Na finiszu kampanii prezydenckiej w USA powszechne było biadolenie w polskich mediach na skomplikowaną ordynację prezydencką, która była nawet nazywana "najbardziej skomplikowaną na świecie". Tymczasem prawie nikt nie zwraca uwagi na jeszcze większy poziom komplikacji i niezrozumiałości przez wyborców mechanizmu przeliczania głosów na mandaty w polskiej ordynacji do Sejmu. No bo kto np. wie, na czym polega metoda d'Hondta i czym się różni od stosowanej w wyborach w 2001 r. metody Saint-Lague? Polskie media narzekają, że teoretycznie amerykańskim prezydentem może zostać ktoś, kto otrzymał mniej głosów wyborców w skali kraju, tymczasem obowiązujące u nas ordynacje do Sejmu i Parlamentu Europejskiego dostarczają przykładów, jak można nie zostać posłem mimo uzyskania największej liczby głosów w okręgu! I o tym trzeba mówić.
Krzysztof Kowalczyk
Inne tematy w dziale Polityka