Wszystkie kraje skandynawskie znajdują się w pierwszej dziesiątce. Zwraca uwagę wysokie równouprawnienie kobiet w krajach katolickich jak Irlandia - 5 (6) miejsce, oraz Austrii i Hiszpanii, daleko przed Polską, na 13 - 15 miejscach.
Znaczy tam kobiety mogą być równouprawnione, a polskie katoliczki nie mają prawa?
A może chodzi o to, że katoliczki irlandzkie, znając angielski, do wytłumaczeń "gender" poprzedniego papieża Benedykta XVI nie dały się przekonać?
Główna wypowiedź Papieża, dotycząca "Gender".
Papież Benedykt XVI użył interpretacji "gender" związanej z duchową matką Gender Studies, feministką Simone de Beauvoir. Zacytował on z jej książki z 1949 roku Le Deuxième Sexe ("Druga Płeć"): „Nikt nie rodzi się kobietą, tylko się nią staje” („On ne naît pas femme, on la devient”)
Nie zauważył, że dzieło naukowe, było wśród ruchu feministycznego bardzo dyskusyjne, gdyż Simone de Beauvoir nie zajęła się przyczynami politycznymi dyskryminacji kobiet.
Dzieło wymienia i analizuje przyczyny podrzędnego traktowania kobiety w aspekcie: filozoficznym,fenomenologicznym i egzystencjalnym, ale nie w aspekcie politycznym, jak sobie tego by życzyły feministki.
Podstawowa Interpretacja byłego Papieża Benedykta XVI oparła się na drugiej fali zastosowania pojęcia gender i jej krytyki przez rabina Francji Gillesa Bernheima:[1]
"Wśród tych najważniejszych kwestii chciałbym nieco bardziej szczegółowo zastanowić się nade wszystko nad kwestią rodziny oraz natury dialogu, aby następnie ponownie dodać krótką uwagę na temat nowej ewangelizacji.
Wielka radość, z jaką spotkały się w Mediolanie rodziny z całego świata, ukazała, że pomimo wszelkich wrażeń temu przeczących, rodzina jest silna i żywa także i dziś. Bezsporny jest jednak także kryzys, który, zwłaszcza w świecie zachodnim, zagraża samym jej podstawom. Uderzyło mnie, że podczas Synodu wielokrotnie podkreślano znaczenie w przekazywaniu wiary rodziny, jako autentycznego miejsca, w którym przekazywane są podstawowe formy bycia osobą ludzką. Uczymy się ich żyjąc nimi, a także wspólnie cierpiąc.
Tak, więc stało się jasne, że w kwestii rodziny nie chodzi tylko o określoną formę społeczną, ale o samego człowieka – o pytanie, kim jest człowiek i co należy czynić, aby być człowiekiem we właściwy sposób. Wyzwania w tym kontekście są złożone. Istnieje nade wszystko kwestia zdolności człowieka do wiązania się lub jego braku powiązań.
Czy człowiek może się związać na całe życie? Czy odpowiada to jego naturze? Czy nie kłóci się to z jego wolnością i perspektywami jego samorealizacji? Czy człowiek staje się sobą pozostając niezależnym i wchodząc w kontakt z drugim jedynie poprzez relacje, które może zerwać w każdej chwili? Czy więź na całe życie jest sprzeczna z wolnością?
Czy związek jest warty, tego, aby z jego powodu cierpieć? Odrzucenie ludzkich powiązań, coraz powszechniejsze z powodu błędnego pojmowania wolności i samorealizacji, a także z powodu ucieczki od cierpliwego znoszenia cierpienia, oznacza, że człowiek pozostaje zamknięty w sobie samym, a ostatecznie zachowuje swoje „ja” dla siebie, prawdziwie go nie przezwycięża.
Ale tylko w darze z samego siebie człowiek siebie zdobywa i tylko otwierając się na drugiego, na innych, na dzieci, na rodzinę, tylko pozwalając się kształtować w cierpieniu, odkrywa pełnię bycia osobą ludzką. Wraz z odrzuceniem tego powiązania zanikają również postaci ludzkiej egzystencji: ojciec, matka, syn; upadają istotne wymiary doświadczenia bycia osobą ludzką.
Wielki rabin Francji Gilles Bernheim, w swym starannie udokumentowanym i głęboko poruszającym traktacie wykazał, że atak, na który jesteśmy dziś narażeni, na autentyczną postać rodziny, składającą się z ojca, matki i dziecka, sięga jeszcze głębszego wymiaru. Jeśli do tej pory przyczynę kryzysu rodziny dostrzegaliśmy w niezrozumieniu istoty ludzkiej wolności, to obecnie staje się jasne, że stawką jest wizja samego istnienia, tego, co naprawdę znaczy być człowiekiem.
Cytuje on stwierdzenie, które zostało rozsławione przez Simone de Beauvoir: „Nikt nie rodzi się kobietą, tylko się nią staje”(„On ne naît pas femme, on la devient”). Te słowa dały podwaliny tego, co dzisiaj pod hasłem „gender” jest przedstawiane, jako nowa filozofia seksualności. Płeć, zgodnie z tą filozofią, nie jest już pierwotnym faktem natury, który człowiek musi przyjąć i osobiście wypełnić sensem, ale rolą społeczną, o której decyduje się autonomicznie, podczas gdy dotychczas decydowało o tym społeczeństwo.
Oczywisty jest głęboki błąd tej teorii i podporządkowanej jej rewolucji antropologicznej. Człowiek kwestionuje, że ma uprzednio ukonstytuowaną naturę swojej cielesności, charakteryzującą istotę ludzką. Zaprzecza swojej własnej naturze i postanawia, że nie została ona jemu dana jako fakt uprzedni, ale to on sam ma ją sobie stworzyć. Według biblijnego opisu stworzenia, do istoty człowieka należy bycie stworzonym przez Boga jako mężczyzna i jako kobieta. Ten dualizm jest istotny dla istoty ludzkiej, tak jak ją Bóg nam dał.
Dochodzi do zakwestionowania właśnie tej dwoistości, jako danej wyjściowej. Nie jest już ważne to, co czytamy w opisie stworzenia: „ Stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1, 27). Nie, teraz uważa się, że to nie On stworzył ich mężczyzną i kobietą, ale że dotychczas określało to społeczeństwo, a teraz my sami o tym mamy decydować. Mężczyzna i kobieta jako rzeczywistości stworzenia, jako natura osoby ludzkiej już nie istnieją. Człowiek kwestionuje swoją naturę.
Jest on teraz jedynie duchem i wolą. Manipulowanie naturą, potępiane dziś w odniesieniu do środowiska, staje się tutaj wyborem podstawowym człowieka wobec samego siebie. Istnieje teraz tylko człowiek w sposób abstrakcyjny, który następnie autonomicznie coś sobie wybiera jako swoją naturę. Dochodzi do zakwestionowania mężczyzny i kobiety w ich wynikającej ze stworzenia konieczności postaci osoby ludzkiej, które nawzajem się dopełniają. Jeżeli jednak nie istnieje dwoistość mężczyzny i kobiety jako dana wynikająca ze stworzenia, to nie ma już także rodziny, jako czegoś określonego na początku przez stworzenie.
Ale w takim przypadku również potomstwo utraciło miejsce, jakie do tej pory jemu się należało i szczególną, właściwą sobie godność. Bernheim pokazuje, jak obecnie musi się ono stać w miejsce samoistnego podmiotu prawnego, przedmiotem, do którego ma się prawo i o który, jako przedmiot, do którego ma się prawo, można sobie sprokurować.
Tam, gdzie wolność czynienia staje się wolnością czynienia siebie samego, nieuchronnie dochodzi się do zanegowania samego Stwórcy, a wraz z tym ostatecznie, dochodzi także do poniżenia człowieka w samej istocie jego bytu, jako stworzonego przez Boga, jako obrazu Boga. W walce o rodzinę stawką jest sam człowiek. I staje się oczywiste, że tam, gdzie dochodzi do zanegowania Boga, zniszczeniu ulega także godność człowieka. Kto broni Boga, ten broni człowieka."
Krytyka "ideologii gender" Ks. Dariusza Oko, teologa i filozofa, dr hab. z Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie, opiera się na interpretacji psychopatycznego pierwszego nurtu genderyzmu założonego przez Johna Money. Ksiądz Oko mówi[2]: "..że płeć to jest efekt działania kulturowego, że jest to wybór kulturowy, a nie determinacja biologiczna." A przecież chodziło o wymysł jednego człowieka, który powołuje się na eksperyment z jednym dzieckiem.
Badacz, psycholog John Money w roku 1966, zlecił wyciąć dziecku w wieku 22 miesięcy narządy płciowe i chirurgicznie przetransformować je w dziewczynkę, którą nazwał Brendą. W dorosłym wieku, gdy Brenda dowiedziała się o swojej transformacji, przeprowadziła operacje powrotu do pierwotnej płci i stała się mężczyzną o nazwisku David Reimer. Pan Reimer ożenił się i zaadoptował dzieci swojej żony. W roku 2004 David Reimer popełnił samobójstwo.
Doktor Money twierdził, że eksperyment się udał, natomiast normalny człowiek widzi, że samobójstwo to nie dowód na sukces, czy praktyczne potwierdzenie dla konstrukcji umysłowej jednego człowieka. Ks. Oko interpretuje i insynuuje pojęcie "Gender" nieaktualnie, wręcz przestarzale, wg Johna Money.
Nowoczesną linię "genderyzmu" - polityczne równouprawnienie reprezentują feministki, aktualna jest idea Doing Gender badaczy Candace West i Don H. Zimmerman z roku 1983.
Protest przeciwko amerykanizacji
Protestuję przeciwko amerykanizacji korpusa języka polskiego. Ja nie potrzebuję używać pojęcia "gender". By opisać aspekty społeczne, publiczne, psychologiczne czy inne płci, wystarczy mi je rozpisać z przymiotnikiem: płeć społeczna, płeć psychologiczna, płeć Kazimiery Szczuki itd.
Natomiast, jeżeli chodzi o gramatykę, to gender znaczy przecież po angielsku rodzaj gramatyczny.
Dlatego mam przypuszczenie, że może kościołowi w Polsce zapłacono za popularyzację ich amerykańskiego pojęcia? NSA i inne agentury mają budżet na psucie języków innych narodów. Ciekawe czy "gender" wejdzie do korpusu języka polskiego? Ja osobiście tego językowi polskiemu nie życzę.
Uwaga.
U mnie pisze się polskimi literami. Komentarze w literach pozbawionych ogonków i antenek, są usuwane. Komentowanie przez zadeklarowanego wyznawcę wiary Mojżeszowej jest dozwolone, ale tylko po przeprosinach za pośmiertne oplucie Polaków przez M. Reich-Ranickiego, - niedawno wyświetliła je publiczna telewizja niemiecka[3].
Wnioski
W "gender" chodzi o postępy kobiet w równouprawnieniu. Kobiety mają zaległości w uznaniu ich talentów w różnych dziedzinach życia. Konstrukcja kościelna "ideologii gender" jest sztuczna i przeznaczona dla ciemnogrodzkich mas w Polsce. Jak powyżej wykazałem, opiera się ona na przemówieniu byłego papieża Benedykta XVI, który cytował rabina [4] z Francji i mówił o "filozofii Gender" w cudzysłowie. Nigdzie on nie powiedział o "ideologii gender". Gender, w funkcji ideologicznej wymyślili księża w Polsce. Ideologia Gender obiektywnie, na świecie nie istnieje. Papież Franciszek nie wypowiedział się jeszcze w temacie "gender".
Trzeba niestety samemu myśleć i sprawdzać. Gdy widzę błędy, to głośno protestuję i natychmiast poprawiam.
[1] Przemówienie Benedykta XVI podczas spotkania z kardynałami oraz pracownikami Kurii Rzymskiej i Gubernatoratu, Sala Klementyńska Pałacu Apostolskiego, 21 grudnia 2012 r.
[2] Tu fragment wypowiedzi z wideo ks. D. Oko
http://youtube.com/watch?v=VQN_MHFsK6E&feature=player_embedded
00: 49: 55
"(…) i z tego też wyrasta teoria gender, która właśnie chce nam powiedzieć, że w seksualności można właściwie wszystko. Dlaczego można wszystko? Bo wszystko jest płynne. Są płynne normy.
Właściwie ich nie ma. Dlaczego nie ma norm? No, bo nie ma stałej natury. Właśnie tu jest takie podłoże filozoficzne. Mówi się nam, że nie ma określonej natury ludzkiej. Szczególnie w dziedzinie płci, że płeć to jest taki aksjomat, taki fundament tej teorii, że płeć to jest efekt działania kulturowego, że jest to wybór kulturowy, a nie determinacja biologiczna. Co jest właściwie absurdem, ale żeby rozumieć tą teorię trzeba pamiętać, że takim kamieniem węgielnym ich teorii, tak to przedstawiają, to jest twierdzenie, że płeć, to, że jesteśmy mężczyzną, czy kobietą to nie jest efekt, determinant biologiczny tylko kulturowy. Znaczy my nie rodzimy się, jako mężczyźni, czy kobiety, ale jesteśmy takimi wychowywani. To jest nasza umowa kulturowa."
[4] W raporcie Gender Gap Izrael zajmuje miejsce 53, tuż przed Polską.