Zapewniam, że wstrząsająca sądowa zbrodnia popełniona na Tomaszu Komendzie jest wierzchołkiem góry lodowej, a niewinnych ludzi wrobionych przez policję i prokuratury oraz skazanych przez sądy zebrałaby się z pewnością armia. Patologia systemu, w którym akt oskarżenia jest dla sędziego najlepszym, słusznym dowodem, domniemanie winy, zamiast zgodnego z prawem domniemania niewinności i ślepota sędziów na oczywiste dowody świadczące na korzyść oskarżonych, to w polskich sądach norma. Takiemu Archiwum T, które mam nadzieje powstanie, na początek proponuje przyjrzenie się sprawie Jacka Murańskiego, który ponad 10 lat temu został wrobiony w przestępstwo, skazany i osadzony w więzieniu, mimo ewidentnych dowodów niewinności. Ktoś miał w tym gruby interes…
O Jacku Murańskim jest coraz głośniej. Szerzej stał się znany nie z powodu pubów, które prowadził i politologii, którą skończył, ale z powodu charakterystycznych ról bandziora, które gra w polskich filmach. Zagrał między innymi w „Asymetrii” Konrada Niewolskiego i ta znajomość nie potoczyła się dobrze. W zasadzie z powodu drobnej różnicy zdań znajomość przekształciła się w najprawdziwszą nienawiść reżysera do swojego aktora. Filmiki, które Konrad Niewolski wrzuca na YouTube z oskarżeniami dotyczącymi Murańskiego i jego rodziny przekraczają wszelkie granice, także granice zdrowego rozsądku. Między tymi filmikami reżyser pod mocnym wpływem chyba herbaty opowiada o kosmitach, którzy lecą właśnie na Ziemię, aby dokonać apokalipsy i takie tam. Liczniki na YouTube pokazują, że te bzdury oglądają się świetnie i są chętnie komentowane, aczkolwiek z pewnym takim niedowierzaniem.
Jacek Murański stał się także obiektem zainteresowania słynnego sportowca celebryty Marcina Najmana. Mimo że Marcin Najman ogłaszał już wielokrotnie rozstanie z walkami w ringu czy klatce szykuje się właśnie do pojedynku z Murańskim w walce na gołe pięści. Panowie zdaje się finalizują warunki, a sam Najman robi z tego charakterystyczne dla siebie show podgrzewając atmosferę arsenałem inwektyw różnego kalibru. Jednym z punktów adwersarzy Murańskiego, chociaż w przypadku tej skali emocji można mówić o wrogach, jest kryminalna przeszłość aktora, przedsiębiorcy, chyba już celebryty. I rzeczywiście, Jacek Murański został skazany prawomocnym wyrokiem na 3 lata więzienia za skatowanie dwóch mężczyzn. Ponad dwa lata przesiedział za kratami. Ciekawa sprawa. Pozwolę sobie na pewien skrót dla czytelników i przyszłego Archiwum T, które, mam nadzieję powstanie.
Jacek Murański (rocznik 1969) był znanym przedsiębiorcą w Wałczu. Prowadził między innymi lokale gastronomiczne i nieźle mu się wiodło. Od ludzi, którzy wpadli w długi zgodnie z prawem na licytacji komorniczej odkupił ich nieruchomość. Była oficjalnie jego własnością, ale mieszkańcy, mimo nakazu sądu nie chcieli jej opuścić. Ludzkie dramaty. Były właściciel nieruchomości razem z kuzynem przyjechali do pubu prowadzonego przez Murańskiego 15 września 2008 roku. Ważna data. Murański był u siebie i był z trzema ochroniarzami. Według prokuratury i wyroku sądu Murański z ochroniarzami mieli wtedy ciężko, naprawdę ciężko skatować owych dwóch mężczyzn, żądając opuszczenia domu, który Murański nabył. Według Murańskiego i ochroniarzy to bzdura, do żadnego pobicia nie doszło, były twarde rozmowy i chęć odkupienia domu, ale nowy nabywca się nie zgodził się na odsprzedanie tego, co kupił od komornika (jeden z ochroniarzy w trakcie aresztowania zmieni swoje zeznania w nie do końca jasnych okolicznościach potwierdzając wersję prokuratury). Faceci rzeczywiście są skatowani, mają obdukcję, ale…
Sprawą, pod prąd prokuraturze z i sądowi z Wałczu zajmują się dziennikarze śledczy, Rafał Orlikowski i Andrzej Łapkiewicz. Powstaje na ten temat szereg tekstów, między innymi „Wyrok zapadł, wątpliwości pozostały”, „Coś tu zgrzyta” i „Kosztowne błędy sądu”. Redaktor Rafał Orlikowski zadał sobie trud sprawdzenia decydujących w tej sprawie rzeczy, które ponieważ działały na korzyść Murańskiego nie zostały w ogóle wzięte pod uwagę przez prokuraturę i sąd.
Po pierwsze, do rzekomego pobicia miało dojść 15 września 2008 roku. Były właściciel domu, nazwijmy go X, miał wtedy zostać potwornie skatowany, także na twarzy. Jednak X następnego dnia poszedł do Urzędu Miasta w Wałczu wymeldować się. Red. Orlikowski rozmawiał z urzędniczkami, które go obsługiwały. Nagrał je. Nie był skatowany. Wcale. Został pobity 15 września, a 16 września nie był pobity, pobity był 18 września, kiedy robił obdukcję. Dziwne prawda? Sądy nie wzięły pod uwagę zeznań urzędniczek, gdyby wzięły Murańskiego trzeba by uniewinnić, a skatowanych oskarżyć o złożenie fałszywego zawiadomienia o przestępstwie…
Komentarze