Sobotnia (17.III) rozmowa dziennikarza TVN z rodzicami tragicznie zmarłej Madzi była dla mnie przekroczeniem granicy. Uczono mnie, że są miejsca, w które nie wolno wchodzić z kamerą i mikrofonem. Nagrywać agonii człowieka, epatować widokiem zwłok, wyciągać z dziecka, co czuje chwilę po katastrofie, w której zginęli jego rodzice, zadawać pytań matce, co by zmieniła w tym dniu, w którym wypadło jej dziecko z rąk ?
Skulone postacie rodziców Madzi z trudem odpowiadały na włażące w ich wnętrze prostackie, dziennikarskie pytania. Dali się ustawić jak dwa ustylizowane manekinki . Dlaczego? Zostali przez otoczenie zaszczuci, potrzebują pomocy, prawdopodobnie dziennikarz przekonywał, że to dla ich dobra.. Jeśli stacja TVN24 chciała podjąć temat okrutnego stosunku otoczenia do rodziców Madzi, mogli nagrać sprzedawców, którzy odwracają się plecami, kioskarza, sąsiadów a potem przeprowadzić rozmowę z psychologiem, socjologiem itp. Wtedy dziennikarz poruszyłby ważny problem i pomógł tej znajdującej się w tragicznej sytuacji, zaszczutej rodzinie. Wykazałby szacunek dla ludzkiego cierpienia, uszanowałby ludzką godność.
Ale przecież nie o to chodzi, lecz o news, ekskluzywny wywiad, epatowanie, oglądalność. To "mięcho" jak wiszące zwłoki przyciąga gapiów. Dla osiąganych tym słupków oglądalności , przekładalnych na pieniądze, ma się argument: "naszym obowiązkiem jest informować". Tak, należy informować, ale w jaki sposób ? Nie jest tak, że media mają prawo żywić się krwią. Jeśli to robią, przekraczają granice przyzwoitości. Widzowie, słuchacze godząc się na to - bezwiednie dziczeją.
Ten blog jest miejscem debaty o mediach, które wpływają na nasze myślenie, ale nie tylko.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura