Miesięcznik idź Pod Prąd Miesięcznik idź Pod Prąd
505
BLOG

WYWIAD Z PROFESOREM JODKOWSKIM

Miesięcznik idź Pod Prąd Miesięcznik idź Pod Prąd Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 18

Profesora Kazimierza Jodkowskiego spotkaliśmy na Konferencji Pogranicza nauki: protonauka - paranauka - pseudonauka, jaka odbyła się w Lublinie 15-16 listopada '07 Prof. Jodkowski zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań.

Red.:
Wydał Pan Profesor ostatnio książkę "Spór ewolucjonizmu z kreacjonizmem. Podstawowe pojęcia i poglądy", starającą się uporządkować debatę kreacjonistyczno-ewolucyjną. Stawiając obok siebie podejście ewolucjonistyczne i kreacjonistyczne niejako nobilituje Pan Profesor kreacjonizm do rangi podejścia naukowego. Nie jest to, delikatnie mówiąc, podejście popularne w dzisiejszym środowisku naukowców. Jak Pan Profesor je broni?

KJ: Kreacjonizm i ewolucjonizm z racji sporu są ustawione obok siebie niezależnie od mojej woli. Ustawienie takie nie musi nobilitować kreacjonizmu, bo ewolucjoniści z reguły krytykują kreacjonizm  za pseudonaukowość rozważań. Dla mnie spór ewolucjonizm-kreacjonizm jest czymś zastanym, czymś, co analizuję filozoficznie i metodologicznie. W książce więcej stron poświęciłem kreacjonizmowi, bo jest mniej znany. Z całą pewnością nie wynika z tego wniosek, bym ewolucjonizm i kreacjonizm traktował na równi. Jeśli ktoś chce je tak traktować, to musi umieć odpowiedzieć na pytanie, dlaczego olbrzymia większość współczesnych uczonych traktuje kreacjonizm nawet nie jako koncepcję wadliwą, ale jako pseudonaukę.

Red.: Jak Pan Profesor ocenia perspektywy swobodnego uprawiania kreacjonizmu w świetle niedawnej rezolucji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy wzywającej instytucje oświatowe, by ostro sprzeciwiały się próbom przedstawiania kreacjonizmu jako dyscypliny naukowej?

KJ: O ile dobrze pamiętam, w rezolucji tej chodziło o zakaz propagowania kreacjonizmu w szkołach. Jest to doskonale zgodne z tym, co pisałem wyżej - większość uczonych traktuje kreacjonizm jako pseudonaukę. Kreacjoniści mogą dalej uprawiać kreacjonizm tak, jak to robią dzisiaj: wydawać własne publikacje, spotykać się, tworzyć organizacje kreacjonistyczne itp. I przekonywać opornych, że jest to koncepcja naukowa. Na razie więc nie ma zakazu uprawiania kreacjonizmu. Jest tylko zakaz propagowania go w szkołach.

Red.: W swojej książce poświęca Pan Profesor miejsce zaangażowaniu kościołów w propagowanie kreacjonizmu. Jaka jest Pańska ocena tych działań z pozycji filozofa nauki? Co kościoły powinny poprawić?

KJ: Zaangażowanie kościołów w tej sprawie jest dobrym argumentem dla przeciwników kreacjonizmu, że nie jest to nauka, ale pewnego typu religia w naukowym przebraniu. Jeśli jednak kościoły propagują kreacjonizm religijny, np. biblijny, to mają do tego pełne prawo, byleby w swojej propagandzie wyraźnie ten religijny charakter akcentowały. Niestety, wiele publikacji wydanych pod szyldem kościelnym mocno miesza sprawy religii i nauki. Jeśli chodzi o publikacje kreacjonistyczne w prasie kościelnej, to - niestety - często pojawiają się w nich błędy rzeczowe, czasami polegające na niewłaściwym przetłumaczeniu terminów technicznych.

Red.: W szeroko rozumianych kręgach chrześcijańskich popularny jest ewolucjonizm chrześcijański (czy szerzej ewolucjonizm teistyczny). Jak ocenia Pan Profesor tę koncepcję?

KJ: Oceniam nie najlepiej. Choć ewolucjonizm chrześcijański jest logicznie możliwy, to jednak faktyczny sposób propagowania go odbieram jako próbę oszukania ludzi wierzących. Ewolucjonizm chrześcijański to pogląd, że Bóg stworzył życie i człowieka, ale sposobem stworzenia była/jest ewolucja. Problem w tym, że słowa "ewolucja" i "ewolucjonizm" są wieloznaczne. Dzisiejsza nauka przyjmuje ewolucję darwinowską, a więc taką, w której nie ma udziału żaden nadprzyrodzony czynnik. Mechanizm ewolucji to tylko mutacje + dobór naturalny. Oczywiście, można twierdzić, że oprócz tego co jakiś czas działała ręka Boska, poprawiająca coś lub wyznaczająca kierunek ewolucji. To też będzie ewolucja. Ale nie jest to taka ewolucja, o jakiej mówią dzisiejsi uczeni. Kiedy zwykli ludzie słyszą o chrześcijańskim ewolucjonizmie, to myślą, że można pogodzić ich chrześcijańską wiarę ze współczesną nauką, a to nie jest prawda. Gdyby zwolennicy chrześcijańskiego ewolucjonizmu zwracali na to uwagę, podkreślali, że mówią o innej ewolucji, nie miałbym do tego żadnych zastrzeżeń.

Red.: Na Konferencji wygłosił Pan Profesor  wykład pt. "O ewolucyjności kryterium demarkacji". Przedstawił Pan tam pogląd, że kreacjonizm jest pseudonauką. Czy była to intelektualna prowokacja?

KJ: Nie, to nie była prowokacja. Faktem jest przecież, że olbrzymia większość uczonych, zwłaszcza biologów, uważa kreacjonizm za pseudonaukę. Dla mnie, filozofa nauki, jest to fakt, który powinienem umieć zrozumieć i wyjaśnić. Moim zdaniem w dotychczasowej literaturze nikt nie umiał tego porządnie wyjaśnić, choć było wiele prób. Według możliwych do utrzymania kryteriów demarkacji kreacjonizm jest co najwyżej koncepcją błędną, nieprawdziwą, fałszywą, ale nie pseudonaukową. Przykładowo: wg falsyfikacjonistycznego kryterium demarkacji (o którym, nota bene, jeden z Panów pisał u mnie pracę magisterską, gdy jeszcze pracowałem na UMCS-ie) teoria jest naukowa, gdy jest możliwe jej empiryczne obalenie. Jeśli kreacjonizm twierdzi, że Ziemia ma od 6 tys. do 10 tys. lat, to przecież istnieje możliwość obalenia tego poglądu - uczeni dysponują wieloma metodami wyznaczania wieku różnych warstw Ziemi.

Ja zaproponowałem rozwiązanie, wg którego pseudonaukowość kreacjonizmu wynika nie z tego czy innego kryterium demarkacji, ale z pewnego głębszego, bardziej podstawowego założenia dzisiejszej nauki, założenia wyznaczającego dziedzinę, w której można uprawiać naukę, i sposób tego uprawiania. Założenie to nazwałem epistemicznym układem odniesienia. Ten układ odniesienia jest zmienny w czasie. Dawniej był taki, że nawet wybitni biologowie i fizycy mogli być i byli kreacjonistami. Dzisiaj, dokładniej: od czasów Darwina, jest inny. Dzisiejszy epistemiczny układ odniesienia ma naturalistyczny charakter: jako naukowe akceptowane są tylko wyjaśnienia naturalne. W nauce nie wolno mówić o cudach czy nadprzyrodzonych przyczynach.

Red.: W części Konferencji poświęconej psychiatrii dr Piotr Bylica (Instytut Filozofii UZ) wskazał na stosunkowo nowe zjawisko wprowadzenia do naukowej psychiatrii pojęć: opętanie i trans, dotychczas zarezerwowanych dla sfery religii (Międzynarodowa Organizacja Zdrowia, Klasyfikacja chorób i problemów zdrowotnych z roku 1992). Nastąpiło też otwarcie na współpracę z duchownymi (egzorcystami) w terapii. Jak Pan Profesor skomentuje tę niekonsekwencję: z jednej strony współczesna nauka mieni się być czysto naturalistyczną i zwalcza wszelkie odniesienia do Boga w pytaniach o genezę, a w (uważanej za naukową) psychiatrii posiłkuje się religią?

KJ: Skomentuję to tak, jak Pan mówi - jest to niekonsekwencja. Najwyraźniej kontrola środowiska naukowego nie jest dokładna i czasami coś się komuś wypsnie. W przypadku psychiatrii pewnie jest tak, że nie ma jeszcze pewności, czy naprawdę jest to dziedzina naukowa i stąd ta zmniejszona czujność. W każdym razie ja myślę, że ta "wpadka" zostanie wkrótce naprawiona.

Dziękujemy Panu Profesorowi za przyjemność wymiany myśli!

wywiad przeprowadzili:Radosław Kopeć, Paweł Chojecki

kontakt email: knp@knp.lublin.pl Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Technologie