W notce Leszek Misiak do Igora Janke autor odpiera zarzuty dotyczące kłamliwych treści lansowanych w Gazecie Polskiej, jakoby jeden z borowców, który leciał z Kaczyńskim do Smoleńska, miał dzwonić do swojej żony po wypadku.
Każdemu zdarza się wpadka, ale źle jest wtedy, kiedy winowajca idzie w zaparte, jak mamy do czynienia w tym wypadku.
Żona borowca, który zginął w tym wypadku wyraźnie powiedziała, że jej mąż nie dzwonił do niej po wypadku, oraz, że likwidując abonament swojego męża sprawdziła, czy nie było jakichś połączeń z jego telefonu po wypadku. Otrzymała informację od operatora sieci, że ostatnie połączenie było jeszcze przed jego wylotem z Warszawy.
Jeżeli Misiak kwestionuje wypowiedź wdowy po borowcu, to ręce po prostu opadają przy takiej bezczelności. Ja rozumiem, że gapol zrobił sobie z tej katatrofy samograja napędzającego mu naiwnych czytelników - takie jest prawo hieny, że żywi się trupami.
Wszelako istnieją pewne granice bezczelności i braku sumienia, które tym razem Misiak z redakcją gapola przekracza bardzo mocno.
Robiąc z siebie ofiarę, która bierza na klatę skutki własnego kłamstwa, rzekomo kryjąc jakiegoś informatora, Misiak i redakcja gapola stają się hienami do kwadratu.
Jestem katolikiem, swoją wiarę traktują bardzo serio. Mam poglądy konserwatywne jak chodzi o sferę obyczajowości, i liberalne, gdy chodzi o gospodarkę.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka