Imrahil Imrahil
109
BLOG

Narodowy Dzień Zwycięstwa, czyli czy świętować rocznicę pokoju w Nystad

Imrahil Imrahil Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Na początek zadanie z etyki: na idącą ulicą kobietę nagle napada jakiś mężczyzna i  próbuje zabić. W ostatniej chwili sam zostaje jednak pozbawiony życia przez innego przechodnia, który niedoszłą ofiarę gwałci, okrada, ale pozostawia przy życiu. Pytanie brzmi, czy wspomniana kobieta powinna być winna temu drugiemu mężczyźnie, który uratował ją od śmierci, jednak okradł i zgwałcił?.

A teraz nawiązanie do literatury najnowszej: podobna scena pojawia się na stronach „Pieśni Lodu i Ognia” Martina, gdzie jeden z bohaterów zdobywszy statek pełen seksualnych niewolnic ogłasza im, że w ramach wdzięczności za wyzwolenie staną się teraz nałożnicami jego ludzi.

I na zakończenie coś z polskiej polityki współczesnej: dwa tygodnie temu, polski Sejm ogłosił 8 maja Narodowym Dniem Zwycięstwa.

 

Skoro Dzień pisany wielką literą, to znaczy dzień szczególny, święto, chociaż nie dzień wolny od prawy. Skoro Narodowy, to znaczy, że ważny dla całej wspólnoty politycznej Państwa Polskiego, zwanej (niesłusznie, lecz uporczywie) narodem. A skoro „zwycięstwa”….

No właśnie. To zwycięstwo budzi najwięcej wątpliwości, a wyjaśnienie tego pojęcia podważy również przymiotnik narodowy. Tylko dzień się ostanie, bo nie ulega wątpliwości, że 8 maja był i jest dniem.

8 maja 1945 r. weszła w życie podpisana dzień wcześniej kapitulacja Niemiec. Tym samym zakończyła się oficjalnie II wojna światowa w Europie. Polska formalnie rzecz biorąc należała do koalicji, która wojnę wygrała i była sojusznikiem tych państw, wobec których Niemcy skapitulowały. Czy oznacza to jednak, że 8 maja był i jest dla Polski dniem zwycięstwa?

Polska zaczynała tę wojnę o ograniczone terytorium: tzw. korytarz pomorski i swoje uprawnienia (głownie prestiżowe) wobec Wolnego Miasta Gdańska. Na dalszym planie pojawiała się kwestia niezależności wobec silniejszego sąsiada i wola prowadzenia niezależnej od Niemiec polityki zagranicznej i wewnętrznej. W wyniku zwycięstwa Polska co prawda zachowywała korytarz i odzyskiwała Gdańsk, ale straciła prawie 80 tys. km2. Polityka polska nie tylko stawała się w swym aspekcie tak wewnętrznym, jak i zagranicznym w pełni zależna od sąsiedniego mocarstwa (tyle że innego), ale wręcz władzę na terytorium polski tracił legalny rząd a obejmowała wprowadzona przez Związek Radziecki klika. 8 maja 1945 r. Polska nie tylko nie realizowała celów, jakie przyświecały jej w chwili, gdy przystępowała do wojny, ale wręcz jej sytuacja – tak wewnętrzna jak i zagraniczna – była nieporównanie gorsza.

Nie,  Polska nie wygrała II wojny światowej. Nieważne w tym miejscu, czy mogła ją wygrać. Istotne jest to, że sam fakt, iż klęskę poniósł jeden z wrogów Polski nie uczynił Polski zwycięzcą. W wyniku zajęcia terytorium Polski przez armię radziecką sytuacja kraju i jego mieszkańców w porównaniu z okupacją niemiecką się polepszyła, ale poprawa i tak złych warunków (politycznych, kulturalnych, bytowych) nie świadczy jeszcze o zwycięstwie.

Tego ogłoszonego przez Sejm zwycięstwa nie widział również świat. To nie wobec Polski kapitulowały Niemcy, choć 8 maja w Berlinie kapitulację Niemiec podpisali także Francuzi, których wkład w pokonanie Niemiec nie był od Polski większy i którzy – biorąc pod uwagę cały okres 1939-1945 – powinni (jak to celnie ujął feldmarsz. Keitel) podpisywać kapitulację zarówno po stronie zwycięzców jak i pokonanych. Polscy żołnierze nie wzięli udziału w londyńskiej defiladzie zwycięstwa. Polska nie mała swojego sektora okupacyjnego w Niemczech i w Berlinie (a mieli je Francuzi). Owszem, Polska – w przeciwieństwie do pozostałych krajów koalicji antyniemieckiej) otrzymała pokaźne terytoria wschodnich Niemiec, jednak administrowała nimi nie samodzielnie (jako koalicjant) lecz w ramach części przypadającej na ZSRR, a ponadto służyły one nie tyle kompensacji strat poniesionych przez Polskę w wyniku działań niemieckich, ile wyrównaniu strat na wschodzie – wyrządzonych przez Sowietów. Nie wolno zapomnieć też, że uzyskane przez Polskę ziemie były już totalnie ograbione przez Armię Czerwoną, co jeszcze dobitniej pokazuje, iż Polska otrzymała te ziemie nie z racji zwicięstwa leż z łaski.

Cóż więc mamy tego dnia święcić. Dlaczego ten dzień ma być dniem „Narodowym”? Oczywiście koniec wojny był istotnym wydarzeniem. Pokój, nawet niesprawiedliwy, prawie zawsze dla zwykłych ludzi jest lepszy niż wojna. Skończyły się działania wojenne, otworzyły się obozy koncentracyjne (a przynajmniej zmienili się ich zarządcy i więźniowie), ustały łapanki, poprawiła się aprowizacja, rozpoczęła się odbudowa ze zniszczeń a terror okupanta – choć nie mniej brutalny – stał się mniej masowy i jawny, a bardziej wybiórczy i ukryty. Jakość życia w Polsce – w porównaniu z sytuacją wojenną – poprawiła się (choć pamiętajmy, że nie nastąpiło to dla większości terytorium zamieszkałego wówczas przez obywateli polskich 8 maja 1945 r. lecz było to procesem, który zaczął się jeszcze w 1944 i trwał jeszcze długo po kapitulacji Niemiec), ale polepszenie jakości życia w porównaniu z wojną to jeszcze nie zwycięstwo. Zwłaszcza, że poprawa ta występowała wyłącznie w porównaniu z czasami wojennymi a nie przedwojennymi i różnicy tej nie można sprowadzić jedynie do konsekwencji wojennego zniszczenia kraju. Polska znajdowała się pod okupacja, rządzona przez emisariuszy sąsiedniego mocarstwa a rzeczywistą i domniemaną opozycję prześladowano w niej w sposób jakościowo odmienny od środków sanacyjnych.

Dla Polski i Polaków pokonanie Niemiec nie oznaczało wyzwolenia  a sam 8 maja 1945 r. w Polsce nie zmieniał zupełnie nic. Koniec wojny (który wszakże był procesem związanym z przemieszczaniem się frontu i organizacją władz tzw. Polski Ludowej) oznaczał istotne zmiany w życiu ludzi, ale nie zwycięstwo. Obrazuje to dobrze dowcip z tamtych czasów (może to dowcipy polityczne a nie przysłowia są prawdziwą mądrością narodu…) o tym, jak to pewna staruszka odwiedzając nową władzę i zobaczywszy portret Stalina wykrzyknęła:

- Jak ten Piłsudski się zmienił!

- Ależ babciu – poprawił ją urzędnik. – To nie Piłsudski. To generalissimus Stalin.

- A co on takiego zrobił, ten Stalin?

- Niemców z Polski przepędził.

- To daj mu Panie Boże zdrowie! Żeby jeszcze tych Ruskich wyrzucił!

 

Naród Polski (cokolwiek pod tym pojęciem jest rozumiane) nie ma czego wspólnie świętować 8 maja. Nie było to dla tego narodu zwycięstwo. Czy mamy się cieszyć z sukcesu Brytyjczyków, Francuzów, Amerykanów? Czy jak Rosjanie mamy utożsamiać się z trumfem totalitarnego państwa prowadzonego przez zbrodniarza nad innym totalitarnym państwem wiedzionym przez innego zbrodniarza?

10 września 1721 r. Rosja i Szwecja pokojem w Nystad zakończyła się tzw. Wielka Wojna Północna. Działania zbrojne tej wojny toczyły się głownie na terytorium Rzeczypospolitej wyniszczając ją w sposób przerażający.  Polska – w zależności od tego, który z monarchów aktualnie panował – należała do obu walczących koalicji. Czy to oznacza, że powinniśmy świętować Narodowym Dniem Zwycięstwa rocznicę zawarcia pokoju w Nystad?

Imrahil
O mnie Imrahil

"Miejsce byłego, bogatego w doświadczenie intelektu twórcy zastępuje dzika wola burzyciela. Na pierwszy plan są wysuwane żądania niższych instynktów, co nadaje spekulacyjny charakter myśli we wszystkich jej przejawach, a więc w polityce, ekonomii, nauce i sztuce. Ludzkość daleko odbiega od duchowych zagadnień i dążeń. (...) Lecz wówczas (...) pojawił się Ten, o którym mówił apostoł Jan w Apokalipsie (...). Ten Przeklęty jest już pośród ludzkiej rzeszy i cofa fale kultury i duchowego postępu od Boga ku sobie (...). Państwo to powinno być silne moralnie i fizycznie. Musiałoby zagrodzić od wpływów rewolucji wysokim murem surowych i mądrych praw oraz bronić swoich duchowych podwalin: kultu, wiary, filozofii i polityki." baron Roman Ungern von Sternberg

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura