Collegium Maius UJ
Collegium Maius UJ
Józef Krzemieniecki Józef Krzemieniecki
3802
BLOG

Uniwersytety elitarne w Polsce ? - Wolne żarty, Mocium Panie

Józef Krzemieniecki Józef Krzemieniecki Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 24

Oto kilka uwag na liczny i nader potrzebny wysyp notek i komentarzy na temat obecnej reformy szkolnictwa wyższego. Sprawa jest obszerna, ale pragnę przedstawic nieco refleksji.


Volksdocenci - znów. Zgiń, przepadnij maro przebrzydła !

Właśnie wyczytałem, że jakoby będzie można uzyskiwać formalny tytuł naukowy profesora za „osiągnięcia dydaktyczne”. Toż to w ten właśnie sposób zniszczono polska naukę w latach PRL, gdy w roku 1968 rozwodniono i zneutralizowano powojenne  niedobitki (smutne, bo dosłownie) polskiej profesury. Kto nie pamięta, przypominam, że w czasie jednego dnia (choć nazywano to „nocą docentów”) mianowano kilka tysięcy docentów bez habilitacji.  Tym niemniej pozostali wtedy w wielu miejscach prawdziwi „samodzielni pracownicy naukowi” jeszcze z czasów przedwojennych, którzy odeszli emerytalnie dopiero gdzieś w latach około 80-tych i uratowali, gdzie było to możliwe, jaki-taki poziom nielicznych polskich uczelni wyższych.


W czasach PRL, uniwersytetów elitarnych oczywiście nie było, chociaż za takie uchodziły UJ i UW. Niektóre, na ogół ścisłe dyscypliny naukowe. miały się jednak dobrze. Jak na owe czasy. Stanowiły one niewielkie oazy dające (n.p. fizykom) przynajmniej minimalne poczucie niezależnosci (nawet finansowej, wspominamy tu możliwości stypendiów i kolosalnie korzystny czarnorynkowy kurs dolara) od wszechobecnej partii. Dla uzyskania tych stypendiów trzeba oczywiscie było coś reprezentować, a to było stosunkowo łatwe. Nauki prawnicze, różne „ekonomiczne” i „społeczne” służyły wtedy głównie ówczesnej linii politycznej.


Po co kreować teraz "volksprofesorów", bo jak nazwać profesorów, któzy nie prowadzą działalnosci badawczej ? - Czy po to, aby jakoś zagospodarować tych, którzy i teraz nie pracują i nie będą pracować naukowo także w przyszłości ? - Taki samobójczy kompromis ? - Dlaczego by chociaż nie nazwać ich jakoś inaczej, byle tylko nie deprecjonować tytułu prawdziwego profesora. 


Kształcenie elit


Dużo się mówiło ostatnio na temat uniwersytetów "wiodących", przodujących czy elitarnych.  Martwię się o kształcenie elit politycznych, prawniczych, nauczycielskich, samorządowych, wojskowych, wszelakich. Gdzie obecnie wychowują się i kształcą polscy politycy ? - Na wydziale historii gdzieś w gdańskim powiecie? - Na całym świecie warstwa, z której wywodzą się politycy dojrzewa i kształci się w elitarnych uniwersytetach (typu Harvardu, Oxfordu, czy nawet Melbourne). Chodzi także, a może przede wszystkim, o kontakty i żywe przykłady innych studentów, a nie tylko profesorów. Pisać by o tym długo. A mądre kraje, n.p. Australia to nazdolniejszym absolwentom umożliwia dodatkowo dłuższe pobyty studyjne n.p. w Oxfordzie w ramach specjalnych stypendiów (Rhodes Scholarship). Aspirujący młodzi politycy mają dodatkową szanse spotkać innych potencjalnych premierów i ministrów, uczestniczyć w debatach, nawiązywać przyjaźnie i zwykłe znajomości czy znajdować mentorów. Czy UJ to spełnia choć w 10% ? 


Listy rankingowe - strachy na Lachy, upadek UJ

 

Może warto by przy tej okazji przytoczyć w pigułce nader smutne dowody na rozkład polskiego symbolu i "perły w koronie" czyli UJ w ostatnich 6-7 latach. Mam nadzieję, że to jeszcze nie jest to upadek, ale jemu blisko, bo jak nazwać spadek o 250 miejsc na renomowanej liście brytyjskiego Times'a.

 

Także na  "liście szanghajskiej" UJ od roku 2011 spadł o ponad 100 pozycji i w roku 2016 jest już w piątej setce, a był na górze czwartej. Można to zobaczyć, z roku na rok, tutaj: http://www.shanghairanking.com/World-University-Rankings/Jagiellonian-University.html . Natomiast na liście brytyjskiej the Times Educational Supplement (najstarszej liscie rankingowej), UJ w 2012* był na pozycji 301-350, natomiast w 2017** sromotnie (?) zjechał na pozycję 601-800, a więc poza konkurencję "notowanej" pierwszej pięćsetki. Nie miejsce tu na porównywanie kryteriów obu list, ale można dodać, że światowy upadek UJ został potwierdzony na wszystkich innych listach rankingowych, a jest ich wiele. Można sobie samemu poszukać. W największym skrócie, na UJ trzyma się jeszcze tylko fizyka i chemia, może biologia, zresztą jak zawsze. Reszta wytrwale dołuje, a "nauki" humanistyczne - na czele. Zachęcam tu do ciekawych analiz przy pomocy n.p. Nature Index***, gdzie liczy się każda dobra publikacja.

 

Bo tak już w świecie jest, ze kto nie publikuje, to pewnie nic nie robi, więc go nie ma, z czym - obawiam się - mamy właśnie do czynienia. Przypominam tu wielokrotnie przytaczaną opinię sprzed kilku lat b. prezesa PAN, prof. Kleibera, że - jego zdaniem - 80% polskich profesorów nie prowadzi działalności naukowej. - To straszne. 80% ! Warto zauważyć, że upadek UJ dokładnie zbiega się czasowo z początkiem pierwszej kadencji obecnego rektora, przed ponad rokiem wybranego na drugą (sic !) zasłużoną kadencję. Krytycy UJ mogą już się zakładać, gdzie biedny UJ znajdzie się przy końcu obecnej drugiej kadencji owego superadministratora****. 


Kongres Kultury Akademickiej, krytyka Gazety Wyborczej


Świetnie pamietam wystąpienie minister Bobińskiej kilka lat temu na krakowskim Kongresie Kultury Akademickiej. Było ono nieprawdopodobne i całkiem do rzeczy, mimo tego że prof. Bobińska reprezentowała (po odsunięciu min. Kudryckiej) ówczesny rząd PO. A jednak. W tym czasie ukazało się szereg opinii, podobnych w sensie jej wystąpienia, o dziwo, również ze strony Gazety Wyborczej. Wygląda więc na to, ze GW miała się wtedy ostro zabrać za establishment UJ. [Widać nie poznano sie jeszcze na walorach jego prawników :-) - JK]


  1. wywiad w Gazecie Wyborczej z prof. Maciejem Żyliczem, prezesem Fundacji na rzecz Nauki z 9 sierpnia 2014: "Uczelnie nie zatrudniają młodych, świetnych naukowców, bo etaty blokują ci, którzy tylko pozorują pracę naukową ... W światowych rankingach jesteśmy na 22. miejscu. Są dziedziny, w których jesteśmy silni. …system uprawiania nauki w Polsce jest tak skonstruowany, że ci zdolni nie mogą się przebić. Polski system uprawiania nauki jest niedrożny. Nie stworzyliśmy mechanizmu eliminującego z instytucji naukowych te osoby, które tylko pozorują pracę. Znam dziesiątki przypadków, kiedy świetny naukowiec chce wrócić do Polski po latach zdobywania doświadczeń na świecie i nie ma dokąd. Poprzedni rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Karol Musioł poprosił kiedyś wydziały swojej uczelni, żeby zaproponowały własne wskaźniki oceny naukowców. - Okazało się, że jedna trzecia naukowców ma rzeczywiste wyniki, jedna trzecia pracuje przeciętnie, a jedna trzecia nie robi kompletnie nic." 
  2. A teraz fragmenty pięciu wystąpień w dyskusji opublikowanych wtedy (równocześnie) przez GW: - "Głównym problemem jest to, ze przy NORMALNYCH (a nie pojedynczo czy krotkotrwale rozbuchanych supergrantem) pensjach tylko desperaci (świadomi przeciętnosci) albo idealiści zostają [w kraju - JK]." - i dalej: "Sednem problemu jest organizacja pracy. Przecież ci sami ludzie, którzy tutaj biją głową w ścianę, po wyjeździe na Zachód dają sobie radę, niczym nie odstają od swoich zachodnich kolegów? Wracają do kraju, a tu - Czarna Dziura". - "...pensja jaką oferuje uczelnia w Polsce dla młodego naukowca jest ŚMIESZNA" - "A słyszeli Państwo Profesorowie i Politycy, że UE wprowadza zasadę ograniczania możliwość pobiera wynagrodzeń uzupełniających z grantów? Bo zakłada, ze naukowiec jest godziwie wynagradzany w zatrudniającej go instytucji. A do tego Polsce jak do nieba …" - "od 40 lat słucham tej samej dyskusji…Wyjechałem mając 30 lat. W Polsce nigdy nie będzie nauki stosowanej bo nie ma przemysłu, który finansuje takie badania. Na uczelniach powinno się pozostawić tylko niezbyt kosztowne badania podstawowe, o ile maja przyzwoite wyniki, …". I tak dalej.  
  3. A teraz smaczki z wywiadu z prof. Andrzejem Jajszczykiem (udanym szefem Narodowego Centrum Nauki - polskiej rozdajni grantów). Z Gazety Wyborczej (26 lipca 2013): "Chciałbym, żeby nakłady publiczne na badania podstawowe i stosowane były (w Polsce) choć równoważne! - Zacytuję słynnego astrofizyka, noblistę George’a Smoota: Gdybyśmy finansowali wyłącznie badania stosowane, to produkowalibyśmy jedynie coraz lepsze dzidy. To badania podstawowe odsłaniają ludzkości nowe horyzonty. Garstka polskich uczonych to poziom światowy, sporo jest przeciętnych i niemało bardzo słabych. Tym ostatnim nie dałbym pieniędzy na badania." - Ja także :-)
  4. Na koniec znów Gazeta Wyborcza, nieco później bo z 24 stycznia 2015. Mówią dwie humanistki, dr Nicole Dołowy-Rybińska i dr Agnieszka Pasieka: "Jak długo można powtarzać, iż najlepsi nie znajdują w Polsce miejsca i wyjeżdżają? Mobilność, hasło odmieniane przez wszystkie przypadki przez Unię Europejską i innych grantodawców, jest w gruncie rzeczy ściśle związana ze stabilizacją. Dużo łatwiej wyjechać na rok lub dwa ludziom, którzy wiedzą, że mają do czego wracać; dla których wyjazd na zagraniczne stypendium oznacza jedynie konieczność wzięcia urlopu naukowego i podnajęcia mieszkania, nie zaś pakowanie na rok lub dwa lata całego życia. Dużo łatwiej wyjeżdżać, jeśli ma się do czego wracać. -To właśnie od obrotnego promotora pracy doktorskiej zależy na polskich uczelniach wiele: najpierw jakieś tam zajęcia, potem pół etatu; profesor radzi cierpliwie czekać, albowiem wiadomo, że X. z jego zakładu będzie odchodził na emeryturę za parę lat, no więc proszę się przemęczyć te dziesiąt miesięcy i zwolni się etacik. -Tyle że polscy naukowcy woleliby wreszcie zacząć normalnie zarabiać, a nie dorabiać, przeznaczając pieniądze z grantów na badania, zakup sprzętu i książek, a nie na dokładanie do pensji lub wyjazd dziecka na wakacje. Woleliby też móc myśleć, że bez grantu badań co prawda nie zrobią, ale regularna pensja pozwoli ich rodzinie normalnie funkcjonować, im zaś realizować przynajmniej podstawowe zadania badawcze". - Przypominam, że to wszystko w temacie upadku nauki polskiej w czasach PO pochodziło z Gazety Wyborczej. 


Za granicę - kto tylko może. Masowy exodus ?


Niedawno sam minister Gowin w zawsze ciekawej audycji TVPInfo Młodzież kontra przypomniał, że wszystkich pracowników akademickich jest aktualnie w Polsce około stu tysięcy osób, a dodatkowe 35 000 wyemigrowało po 2004 roku. A te 35 000  to przecież obsada 35 statystycznych uniwersytetów (mniej więcej 1000 pracowków akademickich na jedną uczelnię), w tym, być może, conajmniej jednego, upragnionego - "elitarnego". Tego którego nie mamy, bo ani UJ and UW tej roli w standardach międzynarodowych nie pełnią. Szczególnie smutny jest fakt, że ponoć "legendarny" UJ po prostu zaprzestał działalności naukowej, a jego pracownicy przestali (statystycznie rzecz biorąc) publikować, bo nie mają czego i po co. Brak publikacji powoduje niskie pozycje rankingowe. Żaden szukający dobrego miejsca student takiego uniwersytetu nigdy nie wybierze, bo i po co. Nie przyjedzie tutaj także na stałe żaden szanujący sie profesor, który pracował już na jakims dobrym uniwersytecie. Przyjadą tylko uniwersyteccy filantropi, ale w ramach rozmaitych akcji i funduszów pomocy potrzebującym a jakoś zasługującym. 


Należy podkreśłić, że upadek polskich uniwersytetów nastąpił według min. Gowina "w ostatnich latach", co jest oczywiste z pobieżnej nawet analizy corocznych rankingów. Degradacja i obsuwanie się UJ w dół rozpoczęło się mniej więcej około 2009-2010. Malkontenci mogą sami zapoznać się z faktami (patrz podane linki do wyboru i koloru) i spróbować znaleźć odpowiedzialnych. - A winny jest przede wszystkim absurdalny, postPRLowski system, który z uporem maniaka jest pielęgnowany w Polsce. Dlaczego ? - Nietrudno zgadnąć.


Gdzieś w 2002-2003 kolega z sąsiedniej graduate school przyniósł mi obszerny artykuł z wiodącej gazety, gdzie obszernie opisywano, co jest planowane w Unii Europejskiej dla Polski w zakresie rozwoju uniwersytetów, gdy Polska zostanie do niej przyjęta. Otóż mojego kolegę (mnie także) zbulwersowało stwierdzenie w gazetowym anglosaskim wywiadzie, że plany te przewidywały dla "dużej Polski" tylko 6-8 uniwersytetów badawczych, a cała reszta miała być "dydaktyczna". - I patrzcie, Państwo. Stan ten został osiągniety w 2017. Polska nie ma dalej żadnego uniwersytetu elitarnego, posiada 7-8 uniwersytetów na poziomie badawczych [patrz wspomniana wyżej lista rankingowa Times'a - JK] i grubo ponad 100 państwowych szkół wyższych i całe mnóstwo prywatnych uczelni służących do dorabiania, a także do kształcenia "wysokokwalifikowanych pracowników" tak bardzo potrzebnych tejże Unii. 


Uwagi (głównie rozpaczliwe)


Jedynym sposobem na uratowanie polskiej nauki i polskich uniwersytetów jest całkowite (rewolucyjne, czasu nie ma) zakończenie  postsowieckiego-postPRLowskiego systemu. Polska Akademia Nauk powinna zostać zreorganizowana za wzór „zachodnich” akademii nauk. Tak samo nalezy przeorganizować instytuty PAN i te „resortowe”.


Uniwersytety powinny być zreorganizowane i prowadzone na wzór zachodni. Oceny wszystkich pracowników z profesorami na czele - co roku. Wybór rektorów - wyłącznie przez rady powiernicze. Na początek, najłatwiej byłoby zatrudnić kilku rektorów polskiego pochodzenia, którzy już dokładnie wiedzą, co należy zrobić.


A nade wszystko należy zatrzymać dalszą emigrację młodych, zdolnych pracowników, którzy obecnie są  ekonomicznie wypychani z polskich uniwersytetów. Te 80% nie pracujących naukowo profesorów, o których wspomniał prof. Kleiber, należy po prostu powoli przenieść w stan spoczynku.


Ale - najważniejsze - skończyć z trwającą od 1945 roku ogólną pauperyzacją polskich naukowców, tych z prawdziwego zdarzenia. Nic bardziej nie zdegradowało polskie uniwersytety i naukę bardziej niż przyzwolenie na drugie i, do niedawna, trzecie etaty. Profesor (oczywiscie taki prawdziwy) powinien być dostępny dla studentów, doktorantów i współpracowników codziennie do godziny 16-18, a nie biec na dworzec, aby dostać się na chałturę do Tarnowa czy podobnego miejsca. A każdy młody pracownik naukowy powinien otrzymywać godne uposażenie i powinien wiedzieć, że po kilkunastu latach  - gdyby zostal profesorem (oczywiscie prawdziwym) - to będzie miał bardzo dobrą pensję, a później bardzo dobrą emeryturę. Tak jak to jest na nieosiągalnym na razie „Zachodzie”. Dobór naukowców powinien być pozytywny, korzystny, a nie negatywny, promujący bylejakość.


Czy naprawdę nie można zaoferować prawdziwym profesorom pensji porównywalnych n.p. z sędziami ?


-------- 

* https://www.timeshighereducation.com/world-university-rankings/2012/world-ranking#!/page/0/length/25/name/Jagiellonian/sort_by/rank/sort_order/asc/cols/stats

 

** https://www.timeshighereducation.com/world-university-rankings/2017/world-ranking#!/page/0/length/25/name/Jagiellonian/sort_by/rank/sort_order/asc/cols/stats

 

*** http://www.natureindex.com/institution-outputs/poland/jagiellonian-university-uj/5450a7c5140ba089303a51f7


**** https://www.salon24.pl/u/j-krzemieniecki/585482,polityka-porownuje-rektorow-cambridge-i-uj


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo