Jadowitym piórem Jadowitym piórem
198
BLOG

Jak dura lex zamienił się w duralex

Jadowitym piórem Jadowitym piórem Polityka Obserwuj notkę 1

Nikt mnie nie przekona, że równość wobec prawa jest nad Wisłą faktem. To raczej tylko intencja pięknoduchów, konstytucyjny frazes, który – owszem – może i całkiem ładnie wygląda na papierze, lecz w praktyce okazuje się zupełnie niewykonalny.

Nie, żeby na przeszkodzie stały jakieś względy merytoryczne lub techniczne. Tych pozbyliśmy się przed dwoma dekadami. Barierą nie do pokonania są mentalność i tradycja, które – nawet jeśli nie przeszkadzają obiektywnej ocenie – nie pozwalają na jednakowe konsekwencje. Z całą pewnością można zatem stwierdzić, że społeczność polskich świętych krów rośnie w liczbę i siłę, niczym populacja królików w Australii po zasiedleniu przez Europejczyków.

Wyobraźmy sobie przez chwilę sytuację, kiedy to do prasy przedostaje się informacja, że przed międzynarodowym meczem piłkarskim zostaje na stadionie zatrzymany ważny urzędnik tarnogórskiego ratusza. Pijany jak bela awanturuje się, obraża ochroniarzy, grozi policjantom. Czyn swój nieopatrzny lokalny biurokrata przypłaciłby bez dwóch zdań natychmiastową śmiercią publiczną w wyniku ukamienowania, do którego ochoczo przystąpiłyby media, tubylcy i, zwłaszcza, anonimowe trolle internetowe.

Próżny trud, gdyż to tylko political fiction, stos przed magistratem nie zapłonie. Powyższych dokonań dopuścił się bowiem niejaki Jakub I., warszawski sędzia (nie, nie piłkarski, a z XIV Wydziału Karnego Sądu Rejonowego), niemniej poza naganą (którą korporacja wymęczyła po trzech latach) nic panu sędziemu-kibolowi nie grozi. Ponieważ strażników sprawiedliwości chroni immunitet, który ich samych stawia ponad nią.

A teraz inna scenka rodzajowa. Do starostwa powiatowego przychodzi dziennikarka z kamerą. Chce porozmawiać z naczelnikiem jednego z wydziałów o sprawach związanych z wykonywaną przezeń funkcją. W miejsce odpowiedzi na pytania reporterka słyszy jednak: „Won stąd, bo jak nie, rozbiję kamerę”, po czym naczelnik rzuca się na kobietę (w celach innych niż zazwyczaj). Szamotaninę rejestruje taśma.

Wiadomo, że gdyby tak postąpił, powiatowy urzędnik nie tylko nie zachowałby swojej posady, ale zapewne musiałby również odpowiadać za naruszenie nietykalności osobistej. Nie mówiąc już o tym, że do końca życia spacerowałby po mieście z etykietką „damskiego boksera”. A jakie konsekwencje poniósł za identyczne zachowanie zawodowy polityk? Oczywiście – żadne. Poseł Stefan Niesiołowski, nie takie „sukcesy” ma już na koncie.

Wreszcie akt trzeci, ostatni. Rzecznik prezydenta Siemianowic Śląskich, Michał Tabaka bierze udział w prywatnej – no, powiedzmy, że można ją tak nazwać – dyskusji internetowej. Nie przebiera w słowach, opisując adwersarzy w sposób wulgarny i prymitywny. Przebieg rozmowy dociera do mediów, a wkrótce pół województwa podziwia przebogaty zasób łacińskiego słownictwa siemianowickiego rzecznika.

Tym razem to nie fabuła. Zadanie domowe na dziś: zważywszy na funkcję głównego bohatera opisz, jakie poniósł konsekwencje. A skoro jesteśmy już przy łacinie; starożytni zasadę równości wobec prawa opisali czterema słowami: „dura lex, sed lex”. Z tradycji tej pozostał dziś tylko… Duralex, i to kojarzony cokolwiek odmiennie.

...

Kamil Łysik

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka