Ktoś kto krytykuje dzisiejsze rządy za wlewanie w uszy Polaków pop – kulturowego bełkotu, także w postaci pop – katolicyzmu i pop – nacjonalizmu, wydaje się ukrywać za parawanem niezgody jakiś interesujący projekt polityczny. Jerzy Sosnowski, w ostatniej „Europie”, wydaje się mówić – potrzebujemy nacjonalizmu serio, to znaczy nie pop i nie nacjonalizmu anachronicznego a`la Narodowa Demokracja. Nowy konserwatyzm prawicy polskiej, powinien się zdaniem Sosnowskiego opierać także katolicyzmie, nowoczesnym katolicyzmie, sięgającym po dorobek personalizmu. Kwestią katolickiego potencjału politycznego chcę się zająć w przyszłych postach, dzisiaj więcej o nacjonalizmie. Czy Sosnowski ma rację, krytykując tradycję endecji? W wielu punktach tak. Sam jednak rozróżnia konserwatyzm polityczny od konserwatyzmu kulturowego. W opisie endecji, Sosnowski koncentruje się głównie na nacjonalizmie politycznym, na historycznej praktyce politycznej Romana Dmowskiego. Sięgnijmy zatem po pisma Dmowskiego i sprawdźmy, czy nie odkryjemy w nich czegoś ważnego w samym stylu myślenia. Czy myśl Dmowskiego nie zawiera ciekawego potencjału kulturowego?
Marcin Król w swej książce Patriotyzm przyszłości pisał: „Endecja, jak wszyscy nacjonaliści w nie w pełni rozwiniętych krajach, skazana była na szowinizm, ksenofobię i najsilniejszą oraz najbardziej wyrazistą formę tych postaw, czyli antysemityzm.” Nie wątpię w erudycję autora Liberalizmu strachu czy liberalizmu odwagi, ani w dokładną lekturę pism Dmowskiego. Jednak najdokładniejsza lektura nie eliminuje uprzedzeń. Król do Dmowskiego jest wyraźnie uprzedzony. A uprzedzeń tak łatwo się nie porzuca. Co gorsze, wsączają się one w lekturę kolejnych czytelników głębiej niż interpretacje. Uprzedzony – niejako z drugiej ręki – do pism Dmowskiego już nie wraca. Spróbujmy wbrew temu mechanizmowi sięgnąć głębiej niż tkwi to uprzedzenie. Roman Dmowski był nie tylko bardzo ważnym polskim politykiem i myślicielem, ale i wielkim Europejczykiem. Zdarzało się „temu endekowi”, przemawiać po francusku w międzynarodowym towarzystwie tak kunsztownie, że musiał swą wypowiedź upraszczać… po angielsku. Wracając więc do Dmowskiego, warto zadać sobie pytanie: czy można uczyć się postawy patriotycznej od tego „szowinisty”, „ksenofoba” i „antysemity”? I czy przypadkiem nie otrzymujemy odeń jakiegoś posagu, z którym możemy podróżować do Europy?
Powszechne przekonanie o tym co znaczy nacjonalizm jest nie tylko uproszczone ale i intelektualnie ubogie. Aby zrozumieć czym był patriotyzm (a może nacjonalizm? – tego jeszcze nie wiemy) Romana Dmowskiego, trzeba zwalczyć przekonania, które utrudniają nam samodzielne i pogłębione myślenie o sprawach narodowych czyli także europejskich.
W 85-tą rocznicę święta niepodległości jeden z największych autorytetów, Jan Nowak – Jeziorański, pisał iż patriotyzm jest ciepło kojarzącym się, pozytywnym uczuciem a nacjonalizm – światopoglądem szkodliwym i niebezpiecznym. „Patriotyzm jest wysoką wartością moralną, bo uczucie przywiązania do własnego kraju nie idzie w parze z nienawiścią do innych. Patriotyzm mieści w sobie szacunek i sympatię wobec patriotyzmu innych”. Natomiast nacjonalizm jest ideologią, która w oczach jego wyznawców uwalnia ich dążenia od hamulców natury etycznej. Własny naród stoi ponad wszelkimi innymi wartościami (…) Określenie interesu narodowego jako celu nadrzędnego uwalnia od norm etycznych i moralnych w dążeniu do niego”. Patriotyzm jest cnotą, nacjonalizm jest występkiem. Podobny sposób myślenia odnajduję u prof. Janusza Pajewskiego: nacjonalizm to ideologia, która interesy własnego narodu uważa za najwyższe i ostateczne kryterium, która dąży do podporządkowania tym interesom wszystkich kwestii moralnych, społecznych i politycznych.
Z powyższych definicji można by wnioskować, że nacjonalizm jest jednoznacznie złą ideologią, z której wynika przemoc wobec odmiennych narodowości a także wykazuje skłonności antydemokratyczne – jeżeli nie totalitarne. Zatem czym różni się od faszyzmu?
Gdybyśmy przyjęli wyżej wymienione definicje, przerażać powinna opinia Isaiaha Berlina, który pisał, że „w naszych czasach żaden ruch polityczny – w każdym razie poza światem zachodnim – nie ma większych szans powodzenia, jeśli nie wejdzie w sojusz z uczuciem narodowym”. Oczywiście można tę myśl zlekceważyć, skoro Berlin w swym eseju „Nacjonalizm: zlekceważona potęga” stawia tezę dotyczącą „reszty świata”, świata poza-zachodniego. Tymczasem wcześniej pisał: „znakomita większość suwerennych państw reprezentowanych dzisiaj w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ w znacznej części swoich zachowań kieruje się silnymi nacjonalistycznymi emocjami, w jeszcze większym stopniu niż ich poprzednicy z Ligi Narodów.” Czy wobec tak uniwersalnej w swym zakresie opinii możemy pozostać obojętni? Wprost przeciwnego zdania jest Marcin Król: „Z zasady nacjonalizm nie ma nic do powiedzenia, jest pasożytem patriotyzmu i z zawziętością pasożyta patriotyzmowi szkodzi. Ponieważ jednak nie dysponuje wartościami własnymi, a jego projekt – jeżeli nawet istnieje – jest jak wszystkie inne projekty nie do zrealizowania, jego przyszłość polityczną i jego zdolność duchowego i kulturowego oddziaływania można spokojnie zlekceważyć.”
Czy można wobec tego przemilczeć nacjonalizm i poddać się presji, którą trafnie opisuje Jerzy Szacki: „w niejednym „dobrym towarzystwie” po prostu nie przystoi być nacjonalistą w żadnym z możliwych znaczeń (podkr. moje) tego słowa. Jednak dalej pisze Szacki: „Niepokoi mnie to, że polskie pojmowanie nacjonalizmu czyni zeń fenomen peryferyjny, podczas gdy w rzeczywistości chodzi o sposób myślenia i odczuwania o niezwykle szerokim zasięgu (…) Nacjonalizm uległ u nas zdemonizowaniu. To prawda iż bywa (podkr. moje) on „złowrogim demonem naszego czasu”. Chodzi jednak o to, iż w oczach bardzo wielu normalnych ludzi naród należy tak samo jak w oczach nacjonalistycznych ekstremistów do sfery swego rodzaju sacrum i niepodobna ich przekonać, że może istnieć na tej ziemi coś jeszcze ważniejszego. W jakimś sensie są więc oni „nacjonalistami”, choć w wielu wypadkach są jak najdalsi od szowinizmu, ksenofobii oraz innych brzydkich rzeczy, jakie nawykowo kojarzy się u nas z nacjonalizmem.” Zgodny jest z Szackim Andrzej Walicki, który pisze iż w krajach anglosaskich, wszystkie ideologie ześrodkowane na pojęciu narodu, promujące więź narodową, tożsamość narodową, świadomość narodową i państwo narodowe określane są mianem „nacjonalizmu”. „Literatura naukowa tych krajów może więc używać tego terminu w znaczeniu szerokim i nie wartościującym; może mówić o rożnych typach nacjonalizmu (…) bez przesądzania z góry, co dobre, a co złe. W Polsce natomiast (…) obowiązuje język antynacjonalistycznej publicystyki, narzucającej używanie terminu <nacjonalizm> w znaczeniu sztucznie zawężonym i zabarwionym pejoratywnie. Nacjonalizm tak pojęty przeciwstawiany jest oczywiście patriotyzmowi.” Powyżej przedstawiłem przykłady tego rodzaju myślenia.
Prześledźmy zatem jakim nacjonalistą był Roman Dmowski. „Wszystko co polskie jest moje: niczego się wyrzec nie mogę. Wolno mi być dumnym z tego, co w Polsce jest wielkie, ale muszę przyjąć i upokorzenie, które spada na naród za to, co jest w nim marne.” Podobnie pisał Jan Józef Lipski, zdecydowanie niechętny tradycji endeckiej, jednak uczucie to opisywał jako „szlachetny patriotyzm”. Podobnie też pisze Władysław Stróżewski: „Odpowiedzialność wobec przeszłości oznacza, że musimy wziąć na siebie zarówno jej blaski, jak cienie. Gdybyśmy pominęli cienie, nie mielibyśmy prawa do blasku.”
„Jestem Polakiem – pisał Dmowski – więc obowiązki mam polskie: są one tym większe i tym silniej się do nich poczuwam, im wyższy przedstawiam typ człowieka.” Dmowski przedstawia wizję w której patriotyzm jest koniecznością moralną, uczucie patriotyczne jest oparte na etyce. „Czyż nie ogarnia nas wstyd na myśl, że my możemy odejść bez śladu, nie stworzywszy nic, nie dodawszy nic do tej budowy wieków, nie poprawiwszy żadnego z jej błędów?… Obowiązki względem ojczyzny – to nie tylko obowiązki względem Polaków dzisiejszych, ale także względem pokoleń minionych i tych, co po nas przyjdą. Z tego samego źródła rodzą się obowiązki względem innych narodów, względem ludzkości.” To bardzo wzniosłe słowa Dmowskiego. Sądzę iż przywiązanie do tradycji, poczucie obowiązku wobec przeszłych i przyszłych pokoleń Polaków, a także poczucie obowiązku pracy na rzecz Polski w imię wniesienia czegoś polskiego dla innych narodów, to nie są powszechnie znane myśli twórcy Narodowej Demokracji.
Nacjonalizm (Dmowski używa pojęcia nacjonalizmu wymiennie z patriotyzmem lub „nowym patriotyzmem”) w powszechnym przekonaniu opiera się na niechęci do innych czy na poczuciu wyższości nad innymi. Tymczasem Dmowski pisze dokładnie na odwrót: „Na głębszych podstawach oparty patriotyzm nie potrzebuje też żywić się i wspierać przekonaniem o wyższości swego narodu nad innymi, a poczucie niższości własnego narodu pod jakimkolwiek względem nie może zmniejszyć jego moralnej siły.”
Zobaczmy jeszcze co o samej nienawiści pisał Dmowski: „Nienawidzę ludzi nikczemnych, bez względu na to, czy są Niemcami, Moskalami, czy moimi własnymi rodakami, a może najwięcej w ostatnim wypadku.” Sądzę, że pod tym poglądem podpisałby się nie jeden rozsądny, acz niechętny tradycji Dmowskiego, przedstawiciel polskich elit. Doskonałą odpowiedzią Dmowskiego dla tych którzy widzą w nacjonalizmie opieranie się na uczuciach negatywnych jest następujące zdanie: „Upadek Rzeczpospolitej i następujący po nim szereg walk o niepodległość stały się źródłem patriotyzmu porozbiorowego, będącego raczej określeniem stanowiska względem obcych rządów, niż względem własnego społeczeństwa, raczej negacją obecnego panowania, niż pozytywną postacią przywiązania do własnego kraju czy narodu.”
Tymczasem Stróżewski pisze konsekwentnie z opisywaną przez Walickiego i Szackiego tendencją: „Jeśli postawę patriotyczną scharakteryzować można lapidarnie w typowym stwierdzeniu: „dobrze, że nasze” to postawa nacjonalistyczna wypowiada się w: „dobre bo nasze.” Ale wtedy zaczyna być niebezpiecznie. Jeśli dobre jest to, co nasze, i dlatego, że nasze, czy nie należy naszego narzucić innym – jako dobre?” U Stróżewskiego niezwykle inspirująca jest myśl iż „największą tragedią patrioty jest odwrócenie się narodu od ideałów, które są dobre same przez się, do celów, które zostały zabsolutyzowane dlatego, że są narodowe.” Wydaje mi się, że oskarżanie Dmowskiego o taki błąd byłoby niesłuszne. Dmowski nie gloryfikuje czegoś tylko ze względu na to, że polskie… Nawołuje on do obrony tego co polskie tylko w sytuacji, kiedy w polityce brutalnie postępują wszyscy, kiedy Niemiec broni tego co niemieckie, a Francuz tego co francuskie. Dmowski potępia nasz „wypaczony sposób myślenia politycznego”, w którym naród nasz „niedołęstwo nazwał szlachetnością, tchórzliwość – rozwagą, służbę u wrogów – działalnością obywatelską, zaprzaństwo – prawdziwym patriotyzmem.” Jak mówił kiedyś w Polsce Rocco Butiglione: „to my jesteśmy Europą, Europą jest Polska, Europą są Włochy. Nie istnieje inna Europa, w której moglibyśmy doświadczać naszej narodowej tożsamości. (…) Europa, którą budujemy, nie jest rajem na ziemi, lecz miejscem walki.”
Nie jest to jednak sprawa rozstrzygnięta. Należy cięgle konfrontować się z postawionym przez Władysława Stróżewskiego zarzutem. Zobaczmy jednak czy „dobrze, że nasze” nie łączy się w jakiś sposób z „dobre bo nasze”.
Nie przeszkadza mi gdy Anglik uważa Zjednoczone Królestwo za najwspanialsze. Nawet podoba mi się jego punkt widzenia. Podoba mi się właśnie dlatego, że w moim przekonaniu Polska jest wyjątkowa. Chcę w swoim nacjonalistycznym ujęciu patriotyzmu rozumieć tę wyjątkowość jako coś najlepszego. Dokładnie z takich samych pobudek jak mąż uważa, że jego żona jest najpiękniejszą kobietą świata. Swój stosunek do Ojczyzny-narodu możemy porównać do domu – wszędzie dobrze ale w domu najlepiej. Patriotyzm mówi o gotowości do poświęcenia i zrezygnowania z dobra indywidualnego dla dobra wspólnoty, ojczyzny. No ale w imię czego pytam? Właśnie w imię owego – wszędzie dobrze ale w domu najlepiej. Wyróżniamy swojskość bo jest najlepsza. Nie można zajadać się pierogami z kapustą usiłując jednocześnie upierać się, że inne potrawy smakują „inaczej” ale „są tak samo” pyszne. Zatem nie tylko „dobrze, że nasz dom” ale i „dobrze, bo nasz dom”(!)
Jeżeli mam się spotkać z Anglikiem, który zabiega o to aby być angielskim, nie mogę nie być polskim. Gdybym z troski o innego próbował zostać przeźroczystym patriotą, to albo zafascynowałbym się angielskością Anglika albo bym go znienawidził pogrążając się w kompleksie nieokreśloności. Aby spotkanie było wartościowe potrzeba spotkania podmiotów świadomych swej tożsamości. Dlatego zaryzykowałbym tezę, że trudno być patriotą („dobrze, że nasze”) nie będąc jednocześnie nacjonalistą (dobre, bo nasze”). Patriotyzm to nie tylko racja ale i duma!
Musimy przestać nazywać Dmowskiego nacjonalistą albo musimy zrewidować samo pojęcie nacjonalizmu. Ponieważ sam Dmowski używał pojęć patriotyzm i nacjonalizm wymiennie, czasem też precyzując, że nacjonalizm jest nowoczesną formą patriotyzmu, byłoby wysoce kłopotliwe przeprowadzić „denacjonalizację” Dmowskiego i nawoływać do nazywania go patriotą – tym bardziej wbrew ukształtowanym już powszechnie sądom. Dlatego ważne wydaje się pogłębianie refleksji nad patriotyzmem i nacjonalizmem. Być może odkryjemy coś na kształt nacjonalizmu pozytywnego (?).
Szczególnie inspirujące są uwagi Jarosława Gowina, który wyróżnia trzy rodzaje nacjonalizmu: biologiczny, metafizyczny i kulturowy. O ile dwa pierwsze wydają się autorowi Kościoła w czasach wolności niebezpieczne dla demokracji o tyle właściwe rozumienie nacjonalizmu kulturowego może być źródłem odrodzenia postaw republikańskich: „(…) chodzi o wypracowanie takiej formuły nacjonalizmu, która nie tylko nie działałaby niszcząco na wątłą tkankę polskiej demokracji, ale która – przeciwnie – mogłaby stanowić jej etyczny substrat. Aby stało się to możliwe, trzeba – co oczywiste – wyplenić pozostałości etnicznego myślenia o narodzie (nacjonalizm biologiczny – przyp J.L.); trzeba jednak także wyzwolić się z pojmowania wspólnoty narodowej jako bytu samoistnego (nacjonalizm metafizyczny – przyp J.L.).”
Namysł nad relacjami między etyką a nacjonalizmem kulturowym wydaje się być pilną potrzebą wynikającą wprost z powyższych rozważań. Na koniec dwie myśli Dmowskiego, które powinny zostać poważnie potraktowane przez współczesne pokolenie młodych Polaków: „Polska niepodległa więcej, niż dzisiejsza, będzie potrzebowała patriotów szerokiej miary, ludzi poważnie i głęboko pojmujących swój stosunek do narodu, do jego potrzeb, interesów, dążeń, i większe by może dla niej z ich braku wypływało niebezpieczeństwo”. Co zatem należy robić? Nie bać się, poszukiwać i dyskutować odważnie, „zajrzeć w oczy prawdzie, odsłonić zagadnienia naszego nowoczesnego bytu narodowego – to największe zadanie dzisiejszej umysłowości polskiej” – pisał 100 lat temu Roman Dmowski.
(fragment tekstu opublikowanego w "Pressjach", nr 6-7/2006)
Marcin Król, Patriotyzm przyszłości, Warszawa 2004, s. 31
Jan Nowak – Jeziorański, O patriotyzmie i nacjonalizmie, „Gazeta Wyborcza”, 10 – 11 listopada 2003
Isaiah Berlin, Pod Prąd, Poznań 2002
Jerzy Szacki, O narodzie i nacjonalizmie, „Znak” nr 4/1997
Jan Józef Lipski, O dwóch patriotyzmach i o dwóch ojczyznach, Warszawa 1982
Fragment wykładu wygłoszonego 12 stycznia 2005 w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
Jarosław Gowin, Kościół w czasach wolności, Kraków 1999
Inne tematy w dziale Polityka