Paweł Kasprowski Paweł Kasprowski
398
BLOG

Czy Europa to samo zło?

Paweł Kasprowski Paweł Kasprowski Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

Nieodmiennie zadziwia mnie jak wielu ludzi postrzega świat w barwach czarno-białych. Oczywista jest głupota wielu tak zwanych „narodowców” czy „prawdziwych patriotów”, którym wydaje się, że tylko Europa to kultura a to co na wschodzie czy południu to już tylko dzicz, mordercy, gwałciciele i terroryści. Wyznawcom takich poglądów bardzo trudno byłoby przyjąć do wiadomości ile z dobrodziejstw naszej cywilizacji zawdzięczamy Arabom, Hindusom, Chińczykom, Persom czy Turkom. Nie mówiąc już o Żydach.

Jednak ja dzisiaj chciałbym się pochylić nad drugą stroną sporu, która wbrew swojemu własnemu mniemaniu wcale nie prezentuje obiektywnego punktu widzenia - ma tylko dokładnie odwrotną wizję kolorów. Według tej narracji wszelkiemu złu na świecie winni są Europejczycy. Oni mordowali murzynów w Afryce, uprowadzając wielu z nich jako niewolników. Oni wybili rdzennych mieszkańców Ameryki. Oni zniszczyli wspaniale się rozwijające państwa indyjskie i chińskie. Dlatego pomoc wszystkim ciemiężonym wcześniej i kolonizowanym ludom to odpowiedzialność Europy.

Sprawa oczywiście nie jest taka prosta. Nie da się ukryć, że Europejczycy handlowali niewolnikami, ale warto dodać z kim handlowali. Wcale nie wyglądało to tak, jak widzimy na filmach: statek wściekłych łowców ląduje na brzegu i rzuca się na żyjących w sielankowej wiosce mieszkańców. W większości przypadków europejscy handlarze kupowali niewolników od władców murzyńskich i kupców arabskich. A skąd brali się ci niewolnicy? Z wojen pomiędzy plemionami murzyńskimi. W Europie wojny były przede wszystkim wojnami o ziemię i ziemia była najcenniejszym trofeum. W Afryce miejscowi władcy toczyli walki o ludzi (czyli niewolników) i byli oni traktowani jak waluta. Gdy lokalny władca potrzebował na przykład broni albo jakichś przedmiotów luksusowych, handlował z kupcem arabskim sprzedając mu ludzi w zamian za dobra. A kupiec arabski następnie sprzedawał tych ludzi na targu (na przykład w Zanzibarze). Trochę zabawne jest w tej sytuacji powoływanie się przez środowiska afroamerykańskie w Ameryce na swoje „muzułmańskie” korzenie.

Podobnie w Ameryce Środkowej i Południowej życie nie było sielankowe i dopiero kiedy nadeszli Cortez i Pizarro zaczął się koszmar. W wielu przypadkach było dokładnie odwrotnie. Religia Azteków wymagała od nich ciągłych ofiar z ludzi – dlatego potrzebowali ciągłych dostaw „świeżego towaru”. Nic więc dziwnego, że pojawienie się Corteza wiele ludów zamieszkujących tereny podbitego przez Azteków Meksyku powitało z radością i z chęcią pomogło mu w ich obaleniu. To nieprawda, że kilkuset Hiszpanów pokonało ogromną armię Azteków – zrobiły to zjednoczone siły ciemiężonych ludów pod przewodnictwem hiszpańskim. Oczywiście bardzo wielu mieszkańców Ameryk umarło – ale nie dlatego, że zabili ich Hiszpanie, po prostu nie byli oni odporni na choroby, które przywlekli oni z Europy.

Trzeba jasno powiedzieć, że Anglicy (a potem Amerykanie) w Ameryce Północnej byli znacznie bardziej bezwzględni od Hiszpanów (wbrew rozpowszechnianej przez nich do dzisiaj propagandzie). Jednak i ich nie można oceniać jednoznacznie. Indianie nie byli aniołami. Tak wielbieni teraz Siuksowie mordowali bez skrupułów przedstawicieli innych plemion i wypędzali ich z ich ziem. Nic dziwnego, że plemiona Paunisów czy Lisów sprzymierzały się z białymi, żeby nie zostać unicestwionymi przez Siuksów (Dakotów). Nie jest przypadkiem, że słynna bitwa pod Little Bighorn w której Siuksowie wyrżnęli w pień pułk amerykańskiej kawalerii odbyła się na terenach Kruków, które właśnie zostały im odebrane przez Siuksów w krwawej wojnie.

Podobnie wiele można byłoby napisać choćby o roli Anglików w Indiach. Twierdzenie, że Anglicy tylko ciemiężyli biednych Hindusów jest taką samą nieprawdą jak twierdzenie, że tylko ich „cywilizowali”. Prawda jak zwykle leży gdzieś pośrodku.

Podsumowując: nie można patrzeć na historię w kolorach czarno-białych. Nigdy nie było tak jak w kreskówkach, gdzie wspaniali i nieskazitelni bohaterowie walczą z absolutnie złymi czarnymi charakterami. Każda strona w każdym konflikcie miała swoje racje – i niestety często ocena tych racji zależy od „miejsca siedzenia”.

Jestem informatykiem ale ponieważ interesuję się historią - staram się pisać o historii. Pasjonuję się znajdowaniem analogii pomiędzy historią a dniem dzisiejszym. Interesują mnie też różne interpretacje tych samych zdarzeń.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo