Straszne musi panować zwątpienie w szeregach PO, skoro generalicja włączyła się w walkę o stołki w radach miejskich. W wyniku tej walki w Gliwicach wybuchła aferka w związku z wykopaniem z listy dwóch zasłużonych działaczy. Wywalono ich, bo poseł Budka postanowił sprawdzić na odcinku "samorząd" swoją żonę.
Rozwścieczyło to miejscowy aktyw, wiceszef gliwickiej PO złożył rezygnację i listy do Grzecha S. śle, wspominając coś o nepotyzmie, a posła Budki jakby ostatnio mniej się zrobiło w mediach, przez co cierpi nasza scena polityczna. Wprawdzie raz wystąpił w obronie żony, która podobno brała udział we wszystkich manifestacjach, ale później jakoś się wyciszył. Kpiarze twierdzą, że partia kazała mu się przymknąć, bo ten argument - o manifestowaniu - mogą wykorzystać tacy wojownicy jak Ruda, Farmazon i inni, ale to pewnie tylko złośliwość.
A tak całkiem serio... Aferka niby mała, taka lokalna, ale świadczyć może o bardzo poważnym zagrożeniu. Sondaże są bezlitosne i regularnie przypominają wysłużonym działaczom PO, że mogą nie zmieścić się na listach wyborczych do Sejmu, dokładnie na górze tych list. Zacznie się rzeź niewiniątek, a Grzechu S, jak nikt, potrafi nagle i niespodziewanie dać kopa w dół.
I co wtedy? Co z sobą robić, jak żyć? Może chociaż żona trochę grosza przyniesie, nie pozwoli zapomnieć o odsuniętym?
Komentarze