Takiego trzęsienia rządu to chyba nikt się nie spodziewał. Wpierw najbardziej lubiana pani premier, później najbardziej nielubiany, ale najmocniejszy minister Macierewicz z całą kompanią równie wyrazistych szyszek poszli do wycięcia. Można by się przerazić, jak ostrą siekierę ma prezes, a może już prezydent Duda lub premier Morawiecki, gdyby nie przeświadczenie, że wycięci wciąż żyją i mają się dobrze.
Oczywiście plan wewnętrznej opozycji wchodzi w kolejny etap realizacji. Udawany spór między prezydentem, a premierem i "ministrem wojny" zakończył się gładko dokładnie według moich przewidywań, jedynie w zaskakującej formie, czyli z pozorami ich totalnej przegranej. Powoli jednak się wyjaśnia, że pani Szydło jest szykowana na coś poważnego i czeka w odwodzie, natomiast pan Macierewicz to jest oczywiste, że jeszcze nas zaskoczy i uraczy swoją obecnością. Zrobili swoje, mogą się schować. Sam prezes zrobił tak dawno temu, a mimo tego gości na ekranach, grany przez kabareciarza Górskiego i ma opinię bardziej potężnego, niż kiedy był premierem i miał brata prezydenta.
Teraz wszystko zależy od polityków unijnych, czy uznają głębokość pokłonu i szczerość pokory, więc pozwolą Polsce na te jedno swoje ultimatum, czyli reformę sądów i budowanie suwerennej praworządności, czy wolą się dalej ośmieszać, prowadzić do rozłamu i może rozpadu Unii, czyli utraty własnych unijnych "ciężko wypracowanych" emerytur. Zbliżanie między krajami Trójmorza jest już nieuniknione i jedynie misterna intryga może skłócić ten region. Na tym mogą skupić się Niemcy, czyli zaproponować np. świetne warunki współpracy tylko wybranym krajom za pełną lojalność i zdradę Trójmorza. Mogą to być Czechy i podobne bliskie im kraje, ale do rozwalenia tego projektu wystarczy wyciągnąć... Polskę. Współpraca bardziej naturalna, bo nawet góry nie stoją na przeszkodzie, a do dawnych niemieckich ziem sentyment wiecznie żywy.
Jeśli próba dogadania się Polski z Unią lub Niemcami nie powiedzie się, tak szybko, jak zniknęli, pojawią się z powrotem dawni ministrowie, może nawet jako osobna partia. Kaczyński dla skuteczniejszej gry z zachodnią Europą wystawi im barometr w postaci dwóch drużyn: konserwatywno-narodowa i liberalno-europejska. Nie postarają się, wyborcy wybiorą powrót betonowej ekipy, postarają się, pozostanie elastyczna drużyna. Opozycja PO i N z kropką (nie mówiąc już o SLD i PSL) zostały tak zmarginalizowane, że dodatkowo tak modny wizerunek nowego rządu dobije ich całkowicie, pozostawiając sporo miejsca dla tradycyjnego PiS ze starymi już nie skrywanymi twarzami. Podział nowego budżetu to gra o to, czy stare demony zostaną w ogóle uwolnione, czyli czy dojdzie do zaplanowanego rozłamu PiS na te dobre i te złe... dla liberalnego zachodu. Na dzień obecny PiS zrobił bardzo wyraźny gest, że woli współpracę, niż wojnę.