Rząd Tuska rzeczywiście jest jak Stadion Narodowy. Też ma nad sobą kryszę, której ktoś ostatnio nie domyka...
1. I i co z tego, że stadion zalało?
Wiadomo, że jak coś walnie, to się urywa, a jak pada, to się zalewa. Nikt się przecież nie utopił, więc nic się nie stało, państwo zdało egzamin. Okazało się na przykład skuteczne w ściganiu dowcipnisia, próbującego na stadionie pływać.
Że dachu nie zamknęli? Na deszcz mieli zamykać? Padało, dach by się zamoczył, może nawet by przeciekał, a szkoda, bo jest nowy. Nic się nie stało, Polacy nie przesadzajcie, nic się nie stało!
2. Że woda nie odpływała, że murawa się zmieniła w grzęzawisko? Bo drenów nie było. Budując ten najdroższy stadion nowoczesnej Europy główna troską było drenowanie pieniędzy, a nie murawy.
Ale przecież woda nie będzie tam stała wiecznie, bo woda ma to do siebie, że się gromadzi, a potem spływa. Więc ze stadionu też spłynie do pobliskiej Wisły, a Wisłą już wprost do Bałtyku.
3. Owszem, premier Tusk mówił, że jego rząd jest jak Stadion Narodowy. Bo jest. Rząd Tuska, tak jak stadion, ma nad sobą kryszę, w tym przypadku medialną, tyle że ostatnio ktoś tej kryszy nie domyka, stąd kłopoty, a chwilami wrażenie, że rząd się topi. Ale spokojnie – co jak co, ale pływać ten rząd potrafi, żadna woda mu nie straszna.
4. Był pomysł, żeby na Stadionie Narodowym zorganizować skoki narciarskie. Okazuje się, że na tym wielofunkcyjnym stadionie można też urządzić regaty.
Inne tematy w dziale Polityka