jan0403 jan0403
313
BLOG

Przypadek? Wykluczone.

jan0403 jan0403 Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Kiedy podczas Mszy św. wypowiadamy słowa: „Wierzę w jednego Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i  niewidzialnych”, ciągle na nowo dokonujemy podstawowego aktu poznawczego. Spoglądając bowiem na otaczający nas świat, na wszelkie istniejące w nim byty, wreszcie na nas samych, musimy zadać sobie podstawowe pytanie, mianowicie pytanie o autora. Czy może istnieć cokolwiek bez sprawcy? Gdy słyszę, jak ktoś powiada, że świat w kształcie, w jakim go znamy, to efekt przypadkowych zdarzeń następujących po sobie od jakiegoś mitycznego punktu „0”, zastanawiam się, czy możliwym jest, aby dzieło najdoskonalsze jako jedyne pozostawało bez autora. Odwiedzanie najznakomitszych galerii sztuki, zachwycanie się genialnymi wynalazkami techniki uczy nas, że do stworzenia czegokolwiek potrzebna jest wola, ta, która pozwala powiedzieć: „Niech powstanie”. Niech powstanie to dzieło, a nie jakieś inne, w takim, a nie innym kształcie. W takim kształcie? Ale w jakim? I tu potrzebne są kolejne dwa narzędzia: wyobraźnia i rozum. Wyobraźnia pozwoli zobaczyć kształt, zanim powstanie, a rozum podpowie, jak ten kształt osiągnąć i czy właśnie taki kształt ma sens, ma cel, czy właśnie taki kształt jest najlepszym z możliwych i czy w ogóle jest możliwy. Wola, wyobraźnia i rozum – te trzy narzędzia są ważne szczególnie wtedy, gdy nie ma żadnego wzorca. A natura wzorca nie ma, przynajmniej w naszym ograniczonym rozumieniu, jest tworem na wskroś oryginalnym, sama zresztą jest wzorcem dla każdego innego dzieła.

A teraz wrócić trzeba do początku i wybrać dowolny fragment zawartego w Księdze Rodzaju opisu stworzenia świata:

I rzekł Bóg: Niech powstaną jasne światła na sklepieniu nieba, aby oddzielały dzień od nocy i stały się znakami świąt, dni i lat! Niech będą jasnymi światłami na sklepieniu nieba, aby oświecały ziemię. I stało się tak. Uczynił więc Bóg dwa wielkie, jasne światła: światło większe, aby panem było dnia, i światło mniejsze, by panem było nocy; a także i gwiazdy. I umieścił je Bóg na sklepieniu nieba, aby oświecały ziemię, a panując nad dniem i nocą oddzielały światło od ciemności. I widział Bóg, że to jest dobre.

Mamy tu wszystko, i wolę, i wyobraźnię, i rozum. Jest owo Boskie: „Niech powstaną”, jest określony kształt, jest forma, jest wyznaczony cel, jest wreszcie ocena. Nie mogło inaczej być. Kiedy szukamy dowodów na istnienie Boga, nie możemy pominąć doskonałości, harmonii i celowości natury. Ona bowiem nie może być dziełem przypadku. Znając rachunek prawdopodobieństwa, potrafimy powiedzieć, że rzucając kostką do gry, mamy 6 możliwych wyników, jeśli weźmiemy dwie kostki, tych wyników będzie już 36, kiedy dodamy jeszcze jedną, okaże się, że możliwych układów jest już 216. Za każdym razem prawdopodobieństwo konkretnego układu jest mniejsze i gdzieś tam przy dodawaniu kolejnych kostek zbliża się do zera. A jak to wygląda, kiedy zamiast kostek do gry zbierzemy wszystkie atomy tworzące nasz Kosmos i wyobrazimy sobie wszystkie możliwe ich ruchy? Prawdopodobieństwo stworzenia konkretnego układu jest praktycznie równe zeru. A ma to być układ idealny, w pełnej harmonii, w pełni funkcjonalny! Ktoś powie, że to nie tak, że wszelkie poruszenia w Kosmosie nie następują przypadkowo, lecz według pewnej reguły. No właśnie. Potrzebny jest Rozum, potrzebna jest Wola, aby taką Regułę ustanowić. Jest Bóg, Stwórca wszystkiego, co istnieje. Przypadek bowiem nie ma woli, rozumu ani też wyobraźni, a te dyspozycje są niezbędne, aby ograniczyć możliwe układy do niezbędnego minimum i uzyskać konkretny efekt.

Jest zatem Bóg, doskonały Artysta, ten, który z samego siebie stwarza dzieło, które jest Jego odbiciem, Jego zamysłem. O tę prawdę częstokroć ociera się sztuka, czerpiąc inspirację z owej harmonii Boskiego dzieła. Ta największa, ukazując doskonałość świata, odkrywa jednocześnie jego Stwórcę, dowodzi, że bez Boga owa doskonałość Kosmosu zaistnieć by nie mogła, że świat bez Boga byłby logicznym błędem, absurdem, niemożnością. Już kiedyś pisałem tu o znanej pieśni Jana Kochanowskiego. Dzisiaj chcę cytować ją ponownie, bo nawiązując do Księgi Rodzaju, staje się hymnem na cześć piękna świata i jego Stwórcy:

Tyś pan wszytkiego świata, Tyś niebo zbudował

I złotymi gwiazdami ślicznieś uhaftował;

Tyś fundament założył nieobeszłej ziemi

I przykryłeś jej nagość zioły rozlicznemi.

Pokazuje także wolę, twórczy zamysł i mądrość Najwyższego:

Za Twoim rozkazaniem w brzegach morze stoi,

A zamierzonych granic przeskoczyć się boi;

Rzeki wód nieprzebranych wielką hojność mają.

Biały dzień a noc ciemna swoje czasy znają.

Wreszcie zaświadcza funkcjonalność i celowość świata, w którym każdy element ma swoje przeznaczenie, ale też zabezpieczony byt:

Tobie k’woli rozliczne kwiatki Wiosna rodzi,

Tobie k’woli w kłosianym wieńcu Lato chodzi.

Wino Jesień i jabłka rozmaite dawa,

Potym do gotowego gnuśna Zima wstawa.

 

Z Twej łaski nocna rosa na mdłe zioła padnie,

A zagorzałe zboża deszcz ożywia snadnie;

Z Twoich rąk wszelkie źwierzę patrza swej żywności,

A Ty każdego żywisz z Twej szczodrobliwości.

Tak to poeta, opisując i interpretując świat, staje się Bożym świadkiem, staje się tym, który uchyla rąbka tajemnicy. Czyż może być piękniejsza funkcja sztuki niż otwieranie ludzkiej duszy i ludzkiego wzroku na Boga? Kochanowskiemu wtóruje po kilku stuleciach Jan Kasprowicz, dostrzegając Boże dzieło nie w harmonii Kosmosu, a w najbliższym otoczeniu. Świerkowa chata, ogród, jesionowa aleja, droga, łąka, las, a nieco dalej – górskie szczyty, pewnie widziane z perspektywy podhalańskiej Harendy. Nic szczególnego, a jednak…

Nie ma tu nic szczególnego…

Bo jakiż cud tu być może,

Gdzie w wieczór na górskich szczytach

Żagwią się ognie boże?

(…)

Z głębin tych mroków błękitnych –

Walczący z chwiejnością ludzie! –

Przepływa ku mnie dziś pewność

O cudzie i o niecudzie…

A jednak Boża obecność zaznacza się wszędzie, także tam, gdzie nic szczególnego, gdzie wszystko proste, zwyczajne, bliskie. Wszędzie widoczna jest ta niepojęta Wola, nienaruszona Logika, doskonały Zamysł. Wszędzie widoczny jest Bóg.

Na koniec chciałbym jeszcze posłużyć się ujęciem baśniowym. W Opowieściach z Narnii C. S. Lewisa spotykamy bowiem cudny obraz symbolizującego Boga Lwa wyśpiewującego stwarzany świat. A muzyka to tworzenie, muzyka to droga do absolutnego piękna, muzyka to wreszcie uczucie.

Lew chodził tu i tam po pustej, nagiej okolicy i śpiewał nową pieśń, bardziej melodyjną i rytmiczną, bardziej delikatną i falującą niż ta, którą wezwał na niebo gwiazdy i słońce. I kiedy tak chodził i śpiewał, dolina zazieleniła się trawą. Zieleń rozlewała się wokół niego jak woda z potężnego źródła, a potem płynęła po zboczach wzgórz jak fala. (…) Z każdą chwilą młody świat stawał się cieplejszy i żywszy. (…) Przez cały czas Lew krążył po okolicy, nie przestając śpiewać. (…) Kiedy się słuchało jego śpiewu, SŁYSZAŁO się w nim te rzeczy, które stwarzał; kiedy się rozejrzało wokoło, już tam były.

Świat, który nas otacza, którego cząstką sami jesteśmy, odznacza się doskonałością zamysłu, pełną harmonią praw nim rządzących, niezwykłym pięknem. Czy wyłonił się z pustki, z nicości, wskutek jakichś przypadkowych procesów, wskutek nieuporządkowanych ruchów materii, która zresztą wzięła się nie wiadomo skąd? Wykluczone. To może być tylko dzieło Istoty dysponującej wolą, rozumem, wyobraźnią, których nie da się zmierzyć, bo są nieskończone. To może być tylko dzieło Istoty kierującej się nieskończoną miłością. To może być tylko dzieło Boga.

jan0403
O mnie jan0403

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo