Gazeta Polska informuje:
"Po czterech miesiącach od akcji policji przeciwko kibicom, którą chwalili się ministrowie Schetyna i Ćwiąkalski, decyzje sądów potwierdzają, że działania organów ścigania były bezprawne. Sądy nie zgodziły się na aresztowanie żadnego z kibiców, a teraz unieważniają zarządzony wobec nich przez prokuraturę dozór policyjny. Decyzją sędziów zatrzymani kibice mogą też znowu chodzić na mecze. Tymczasem w płockiej prokuraturze trwa śledztwo w sprawie łamania prawa przez policję." wp.pl
Przypominamy tło tamych wydarzeń:
Fałszywy obraz kibiców buduje się nie tylko poprzez eksponowanie tendencyjnie wybranych wydarzeń, ale także (a może przede wszystkim) na podstawie zwyczajnego fałszu, tj. wiadomości, których w żaden sposób nie da się udokumentować. Gdy takiego argumentu używam w dyskusji z różnymi ludźmi, mniej lub bardziej poddanymi fałszywej propagandzie, zwykle słyszę dwie odpowiedzi.
Pierwsza, ironiczna: "Kibice to z pewnością niewinne baranki, a źli ludzie się ich uczepili". Odpowiedź taka, poza tym, że jest wyrazem ironii na dość marnym poziomie, nie stanowi polemiki z tezą, którą głoszę. Nie mówię bowiem o żadnych "niewinnych barankach". Na stadionie widziałem agresję, słyszałem wulgaryzmy. Oczywista oczywistość. Tyle że wysunięcie z tego wniosku o "bandytach" jest absurdalnym nadużyciem, wynikającym z nieznajomości nawet nie tyle stadionowych realiów, co mechanizmów rządzących zachowaniem tłumu poddanego określonym emocjom.
Mecz piłkarski grany przez ulubioną drużynę wzbudza w zaangażowanym kibicu pewną ekscytację, tym większą, że znajduje się w otoczeniu ludzi mających ten sam cel. Stadion podczas meczu piłkarskiego to nie teatr, widzowie są w znacznie większym stopniu emocjonalnie pochłonięci dziejącymi się wydarzeniami. W o wiele większej mierze utożsamiają się też z jedną ze stron.
Druga odpowiedź przyjmuje postać pytania: "A niby dlaczego te media miałyby mówić tak źle akurat o kibicach?". Otóż, informacje o emocjonalnie zachowującej się masie bardzo łatwo zmanipulować w sposób dla niej niekorzystny. Ponadto duża część kibiców nie trzyma się zasad szeroko rozumianej "poprawności politycznej", jest więc dobrym celem ataku dla części mediów.
Fałszywa teza tym różni się od prawdziwej, że trudno ją udowodnić w logicznym wywodzie. Któryś element układanki musi nie pasować. Media, głównie te należące do ITI, próbowały sprostać trudnemu zadaniu ukazania w złym świetle zatrzymanych przez policję, idących na mecz derbowy z Polonią, kibiców Legii. Zastanówmy się nad anatomią medialnej manipulacji w tym przypadku.
Jak wspomniałem, któryś z elementów wywodu prowadzącego do fałszywego wniosku musi być fałszywy. W tym przypadku wniosek miał być taki, jak zwykle, czyli: kibice Legii to bandyci. Zgadzało się kilka elementów: po pierwsze, kibice Legii zostali zatrzymani przez policję, po drugie, znaleziono u nich przedmioty mogące służyć do ataku na funkcjonariuszy (inna sprawa, że nie powiedziano, co to za przedmioty i że jednym z nich był widelec, stanowiący, jak powszechnie wiadomo, niebezpieczeństwo dla zdrowia, a może i życia Bogu ducha winnych funkcjonariuszy), po trzecie, wśród kibiców Legii było wielu tych, którzy wcześniej dostali zakazy stadionowe.
Jednak jeden element ewidentnie się nie zgadzał: kibice Legii zaatakowali policję. Jak wiadomo, kłamstwo postrzega się jako prawdę nie tylko, jeśli zostanie wielokrotnie powtórzone, ale też wtedy, gdy występuje obok prawdziwych informacji. Wg kibiców Legii jeden z tychże funkcjonariuszy uświadamiał innego, że na komisariacie powinni trzymać się wersji, iż wszyscy zatrzymani (ponad 700 osób!) rzucali racami. Opowiadali oni też o warunkach panujących w komisariacie, gdzie nawet do toalety musieli chodzić spięci kajdankami we dwóch. Mówili również o gazie wpuszczonym do policyjnych radiowozów, którymi byli przewożeni.
Ktoś powie, że opieram się tylko na zeznaniach jednej strony? Ależ nie! Z umieszczonych w dzienniku "Polska" zeznań funkcjonariuszy wynika, że dostali oni polecenie wymuszania poprzez agresję fizyczną zeznań o określonej treści, a jeśli jakakolwiek agresja miała miejsce, to była ona wymierzona w kibiców. Jeśli zeznania obydwu zwaśnionych stron są tak zbieżne, to czemu miałbym im nie wierzyć? Czemu część policjantów miałaby stawiać w złym świetle swoich kolegów?
Oprócz suchych faktów istnieje jeszcze zdrowy rozsądek. Kuriozalnie brzmiały relacje mówiące o 740 "agresywnych chuliganach", zatrzymanych przez 100 policjantów. Oto niezwykle niebezpieczna grupa bandytów dała się spacyfikować ponad 7-krotnie mniejszemu oddziałowi funkcjonariuszy. Co więcej, tych 740 "agresywnych chuliganów" miało ze sobą kilka niebezpiecznych przedmiotów i wspomniany widelec. Nie dokonali też oni żadnych poważniejszych zniszczeń, wbrew treściom relacji mówiących o "zdemolowaniu miasta".
Warto dodać, że sąd nie potrzebował wiele czasu, by zdecydować, że nawet wobec 8 najgorzej zachowujących się zatrzymanych nie należy stosować kary tymczasowego aresztu.
By odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tym razem miała miejsce medialna nagonka na kibiców (z czasem na "placu boju" pozostały tylko media należące do ITI; zresztą, pierwszy raz od niepamiętnych czasów brak winy kibiców był tak oczywisty, że ogólnopolski dziennik wstawił się za nimi), trzeba odpowiedzieć sobie na kilka innych pytań.
Po pierwsze, dlaczego o wydarzeniach mających miejsce przed meczem derbowym najgłośniej mówiono i pisano w mediach należących do ITI?
Po drugie, dlaczego wicepremier Grzegorz Schetyna, tak rzadko pokazujący się przed kamerami, akurat po tym zatrzymaniu zwołał konferencję prasową?
Po trzecie, dlaczego zatrzymanie zbiegło się w czasie z próbami ocieplania własnego wizerunku medialnego przez tegoż Schetynę (m.in. zdjęcia na plaży z córką w jednym z brukowców)?
Po czwarte, dlaczego w należących do ITI mediach po zatrzymaniach kibiców w tak korzystnym świetle ukazywano pana wicepremiera?
Nie trzeba tendencyjnie wybierać faktów, by postawić dość logiczną tezę, że policja, nad którą nadzór sprawuje Schetyna, zatrzymała kibiców, by dać argument walczącemu z nimi współwłaścicielowi ITI Mariuszowi Walterowi.
Dzięki zatrzymaniom Walter odniósł przynajmniej trzy korzyści. Po pierwsze, jego przeciwnicy mogli zostać przedstawieni w mediach jako grupa złowrogich bandytów. Delegitymizowało to ich jako wrogów budowy nowego stadionu za pieniądze miasta, protestujących przeciwko tej idei m.in. na zebraniach Rady Miasta. Po drugie, wskutek nagłośnienia tych wydarzeń w mediach powstał sprzyjający klimat do wydania zakazów stadionowych dla zatrzymanych. Wskutek tego wrogie koncernowi i prezesowi okrzyki z trybun z pewnością nieco by ucichły. Po trzecie, dla ITI ważne jest wprowadzenie w życie nowej ustawy o bezpieczeństwie podczas imprez masowych. Ukazanie jako bandytów uczestników takich imprez sprzyja przeforsowaniu tejże ustawy.
Profity, jakie mógł osiągnąć Schetyna są oczywiste - wiadomo, jak ważne w dobie mediokracji i nieformalnych rządów IV władzy jest sprzyjanie magnatom medialnym. Częściowo swój cel Schetyna już zresztą osiągnął ? w należących do ITI mediach został przedstawiony jako polityk bezkompromisowo walczący ze "stadionowymi bandytami".
Gdzieś w tle pojawiło się wołanie o prawdę. Tym razem może nieco lepiej usłyszane, lecz wciąż dziwnie ciche. Bo co komu po prawdzie, gdy w grę wchodzą wielkie pieniądze i władza...
Jacek Tomczak
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka