Nie planowałem tego filmu oglądać ale całkiem przypadkiem, po starej znajomości, otrzymałem zaproszenie na pokaz zorganizowany przez Korwinowców, Kukizowców, Ruch Narodowy i nie znaną ni firmę "Pokolenie Wolności". Imprezę, nad którą patronat objął poseł Apel rozpoczęło odśpiewanie hymnu i polityczne wystąpienia lokalnych "wodzów" tych ugrupowań, przerywane okrzykami "cześć i chwała bohaterom". Głos zabrał również pewien dziewięćdziesięciolatek, ponoć świadek tamtych wydarzeń. Może nie powinienem pisać źle o tym darowanym mi koniu ale wydaje mi się że muszę. Film "Historia Roja" to jeden z tych, po projekcji którego wychodzę z kina zniesmaczony, z mieszanymi uczuciami. I jeżeli patronat nad filmem objęli prezydeci RP wpierw zmarły L. Kaczyński, a następnie A. Duda, to mogę jedynie napisać, że to tylko bardzo źle o nich świadczy. W czasie projekcji z głośników raz po raz wyskakuje wyraz na literę "k", powszechnie uznawany za obelżywy, a z ekranu widać, że wyartykułował go człowiek młody... Tenże młodzieniaszek bardzo chętne i to szklankami wlewa w siebie wysokoprocentowy alkohol. Nie stroni również od seksu przedmałżeńskiego, za co koniec końców bardzo drogo zapłaci... Wyszystko to ogladają ludzie równi mu wiekiem, bo to oni stanowią większość widowni, otrzymując tym samym wzorzec bohatera wątpliwej jakości. Mam nadzieję, że film ten nie zostanie wzbogacony w napisy w językach obcych i nie będzie pokazywany młodzieży, ktora w lipcu przybędzie do Polski na Światowe Dni Młodzieży... Żywię też nadzieję, że Kościół Katolicki w Polsce, którego niektórzy arcypasterze bohaterów tego filmu zrównują niemal ze świętymi tegoż Kościoła nieco schłodzi celebrowanie kultu "żołnierzy wyklętych" i powróci na kurs i ścieżkę bardziej w duchu ewangelicznego przekazu miłości i miłosierdzia bożego. Utworzenie formacji militarnej, w ramach której funkcjonował bohater filmu - Rój - ja, narodowy demokrata XXIw. - poczytuję za błąd kardynalny Stronnictwa Narodowego. Samo on zresztą jako takiego znaczenia w rządzie londyńskim nabrało w chwili, kiedy nieszczęsne Powstanie Warszawskie i Mikołajczyk popsuli wszystko co było do popsucia i już wszystko było pozamiatane, a los Polski na 45 lat, jak się okazało, był już przesądzony. Przesądzona była też utrata ziem polskich położonych na wschód od Buga - polskiego Wołynia, Podola, Polesia, Rusi Czarnej i Czerwonej. Wilna, Nowogródka, Krzemieńca, Tarnopola, Stanisławowai Lwowa. NZW miało walczyć o powrót tych ziem do Polski, przeciwstawić się Armii Sowieckiej i zainstalowanych przez nią komunistów. Cel szczytny, ale "czasy już nie po temu", jak odpowiedziała onegdaj na nasze prośby o opowieści o tamtych czasach w liceum profesorka od historii... Chciała nam opowidzieć dużo jako że nastał solidarnościowy karnawał ale przyszły okoliczności stanu wojennego i już nie mogła... Ponownie "nastały czasy nie po temu", by młodzieży prawdę mówić, choćby trudną i gorzką. W tamtych czasach istalowania się w Polsce władzy komunistycznej pod sowieckimi auspicjami, nie przeczę, że dla narodowców niełatwych pozostała jedynie ścieżka wytyczona przez Bolesława Piaseckiego. Równie trudna i gorzka jest prawda o Mieczysławie Dziemieszkiewiczu Roju.... Ten szeregowy żołnierz ludowej I Armii Wojska Polskiego dopuścił się dezercji z I zapasowego pułku piechoty i przystąpił do NZW, bo człowiek dwudziestoletni głupiutki jest i nie ma ochoty sluchać rad i rozkazów człowieka z większym doświadczeniem i starszego stopniem - kapitana Zbigniewa Kuleszy ps. Młot, nawołujacego do zaprzestania działalności. Film opowiada o jego wyczynach w ramach tej formacji, a głównie o walce z niedawnymi kamratami, z których jeden zasilił szeregi ubecji. Na wyczyny te składały się napady na banki, sklepy, posterunki, grabieże pieniędzy, produktów spożywczych i furażu, niszczenie mienia, lincze i samosądy oraz zabójstwa. Ten dwudziestolatek, awansowany na st. sierżanta, nie wahał się przed niczym. Jego wataha grasowała na Mazowszu od 1945r. do 1951r. kiedy to stalinizm już rozkułaczał polską wieś. Wszystko to przedstawia ten film. Film bardzo źle zrealizowany, bo wszystkie te sceny przewijają się z zawrotną szybkością, jakby w przyspieszonym tempie. Widz nie przetrawił jeszcze jednego makabrycznego zdarzenia, a już częstowany jest następnym. Zażywszy, że całość to 150 minut jest to naprawdę ciężkostrawny posiłek intelektualny. Historia ma ten jeden błąd, że lubi powtarzać sie wciąż... Ziemie polskie nie po raz pierwszy były świadkami takiej sekwencji wydarzeń. Czterdzieści lat przed Rojem bojowcy z pepeesu również dopuszczali się takich ekscesów. Być może cel przyświecał im szczytny ale mord i rabunek zawsze pozostaną mordem i rabunkiem, o co upominał się Zygmunt Balicki jeden z ojców założycieli polskiego ruchu narodowego. Tamte bandyckie działania potępiał również Laureat Literackiej Nagrody Nobla Henryk Sienkiewicz. Czterdzieści lat później w buty bojowców pepeesu weszli narodowcy, zapomniawszy słów Balickiego i anatemu rzuconej przez Sienkiewicza. Cały ten epizod "żołnierzy wyklętych", jak i powstań narodowych, zaliczyć można do tych które w pamięci zachować należy i od czasu do czasu pochylić głowę w zadumie, a dusze poległych polecić Bogu w modlitwie, ale przykładu brać nie należy. Sami oni spełnili rolę nawozu użyźniającego glebę na ktorej rosło drzewo świadomości narodowej. Bardziej właściwym od "Historii Roja" byłoby przeniesienie na ekran opowiadania Janusza Krasińskiego "Skarga", opowiadajacego o przykrych konsekwencjach spotkania w swoim życiu oddziału "leśnych" i próbie udzielenia pomocy przez zwykłego polskiego chłopa. Taki film byłby bardziej pouczajacy i zapładniajacy intelekt młodego pokolenia niż wątpliwej jakości "Historia Roja". "Historia Roja" film fabularny prod. polskiej, 2015r. Scenariusz i reżyseria Jerzy Zalewski, w roli tytułowej Krzysztof Zalewski.
Inne tematy w dziale Polityka