał po drogach żółtym Ferrari.

- O udanej adopcji mówimy wtedy gdy dorastające dziecko od nowych rodziców nauczy się samodzielności i przestrzegania norm społecznych,  a nie w przypadku gdy wręcza się mu tylko coraz to nowsze, większe i szybsze zabawki. Bo tak można zepsuć każde dziecko... Nie tylko adoptowane

hephalump
O mnie hephalump

w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo