W Rosji zamach? Na prezydenta? Niemożliwe!
1. Wiadomość z sieci:
Czeczeńscy rebelianci "polowali" na Władimira Putina przynajmniej od 2006 roku, a niektórzy z nich mogli kontaktować się w Europie z przedstawicielami Al-Kaidy. Stopniowo ujawniane są kolejne ustalenia śledczych w sprawie planowania zamachu na Putina.
2. Rosyjska telewizja się podnieca, bzdury opowiada, powołując się na źródła rządowe, że byli jacyś terroryści, jakiś Osmajew i Gisajew, jakiś trotyl na Prospekcie Kutuzowa... zabrakło tylko dwóch wybuchów, sztucznej mgły i helu. To znaczy wybuch był, ale jeden i to nie w Moskwie, tylko bodaj w Odessie (Ech, Wysocki - kotoryj raz leczu Moskwa – Odessa...)
3. Porąbało tych Rosjan. Zamach? Na prezydenta? W Rosji? Oszołomstwo jakieś...
Trzeba ich przysłać na szkolenie do Polski. Tu natychmiast dowiedzieliby się, że:
Po pierwsze – zamach w Rosji jest rzeczą absolutnie niemożliwą. Katastrofa z winy pilotów owszem, może się zdarzyć, ale zamach – nigdy!
Po drugie – trotyl na Prospekcie Kutuzowa mógł pochodzić z czasów II wojny światowej a nawet i z wojny napoleońskiej, kiedy to o Moskwę toczyły się zacięte walki, mogli go też przywlec weterani wojny w Afganistanie. Prokurator wojskowy Szeląg mógłby im też wyjaśnić, że jeśli na Prospekcie Kutuzowa znaleziono trotyl, to jeszcze nie dowód, że go znaleziono i to nie znaczy, że go stwierdzono lub nie stwierdzono, a badania muszą potrwać co najmniej pół roku.
I po trzecie – jeśli nawet fakty wskazują na zamach, to tym gorzej dla faktów.
4. Jakie to szczęście, że my Polacy, w większości (56 procent) wciąż nie wierzymy, ze ktoś mógł chcieć zabić prezydenta. W Rosji tej wiary za grosz nie mają...
Inne tematy w dziale Polityka