„Naród, który traci pamięć przestaje być Narodem – staje się jedynie zbiorem ludzi, czasowo zajmujących dane terytorium.”
Dzisiaj, w 68. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, słowa Marszałka Józefa Piłsudskiego skłaniają do refleksji i pokazują, jak wielka jest różnica między klimatem intelektualnym II a III Rzeczypospolitej. Gdy Polska po 123 latach odzyskiwała niepodległość, dla jej elit oczywistym było, że nowe państwo należy budować na trwałych wartościach, że pielęgnowana musi być tożsamość narodowa, dzięki której udało się przetrwać zabory.
Świadczy o tym m.in. sposób, w jaki traktowano powstańców. Uczestnicy Powstania Styczniowego otaczani byli przez państwo i społeczeństwo szczególną czcią, zarówno w czasie narodowych świąt, jak i na co dzień. Nie do pomyślenia było, że w jakikolwiek sposób można by próbować im tę cześć odebrać, tym bardziej, żeby mogła tego próbować osoba publiczna.
W III RP sytuacja jest zupełnie inna. Minister Sikorski nie zaprzątał sobie głowy szacunkiem do powstańców, gdy w tweeterowskim przypływie weny twórczej ogłosił, że Powstanie Warszawskie było „narodową katastrofą”. Medialne autorytety, od lat promujące kult permisywizmu, utożsamiając go z tzw. „nowoczesnością”, prowadzą coroczną kampanię mającą zdyskredytować ten szczególny dla Polaków ethos. Na portalu największego faworyta aktualnej władzy można przeczytać, że koncert gasnącej gwiazdki, chwytającej się każdej okazji, by jeszcze przez chwilę utrzymać się na fali show biznesu, jest odpowiednim miejscem do upamiętnienia powstańców. Szkoda czasu na przytaczanie pozostałych wypowiedzi innych „postępowych autorytetów”.
Jaki cel przyświeca tym działaniom? Nie wiem, mogę mieć tylko przypuszczenia. Nie mogę jednak nie zakończyć tego wpisu zdaniem, które wydaje mi się być swoistym credo tej części środowisk obecnych w naszym życiu publicznym, a wypowiedzianym przez Palikota:
„Dziś przyszedł czas, by powiedzieć Polakom, że muszą się wyrzec swojej polskości.”
Inne tematy w dziale Kultura