Pośmiertny hit numer jeden. Ważna rocznica w świecie muzyki

Hirek Wrona Hirek Wrona Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 6
16 marca 1968 roku piosenka „(Sittin' On) The Dock Of The Bay” Otisa Reddinga dotarła na szczyt amerykańskiej listy przebojów, stając się pierwszym w historii muzyki, pośmiertnym hitem numer 1.

Katastrofa samolotu

W 1997 roku niedaleko Monona Terrace Community and Convention Center w Madison w stanie Wisconsin, nad jeziorem Monona, odsłonięto tablicę pamiątkową upamiętniającą wydarzenia z 10 grudnia 1967. Wówczas to samolot, sterowany przez pilota o nazwisku Fraser, rozbił się o taflę jeziora.  

Zginęli: wspominany wyżej kapitan statku lotniczego, Otis Redding, czterech członków Bar-Kays, którzy towarzyszyli mu podczas koncertów oraz ich współpracownik - Matthew Kelly. Przeżyła jedna osoba Ben Cauley – trębacz.

Życie ocaliły mu dwie rzeczy: udało mu się wypiąć z pasów bezpieczeństwa oraz fakt, że … nie umiał pływać. Ten paradoks spowodował, że kurczowo trzymał się poduszki powietrznej, która w warunkach jakie panowały (silny wiatr, deszcz, mgła) – wyrzuciła go na brzeg. Pozostali pasażerowie zmarli w wyniku utraty przytomności, a następnie wychłodzenia organizmów.

Zwłoki Otisa Reddinga zostały odnalezione następnego dnia podczas przeszukiwania jeziora. Pogrzeb odbył się 18 grudnia 1967 w Macon . W ostatniej drodze towarzyszyło mu ponad 4,5 tys. osób choć sala mogła pomieścić około 3 tys. Spoczął na swoim ranczu w Round Oak, około dwudziestu mil (30 km) na północ od Macon. Osierocił czworo dzieci: Otisa III, Dextera, Demetrię i Karlę i pozostawił w bólu ukochaną żonę Zelmę. Oficjalnych powodów katastrofy nigdy nie podano.  


Kobiety szalały na punkcie utworu

Historia piosenki sięga sierpnia 1967. Rosnąca popularność Otisa Reddinga, spowodowała olbrzymie zainteresowanie fanów – szczególnie kobiet.

Podczas pobytu w San Francisco, tour manager - Bill Graham zaoferował wokaliście by ten wyprowadził się się z hotelu i odpoczął na jego mieszkalnej łodzi, zakotwiczanej w Waldo Point Harbor w Sausalito w Kalifornii. To tam Redding zaczął tworzyć tekst: „Siedząc w porannym słońcu, będę siedzieć, kiedy nadejdzie wieczór”. Kontynuował prace w każdej wolnej chwili pisząc na serwetkach w restauracjach i na hotelowych papeteriach. W tym czasie wiele podróżował:

Monterey Pop Festival, trasy koncertowa wspierająca albumy: „Live in Europe” oraz „King & Queen”, zrealizowany wspólnie z Carlą Thomas. Czas na nagranie utworu i całej płyty nadszedł w listopadzie 1967 roku. Jednak prace nad „(Sittin' On) The Dock Of The Bay” przeciągały się i zakończyły się 3 dni przed śmiercią wokalisty. Nie była to wersja finalna. Brakowało wersetów końcowych. Pod koniec piosenki Redding przestaje śpiewać i zaczyna gwizdać. Wokalista chciał dograć ten tekst, ale nie zdążył.  


Na czym polega fenomen tego utworu? Na pięknej melodii, prostym i relaksującym tekście, fenomenalnym śpiewie oraz wspaniałym wykonaniu, co jest zasługą muzyków z którymi Redding nagrał tę piosenkę.

Otis Redding – śpiew,

Booker T. Jones (Booker T. & M.G.’s) – instrumenty klawiszowe,

Steve Cropper (później The Blues Brothers) – gitara

Donald Dunn (później The Blues Brothers) – gitara basowa,

Al Jackson Jr. (później The Blues Brothers) – perkusja,

Wayne Jackson – trąbka, puzon,

Andrew Love – saksofon.

Wydawcą była oczywiście wytwórnia Stax Records. 


Tekst „(Sittin' On) The Dock Of The Bay” jest prostą opowieścią o miłości i o tym o czym marzy większość: usiąść na brzegu morza i patrzeć na przepływające statki i nic nie robić.

Otis Redding był największa wokalną nadzieją w tamtym czasie. Pamiętajmy, że Ameryka już była zafascynowana takimi postaciami jak: James Brown, Wilson Pickett, Eddie Floyd czy Rufus Thomas, rozbłysły talenty Tiny Turner i Arethy Franklin, a Stevie Wonder i Marvin Gaye właśnie przygotowywali się do nagrania najlepszych swoich dzieł.   


Najsłynniejsze nagranie Reddinga

Jednak wszyscy patrzyli na Stax Records z Memphis, ich szefa muzycznego Steve’a Croppera oraz największy talent: Otisa Reddinga. Los okrutnie obszedł się ze wszystkimi ze Staxu. Wytwórnia – stawiająca ambitne cele i wydająca znakomitą muzykę popadła w tarapaty finansowe, Otis Redding zginął, a muzycy studyjni pozostali bez pracy. Do tych ostatnich pomocną dłoń wyciągnął Paul Shaffer – szef muzyczny „Saturday Night Live”. Wszystkich zatrudnił w programie jako zespół stale z nim współpracujący. Nadwornymi komikami w SNL byli aktorzy Dan Aykroyd i John Belushi i błyskawicznie doszło do przepływu niezwykłej energii z muzykami, która zakończyła się powstaniem zespołu The Blues Brothers. Oraz oczywiście nakręceniem filmu o takim tytule. Jednak i ta – piękna, pełna cudownego romantyzmu - historia kończy się smutno bo śmiercią Johna Belushiego. To jednak inna opowieść.  



Wróćmy do Otisa Reddinga i jego najsłynniejszego nagrania.

Utwór został nagrany 22 listopada i 7 grudnia 1967 roku. Bardzo emocjonalne wokalizy Reddinga uznano za bardzo popowe. Jednak sam wokalista stwierdził, że chce nieco zmienić swój styl. Był jeszcze pomysł by zaprosić do nagrania chórków legendę gospel ze Stax - Staple Singers, ale nigdy do tego nie doszło. Warto zwrócić uwagę na to jak bardzo oszczędnie na gitarze gra Steve Cropper. Redding nie uważał piosenki za skończoną i planował nagrać wersję ostateczną, ale zabrakło czasu.

Po katastrofie nad jeziorem Monona, Cropper postanowił wziąć na siebie odpowiedzialność za utwór, zmiksował go w Stax Studios i zgodnie z prośbą Reddinga dodał odgłosy mew oraz fal morskich. Miały one przypominać czas Otisa Reddinga spędzony na łodzi zakotwiczonej na północ od San Francisco, pół godziny drogi od hali w której swoje mecze rozgrywają dziś Golden State Warriors.

Należy pamiętać, że w warstwie tekstowej to piosenka nagrywana w czasach niepokojów społecznych w Stanach Zjednoczonych i wojny w Wietnamie. Utwór jest spokojną oazą w niespokojnych czasach. Można nazwać wręcz: „hymnem bezczynności”. Redding napisał go o sobie, kiedy siedzi ze swoimi myślami, niezależny od świata. Uniwersalizm polega na tym, że każdy z nas ma podobne marzenia.

I tego Państwu dziś życzę – spełnienia marzeń! I tych związanych z jakąkolwiek zatoką i tych z wyjazdem na mecz Golden State Warriors. Każdych! 


Fot. Otis Redding/arch. PAP

Hirek Wrona 


Hirek Wrona
dziennikarz muzyczny Hirek Wrona
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura