Ignatius Ignatius
445
BLOG

Autopsy: Severed Survival (1989) - Recenzja

Ignatius Ignatius Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Oba warianty okładek, które zdobią długogrający debiut Autopsy pasują jak ulał. Trudno mi zdecydować, która „podoba” mi się bardziej. Każda z nich jest na swój sposób groteskowa i okrutna. Pierwsza dosłowna w swym sadyzmie rwanego ciała przez haki, która została ocenzurowana. Druga, zastępcza dająca pole do popisu wyobraźni. 

Pomimo komiksowej konwencji, jaka wówczas dominowała - nie są to przyjemne obrazki i nie mogą być inne. Zważywszy na tematykę tekstów i równie patologiczną ścieżkę dźwiękową wypełniającą krążek. Zawartość ta po odpaleniu obficie wyrzyguje się z głośników ku uciesze miłośników starego dobrego death metalu.

Możecie zapytać, dlaczego zaczynam recenzję takiego albumu od tak drugorzędnej kwestii jak oprawa graficzna? Prawda jest taka, że Severed Survival (1989) jest albumem, o którym już wszystko napisano i powiedziano. Kolejne jej recenzje to wyraz, nieustannego hołdu, dla tego symptomu death metalowej choroby.

Zgnilizna wypełniająca krążek, oparta jest na szczątkach, obrabianych jeszcze na taśmach demo z lat 1987-1988. Nawet postawiono na ten sam otwieracz, co na demie Critical Madness (1988), cóż tam żarło dobrze, więc po co zmieniać zwycięską drużynę? Ciężki wstęp w „Charred Remains” szybko przeradza się w pełną swędu spalonego mięsa krwawą łaźnie. Wszyscy wyciskają z siebie ostatnie soki trawienne: jedyna w swoim rodzaju, nieokiełznana artykulacja Chrisa Reiferta, zabójcza sekcja rytmiczna w postaci tegoż samego Pana za garami i basisty Steve DiGiorgio (gościnny udział), który często, wyraziście zaznacza swoją obecność. Partie tego cenionego basisty uszlachetniły i tak już bardzo mocny materiał.

Gitarowa rzeźnia, intensywna, ponura, bezwzględna - Eric Cutler i Danny Coralles dokonują wiwisekcji na słuchaczu swoimi riffami i bolesnymi partiami solowymi - jednym z koronnych przykładów, jest kulminacja w „Ridden with Disease”, gdzie rażeni jesteśmy coraz bardziej intensywnymi partiami solowymi.

Monstrualnym tętnem gitary basowej zaczyna się „Service for a Vacant Coffin”, ponury doom metalowy riff przygotowuje nas na najgorsze. Ciężka maszyna stopniowo nabiera tempa, by znów dla wzmocnienia przekazu lekko zwalniać. Wtedy też do głosu dochodzą wspomniane partie basowe DiGorgio. Takich smaczków na tym albumie jest więcej jak chociażby w „Disembowel”, w którym co chwilę dotkliwie szarpani jesteśmy jego partiami.

Wokalista swoimi chorymi, misternie dopracowanymi gastrycznymi wyziewami nadaje główny ton każdemu utworowi. To nie jest kolejny z wielu podobnych, przeciętny monotonny growl. W przypadku Autopsy wokalizy należy traktować w kategorii kluczowego instrumentu, które artykułują wyjątkowo drastyczne i okrutne wersy jak np. w „Gasping for Air”.

Tightening grip around the neck

Gasping for air that isn't there

Feeling life's source draining away

Slowly slipping to God you pray

 

Słychać, namacalną dławiącą walkę o najmniejszy haust powierza duszącej się ofiary. Utwór ten posiada wyjątkowo skoczne momenty, które niechybnie przywodzą mi na myśl pionierskie death'n'rollowe szaleństwo, które dopiero miało się pojawić kilka lat później.

Sfera tekstowa to kolejna z jakiej niechlubnie zasłynął ten zespół, który zapisał się w annałach estetyki gore. Fenomen tego zespołu polega na tym, że wszystkie elementy składowe tworzą wyjątkowo spójne dzieło. Jeżeli wczytamy się w chore wizje autora tekstu, wsłuchamy się w jaki sposób zostały one wyartykułowane, jaka towarzyszy tej masakrze ścieżka dźwiękowa, to wtedy dopiero dostrzeżemy niepowtarzalny kunszt tego zespołu. Najbardziej wyrazistymi przykładami są zwłaszcza dwa utwory, tytułowy oraz „Critical Madness”. Pierwszy z nich, „Severed Survival”, wyjątkowo sugestywnie obrazuje przypadek człowieka, który krańcowej desperacji zaspakaja swój głód poprzez samo pożarcie.

Stranded alone on a barren island

No food to be found

Point of desperation

Shocking decision on how to survive

Now it's time to break out the knife

First incision the cut is complete

First source of food is one of your feet

Incredible pain as you cauterize the wound

Preparing yourself for a horrible doom

 

To co wyróżnia ten utwór, to wręcz plastyczne oddanie dramaturgii i okrucieństwa sytuacji. Zwłaszcza złowrogo piłujący gitarowy riff, we fragmencie traktującym o amputacji nóg.

Amputation for your rations

Legs are gone, start new gashes

 

Czy nieznośnie przedłużająca się agonia gitarowej solówki, ukrócona wyjątkowo długim podrzynaniem gardła, które ostatecznie ukróca cierpienie. 

Half of your fingers are now cut away

To live through another agonizing day

Feasting on the rest of your arm

Next the slice goes across your throat

Temat utworu przywodzi na myśl opowiastkę autorstwa Rolanda Topora pt. „Sznycel górski”, który jest jednym z najbardziej wyrazistych spośród tekstów z pamiętnego zbioru Cztery róże dla Lucienne (1967). Niewykluczone, że makabreska francuza polskiego pochodzenia mogła stanowić inspirację dla tego utworu.

Gwałtowna instrumentalna nawałnica przeplata się z wolniejszymi, wyjątkowo posępnymi, cmentarnymi partiami, które są kolejnym charakterystycznym wyznacznikiem w twórczości Kalifornijczyków. Autopsy bardzo szybko wyrobi sobie swój, unikatowy styl, który rozwijany był na kolejnych albumach. Zapowiedzi tego stanu rzeczy słychać wyraźnie już na tej płycie np.w „Impending Dread”.

Wszak każdy powinien wiedzieć, że debiut kalifornijskich sonicznych zwyroli to standard death metalu. Każdy utwór na tej płycie to w zasadzie klasyk tego podgatunku. Gdyby w przedszkolach były zajęcia poświęcone muzycznemu ekstremizmowi, pisano by o tej płycie jako jednym z najważniejszych debiutów muzyki metalowej w dziejach. Z całą pewnością turpistyczny alfabet zaczynałby się od ociekającej posoką literki „A” jak Autopsy... Piszę to z pełną świadomością, biorąc pod uwagę magiczny rocznik 1989. A był to złoty czas dla śmierć metalu. Obfitujący w płyty pomniki takich marek jak Morbid Angel, Obituary, Terrorizer... obdarzone nie mniejszym kultem. Severed Survival (1989) to jeden z kluczowych muzycznych dokumentów przełomu lat 80 i 90 o charakterystycznym, esencjonalnym brzmieniu, który wywarł przeogromny wpływ na choćby szwedzką scenę death metalową. 


Zobacz galerię zdjęć:

Ocenzurowana okładka
Ocenzurowana okładka Oprawcy
Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura