Jarosław Flis Jarosław Flis
71
BLOG

Argumentum ad propagandum

Jarosław Flis Jarosław Flis Polityka Obserwuj notkę 34

Prawo Godwina mówi, że w każdej przedłużającej się dyskusji internetowej prawdopodobieństwo porównania czegoś lub kogoś do nazizmu lub Hitlera dąży do 1. Czyli prędzej czy później musi paść argumentum ad Hitlerum.

W ostatnim sobotnio-niedzienym wydaniu GW felieton Marka Beylina przyciąga lidem "Od tygodni mową publiczną i mediami rządzi PiS". W poniedziałkowej "Rzepie" tekst Joanny Lichockiej przyciąga lidem "Zarówno prezydent ze swoim otoczeniem, jak i PiS są zupełnie bezradni wobec narzucania przez machinę propagandową Platformy tematów i sposobu ich interpretacji". Można chyba zaryzykować sformułowanie następującego prawa:

W każdej dyskusji politycznej prawdopodobieństwo zarzucenia drugiej stronie, że posługuje się propagandą dąży do 1.

"To czysty PR", "żyjemy w matriksie", "dorabianie nam gęby" - różne są oczywiście wersje tego zarzutu. Nie chcę przez to powiedzieć, że w polityce nie ma nieuczciwych komunikacyjnych zabiegów. Są i będą. Rzecz tylko w tym, czy "demaskowanie" ich nie stało się już tak zrutynizowane, że nie robi na nikim założonego wrażenia. Wiem, że pod tym wpisem pojawią się zarzuty, że nie dostrzegam "propagandy" - zazwyczaj oczywiście propagandy przeciwników osoby komentującej. Nie braknie też pewnie zarzutów, że sam jestem propagandystą jednej ze stron. Czy coś się da z tym zrobić?
Podejście twarde, na użytek własny - wiele grup dyskusyjnych Usenetu uznaje, że strona, która użyła argumentum ad Hitlerum "przegrała" dyskusję. Jeśli zatem ktoś używa argumentum ad propagandum, to należy domniemywać, że nie ma innych argumentów. W nieco złagodzonej wersji można to traktować jako gol samobójczy - nie musi oznaczać przegrania meczu, lecz na pewno to utrudnia.
Podejście miękkie, na użytek publiczny - można rozpoczynać każdą dyskusję od rytualnego powitania - "Zaraz obnażę niecną propagandę mojego oponenta". Druga strona odpowiada tym samym i już możemy przenieść się bliżej faktów.

 

PS.

Dzisiejsza akcja z ujawnieniem instrukcji dla posłów PO jest tu bardzo pouczającym materiałem. Większość z tych instrukcji jest żenująca (zarzucanie prezydentowi, że robi na Podkarpaciu to samo, co w tej samej notatce sugeruje się robić samemu), choć niektóre są naturalne i neutralne - np. szczegóły oddłużania szpitali. Co charakterystyczne - Gosiewski zarzuca, że to potwierdzenie, że kancelaria premiera "zajmuje się głównie PR", natomiast Dziedziczak komentuje "my robiliśmy lepsze".

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka