"Fakt" jaki jest każdy widzi. Tabloid to tabloid. Można było tam przeczytać między innymi o wielorybie co podpłynął Wisłą chyba do Torunia (i byli na to naoczni świadkowie) albo o jeziorze, które zamiast wody wypełniała wódka. Spodziewać się po "Fakcie" prawdomówności i obiektywizmu to jakby wymagać tego samego od "Wyborczej".
Co innego jednak mieć jakąś wiedzę teoretyczną, a co innego odczuć na skórze jej realne skutki.
"Fakt Trójmiasto" przyniósł wczoraj artykuł pt. "Po co nam tylu radnych". Artykuł generalnie opisuje jakie to z gdyńskich radnych lenie i nieroby, wymieniając kilku z nich z nazwiska - w tym i moją skromną osobę. Nie wiem jak u innych, ale w moim wypadku rzeczywistość "Faktu" do rzeczywistości realnej ma się tak:
"Dziewięciu radnych nie wyznaczyło terminów spotkań z mieszkańcami. To dowód na to, że mają to gdzieś... Głowę w piasek chowają też... Marcin Horała (26 l.)" - w rzeczywistości dyżury dla mieszkańców odbywam w każdą drugą środę miesiąca w godz. 17-18, w siedzibie Rady Dzielnicy Chylonia (SP 10 ul. Morska 192).
"kilku kolejnych nie zabiera głosu podczas sesji i przychodzi tylko zgarnąć dietę" - głos jak do tej pory zabierałem czterokrotnie.
"tylko połowa z nich coś robi dla miasta i mieszkańców" - ja jestem zaliczony do tej połowy co nie robi nic, a od wyborów interweniowałem w różny sposób w ok. 20 sprawach, w tym zgłosiłem 4 interpelacje - najwięcej spośród wszystkich radnych.
Przy tym gazeta popisuje się logiką alternatywną, zgodnie z którą miernikiem pracowitości jest zabieranie głosu na sesji (a więc radny co np. przeforsował na komisji ważną dla mieszkańców uchwałę, co do której w radzie zapanowała zgoda tak że nie wymagała dyskusji na sesji - będzie dla gazety nierobem). Albo np. według Faktu skandalicznym lekceważeniem mieszkańców jest podanie im własnego numeru telefonu do zgłaszania spraw. Niewątpliwie mieszkaniec, który zamiast czekać miesiąc na dyżur radnego może od razu do niego zadzwonić czuje się strasznie zlekceważony.
Artykuł jest do tego tak sprytnie skonstruowany, że o ile przy pierwszym, drugim i trzecim czytaniu (a który czytelnik tabloida czyta uważnie?) wszystkie zarzuty oblepiają wszystkie wymienione nazwiska - to w razie rozłożenia na czynniki pierwsze np. w sądzie wyjdzie że zarzuty kierowane są do nikogo konkretnego. Jedyny konkret to brak dyżurów - a pobieżny czytelnik już ma wbite do głowy że radny X to nierób, leń, nie ma dyżurów, nie odzywa się na sesji i jest kumplem aresztowanego za łapówkarstwo Jacka M.
W pierwszym odruchu rozważałem podanie gazety do sądu, bo podstawa jest w postaci tych nieszczęsnych dyżurów co to ich niby nie mam mimo że mam (i ogłoszenie o nich ukazało się "Ratuszu"). Ochłonąwszy jednak stwierdziłem, że co biedna dziennikarka winna, ktoś ją po prostu nie doinformował, nie chciało się sprawdzić no i poszlo do druku. A to już taka gazeta, że musi być w tekście napisane "To skandal!", "To granda", "po co wydawać kasę na nierobów" i tak dalej. Postanowiłem więc skontaktować się z autorką artykułu i spokojnie wszystko wyjaśnić i tu - uwaga - powstał materiał dla np. "Super Expressu". Prawa autorskie odstąpię za darmo:
"PO CO NAM AŻ TYLU DZIENNIKARZY?
Dziennikarze "Faktu" łatwo wyzywają innych od leni i nierobów. Tymczasem sami obijają się w pracy. Po artykule na mój temat próbowałem porozmawiać z jego autorką - mówi zbulwersowany Marcin Horała (26 l.) - dzwoniłem do redakcji od rana sześć razy i zawsze pod wskazanym numerem nikt nie odbierał, albo ktoś inny twierdził że poszukiwana dziennikarka będzie za pół godziny. Po pół godziny znów nikt nie odbierał. Nasza redakcja zbadała, że niektórzy redaktorzy Faktu są niedostępni dla mieszkańców. To skandal! Mieszkańcy mają dość leniwych dziennikarzy! Po co wydawać kasę na nierobów! To granda! To skandal! To granda!"
I tak dalej. Jak widać ja też umiem. Liczę na etat w "Fakcie" po zakończeniu kadencji.
PS. W tym samym wydaniu jest reportaż na całą stronę o tym jak chłopi z widłami chcą zatłuc psa co im zagryzł króliki. I wyobraźcie sobie - jeden z tych chłopów jest ubrany na zdjęciu w charakterystyczny sweter, znak rozpoznawczy kandydata "Podlasie XXI wieku". Kononowicz rośnie w siłę!
Z wykształcenia prawnik i politolog. Z zawodu specjalista organizacji zarządzania procesowego i zarządzania projektami. Z zamiłowania samorządowiec i publicysta. Radny miasta Gdyni, ekspert Fundacji Republikańskiej, przewodniczący Zarządu Powiatowego PiS w Gdyni. Zamierzam kandydować na urząd prezydenta miasta Gdyni.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka