W sprawie Ketmana

Przyznam  szczerze, że pojawienie się Ketmana niespecjalnie wywołało we mnie jakieś emocje. Ale u wielu blogerów – tak. Nie dziwię im się zresztą.

Mój stosunek do Maleszki jest taki jak wszystkich oburzonych na blog Ketmana, ale ja podejrzewam, że w blogosferze (być może więc i tu) funkcjonuje wielu byłych, a pewnie i aktualnych, donosicieli czy ludzi służb. Skontrolować tego nie możemy. I stąd moja letnia reakcja. Nie czuję się z tym rewelacyjnie, ale takie są m.in. koszty otwarcia blogosfery dla każdego.

Niemniej – apelowało to słusznie kilka osób – coś z tym fantem w końcu zrobić trzeba. Powodów do skasowanie bloga Ketmana - o co apelował Rybitzky - nie ma. Regulaminu nie złamał. Czy bloger podszywa się pod Lesława Maleszkę? Trudna to teza do obrony, bo termin "Ketman" funkcjonuje od czasu „Zniewolonego umysłu” i nie jest zarezerwowane dla Maleszki. A on sam nie napisał wprost, że jest LM.

Pytanie co bym zrobił, gdyby Maleszka zaczął u nas rzeczywiście pisać jako Maleszka? Na pewno – jak sugeruje Jarecki – nie zrobilibyśmy go „czerwonym”. Zablokować, bym go nie zablokował, dopóki regulaminu nie złamie. Zapewne poprosił bym go, żeby zwiewał.

Było zapewne naszym błędem, że jego tekst pojawił się na SG. Nie powinien i już nie będzie. Chyba, że zmieni nick i nie będzie prowokował. Prawdą jest, że bloga z nickiem Stalin czy Hitler też byśmy nie promowali, niezależnie od jego zwartości. Więc Ketman, póki jest Ketmanem nie będzie gościł na SG. Kogo fascynują jego marne zabawy – i tak go znajdzie.

P.S Dopisane później. Problemem zasadniczym oczywiście nie jest sam nick, ale teksty, które prowokują fatalne awantury. Pisząc "póki Ketman jest Ketmanem" miałem na myśli to, co on przez bycie Ketmanem rozumie. I w jaki sposó prowokuje innych dyskutantów w Salon24.