Janusz  Żurek Janusz Żurek
208
BLOG

Fabryka osocza, czyli kto rządzi Polską?

Janusz  Żurek Janusz Żurek Gospodarka Obserwuj notkę 5
Dzisiaj (23.03.23) Na konferencji prasowej Konfederacji Korony Polskiej zadano pytanie: Czy Ministerstwo Zdrowia robi biznes na polskiej krwi? 3 lata temu napisałem tekst o LFO oparty na rozmowie w Radio24:


    Wczoraj wieczorem (01.03.2020) przed godziną dwudziestą czwartą wysłuchałem ciekawej rozmowy w Radio 24 z prof. Łapińskim  byłym ministrem zdrowia w rządzie Leszka Millera i późniejszego doradcy premiera Cimoszewicza.
    Rozmowa pomiędzy redaktorem i prof. Łapińskim toczyła się wokół afery związanej z Laboratorium Frakcjonowania Osocza (LFO), jakie miało powstać w Mielcu.

     Inwestycję rozpoczęto w 1995r., ale decyzje o jej powstaniu musiały być wcześniejsze. Prof. Łapiński opowiedział jedynie o przesłankach jakie kierowały osobami zaangażowanymi w plan  utworzenie takiego laboratorium. Polska w tamtych czasach miała dobrze rozwinięty system krwiodawstwa i krew stosunkowo dobrej jakości. Niestety  nie miała możliwości produkowania z tejże krwi preparatów krwiopochodnych. Sprzedawała więc krew do Szwajcarii otrzymując w zamian preparaty, przy czym nikt nie gwarantował, że będą one pochodziły z polskiej krwi.

 W tamtych czasach na Zachodzie szerzył się AIDS, a krew sprzedawały najczęściej osoby z marginesu społecznego (słowa profesora). Zaczęły więc zdarzać się tam (najpierw we Francji) zakażenia powodowane preparatami krwiopochodnymi. W dodatku za kilka lat miała się skończyć umowa ze szwajcarską firmą ZLB na przerób polskiej krwi. Podjęto więc w kręgach rządowych decyzję o wybudowaniu  Laboratorium Frakcjonowania Osocza w Polsce.

Grupa polonijnych „biznesmenów” uzyskała gwarancje rządowe na kredyt i budowa miała się rozpocząć. Gdy kończyła się umowa ze szwajcarską firmą, a LFO miało zgodnie z planem ruszyć z produkcją frakcji osocza wydało się, że żadnej fabryki nie ma! W miejscu fabryki stała tylko pusta hala na piasku (bez podłogi). Okazało się też, że posiadający gwarancje rządowe Kredyt Bank wytransferował 61 mln kredytu przeznaczonego na budowę na zagraniczne konta, między innymi na konto fabryki cukierków. Oczywiście zgodnie z rządowymi gwarancjami z państwowych (czyli naszych) pieniędzy przelano na konta banku 60 mln zł w celu refundacji bankowych „strat”.
To, że Kredyt Bank nie miał nadzorować etapów budowy i nie sprawdzał celowości przelewów jest dla wszystkich włącznie z „aparatem sprawiedliwości” oczywistą oczywistością w takim przypadku.

Rozmowy ministra Łapińskiego z premierem Millerem w sprawie LFO nic nie dały, a wręcz, jak mówił, zakazano mu się tą sprawą zajmować. Wzywany był też do prezydenta Kwaśniewskiego, który ostrzegał go, aby się w sprawy nie mieszał i przestał się LFO interesować. Podobnie zresztą było gdy pan profesor był doradcą premiera Cimoszewicza. Ponieważ jednak sprawy nie dało się ukryć i była na tyle śmierdząca, że jak się wyraził profesor, aferą musiała, chcąc nie chcąc, zająć się „Nadzwyczajna Kasta”. Sądy orzekły jednak, że członkowie ówczesnej władzy, nie mieli o sprawie i jej skomplikowanych problemach pojęcia, więc nie można ich za to ukarać. Skazano tylko dwóch „biznesmenów”. Jednego na 4 lata, a drugiego na pół roku, bo udało się ustalić, że przelał 3 mln złotych na własne konto.

Oczywiście Polska była zmuszona podpisać kontrakty ze Szwajcarami na dostawę preparatów krwiopochodnych i tak jest do dzisiaj. A w grę wchodzą, jak wynikało z rozmowy, kontrakty nie na jakieś tam „marne” miliony, ale miliardy (złotych, dolarów, euro?).

Co z tej rozmowy na radiowych falach wynika?
Ano, że jako Polacy rządzić się sami nie możemy. Być może w grę wchodziła także pazerność ówczesnych decydentów, ale jako wyznawca teorii spiskowych przedstawiam, sobie kulisy afery  LFO następująco:

Gdy tylko „Szwajcarzy” dowiedzieli się, że miliardowy kontrakt z Polską mogą utracić, uruchomili „Grupę” nadzorującą polskie władze, która wytłumaczyła IM, że przy takich pieniądzach, to mogą rozstać się nie tylko z własnymi majątkami, ale i z własnym życiem (a także swoich bliskich), jeśli będą stawiać jakikolwiek opór. Jak będą „się słuchali”, to z „aferowego tortu” coś im za posłuszność też skapnie na szwajcarskie konta. - A co będzie jak prokuratorzy i sądy zaczną węszyć? - mogli zapytać decydenci. - O to się nie martwcie. Wszak całkowicie panujemy na „Nadzwyczajną Kastą”! - mogło paść w odpowiedzi.

Ile podobnych wcześniejszych działań na rzecz dobrobytu i samodzielności Polski zostało w zarodku zduszonych, a i obecnie jest duszonych nigdy się nie dowiemy. Po skowycie i ciągnących się do dziś atakach ze strony UE, a także rodzimych „opozycjonistów”, jakie nastąpiły po odebraniu pieniędzy mafii paliwowej możemy tylko przypuszczać, że sporo!  Ale nawet rząd PiS, który zrobił dla Polaków coś więcej niż poprzednie, które tylko wszelkimi możliwymi sposobami hamowały rozwój polskiej przedsiębiorczości, musi nadal liczyć się z „nadzorcami” o czym świadczą pewne tematy i przedsięwzięcia, których ruszać nadal nie może.

 Chodzi zwłaszcza o sprawy konstytucyjno ustrojowe.
Na przykład „haki” na polityków - Zbiór Zastrzeżony, „Aneks Macierewicza”.
Ustawy IPN - przymus konsultacji ustaw z innymi narodami i organizacjami.

Z zawodu elektronik, z wykształcenia inż. elektryk (AGH), z urodzenia optymista

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka