Zatonięcie Titanica, spłonięcie sterowca Hindenburg – to najbardziej słynne katastrofy w historii XX wieku. Tym bardziej, że dotyczyły one środków transportu mających wytyczać nowe standardy, na owe czasy zachwycały swoimi rozmiarami, rozmachem konstrukcji. Ja osobiście do tej dwójki dołożyłbym jeszcze jeden przypadek.
De Havilland Comet był pierwszym odrzutowym samolotem pasażerskim w historii. Używano do w latach pięćdziesiątych. Latał znacznie wyżej i szybciej niż maszyny starszej generacji, zapewniał wysoki komfort podróży. Niestety, w tej beczce miodu znalazła się łyżka dziegciu.
Z niewiadomych przyczyn aeroplany ulegały częstym katastrofom. Zrozpaczeni mechanicy na próżno wyszukiwali tego przyczyn. W końcu znaleziono winowajcę – okna. Ich kształt powodował, że nie wytrzymywały sił na nie oddziaływujących podczas lotu. Zmieniono je, i w konsekwencji Comet stał się bezpieczny.
Niestety, jego reputacja została mocno nadszarpnięta. Pasażerowie bali mu się zaufać. Konkurencja nie spała, a gwoździem do trumny tego samolotu był nowo wprowadzony Boeing 707.
Comet idealnie wpisuje się w los Titanica i Hindenburga. Był przełomowy, stanowił szczyt ówczesnej techniki. A o jego klęsce zadecydowały w sumie drobne detale, uziemiające go na dobre. Aczkolwiek nie do końca konstrukcja ta przepadła, gdyż na jej podstawie powstał udany samolot patrolowo-uderzeniowy Nimrod, używany w warunkach morskich.
Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura