Prawo Jazdy w Polszczę.

Prawo jazdy trochę inaczej.

Jakoż, że nie chcę mi się powielać tematów o komisji śledczej, Wassermannie i całym tym „demokratycznym bałaganie” POwców, napiszę dzisiaj o sprawie która osobiście mnie dotyczy, a jest bardzo bulwersująca. Otóż kilka słów na temat prawa jazdy w Polszczę i nie tylko.

Przepisy u nas bardzo restrykcyjne. Naprawdę, proszę nie słuchać tych „inteligentnych teoretyków”. Aby móc poruszać się pojazdem silnikowym po drogach publicznych nie jest tak łatwo. Pytanie dlaczego? No oczywiście, aby śmiertelność była mała, a ludziom jeździło się bezpiecznie. Każdy wie, że to pusty frazes, a na drogach więcej jeździ morderców pijanych niż nie doświadczonych.

Hugo Kosiński z Martinem Lechowiczem, w jednej ze swoich dawnych dekadenckich audycji rzucili hasło, iż jeżeli by to od nich zależało, jeździć mógłby każdy i to bez żadnych ograniczeń. Ileż to ludzi się odezwało, nawet jeden człowiek zaczął od czubków tychże młodzieńców wyzywać. A tutaj zaskoczenie: tak już jest w wielu krajach świata! UK na ten przykład: wysyłasz zgłoszenie że chcesz zacząć kurs, wystawiasz „L” na aucie i możesz jeździć z osobą mającą prawo jazdy ile tylko chcesz. USA: zapraszasz egzaminatora do auta i jeżeli jesteś kontaktowy i trzeźwy zdarz od razu. Można i tak.

A w Polsce jak się zdaje „prawko”? Najpierw trzeba płacić w ośrodku szkolenia kierowców. Potem się 30 godzin jeździ z panem instruktorem, który w 70% olewa kursanta, na zasadzie jeźdź sobie, uważaj bo tutaj na skrzyżowaniu nie wolno zawracać. A potem jest już tylko gehenna w WORDzie, gdzie wielu doświadczonych kierowców oblewa regularnie.

Jakie są wasze przygody z WORDem?