Hyrkan Hyrkan
1897
BLOG

Macron ma rację? Czy media społecznościowe i serwisy informacyjne otrują demokrację?

Hyrkan Hyrkan Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 140


Żeby odpowiedzieć na to pytanie należy przyjrzeć się najpierw mechanizmowi generowania i upowszechniania informacji, zarówno przez media tradycyjne (w szczególności serwisy informacyjne) jak i social media.

Otóż specyfikę serwisów informacyjnych określają dwa elementy. Pierwszy to systemy pozyskiwania informacji. Drugi to tzw. dyktatura newsa. Serwisy informacyjne w małym stopniu pozyskują informację pozyskaną samodzielnie, na podstawie własnych źródeł. W większości są to dane pozyskane od wyspecjalizowanych instytucji będących swoistymi brokerami informacji. W Polsce taką funkcję pełni np. PAP - Polska Agencja Prasowa. Dlatego wiadomości danego dnia bez względu na to, czy to "Fakty" czy "Wiadomości", są niemal identyczne. Oczywiście serwisy dokonują selekcji informacji i nadają im interpretacje redakcyjne. Ogólna zasada rzetelności medialnej jest taka, że im mniej interpretacji i wartościującego komentarza, tym lepiej. Niestety w praktyce polaryzacji politycznej i społecznej media stają się zakładnikami określonej narracji. I przyczyniają się do jej kreowania.

Tak powstaje manipulacja odbiorcą, który nie dysponuje dostępem do źródeł i wiedzą analityczną umożliwiającą mu w miarę obiektywną ocenę uzyskiwanych danych.

Dlatego serwisy informacyjne mają znaczny wpływ na kształtowanie postaw i poglądów swoich odbiorców. Dodatkowym wyróżnikiem serwisów informacyjnych jest podleganie tzw. dyktaturze newsa. Chodzi i jak najszybsze podanie odbiorcom bieżących newsów, swoisty wyścig, którego zwycięzca może liczyć na największe korzyści płynące z zainteresowania społecznego oraz ilości cytatów w pozostałych mediach, co wpływa na wzrost liczby widzów i konsekwencji większe zainteresowanie reklamodawców. Dlatego mało która redakcja zajmuje się głębszą weryfikacją uzyskanych danych, zadowalając się bieżącym ich administrowaniem.

Tak czy inaczej widz jest stosunkowo bezradny. Teoretycznie więc, jak twierdzą entuzjaści - remedium na ten problem są media społecznościowe, które stanowią platformę do publikacji i powielania informacji spoza oficjalnego, agencyjnego obiegu.

Czym jednak charakteryzują się takie media? Po pierwsze, informacje tam podane nie przechodzą weryfikacji w znacznie większym stopniu niż media tradycyjne. Nie pochodzą od wyspecjalizowanych instytucji (agencje), i nie są filtrowane przez redakcje. Poza tym, są podatne na działania zorganizowanych grup interesów, które łatwo mogą uzyskać wpływ na kształt i wydźwięk popularnych narracji. Nikt już chyba nie kwestionuje istnienia finansowanych przez Rosję grup wprowadzających do sieci oraz rozpowszechniających informacje mające wpływać na dezintegrację Zachodu, który nadal z punktu widzenia Rosji stanowi głównego, potencjalnego wroga. Grupy te manipulują użytkownikami sieci poprzez wprowadzanie np. “szokujących”, “skandalicznych” fejkniusów o Europie zalewanej przez Islam, o lewackiej Europie, która się rozpada itp. itd. I tu pojawia się kolejny wyróżnik mediów społecznościowych - multiplikacja informacji. Wystarczy odpowiedni “zapalnik” i zawsze znajdzie się rzesza “pożytecznych idiotów”, która takie wirusy wprowadzi do sieci swoich znajomych, ci do swoich itd. 

Tak powstaje gigantyczny internetowy ściek, napędzany ignorancją, a często wręcz głupotą użytkowników.

W związku z tym teza mówiąca o kontrolnej względem profesjonalnych mediów funkcji internetu, w szczególności mediów społecznościowych, wydaje się mocno nieadekwatna do rzeczywistości.

Do tego dochodzi specyfika, nazwijmy to natury ludzkiej. Od zawsze większą popularnością wśród szeroko rozumianego społeczeństwa cieszyły się tzw. tanie sensacje. Im więcej krwi, brutalności, skandalu - tym większe rzesze ludzi angażują swoje zainteresowanie. Dlatego wszystkie informacje o charakterze negatywnym mogą liczyć na bezkrytyczne powielanie w prywatnych sieciach znajomych. Korzystając z tej zasady łatwo jest obrzydzać w sposób nieadekwatny takie sprawy jak demokracja, autorytet, łatwo jest też generować negatywne emocje społeczne.  

Biorąc to wszystko pod uwagę teza Macrona o truciźnie, jaką stanowią współczesne media informacyjne i społecznościowe dla demokracji wydaje się całkiem zasadna.

Musimy mieć na uwadze, że dotychczasowe kalki nie przystają do sytuacji obecnej. Nigdy w historii ludzkości tak szerokie masy społeczne nie miały tak powszechnego i pozbawionego nadzoru dostępu do informacji. A informacja to broń, która może być śmiertelnie niebezpieczna. Nie jest tak, że ludzie w swej przeważającej masie są przygotowani do analizy informacji i prawidłowego wnioskowania. Wręcz przeciwnie. Nie będąc przygotowani, dostają do ręki broń. Taki powszechny egalitaryzm może stanowić śmiertelne zagrożenie dla demokracji, może również wpłynąć na jej ożywienie, nową jakość. Ale tylko pod warunkiem, że wytworzy własny, wewnętrzny system weryfikacji danych oraz dostępów do danych.

Aktualny stan chaosu i rozprężenia informacyjnego może nas, czyli całą wspólnotę zachodnich demokracji wiele kosztować, jeżeli nie znajdziemy sposobu na konstruktywne uporządkowanie tej materii i stanie się ona łupem wrogich nam struktur państwowych.


Hyrkan
O mnie Hyrkan

Ze smutkiem - etyka i uczciwość uległy erozji pod wpływem najstarszego zawodu świata: politycznej prostytucji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura