Paweł Jędrzejewski Paweł Jędrzejewski
2874
BLOG

Eutanazja to oszustwo

Paweł Jędrzejewski Paweł Jędrzejewski Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 127

Z doktor I. przyjaźnimy się od wielu dziesięcioleci – jest ona lekarzem o prawie czterdziestoletnim doświadczeniu, z czego mniej więcej połowę tych lat przepracowała w hospicjum, a drugą połowę jako ordynator na oddziale medycyny paliatywnej. Dziesiątki tysięcy ludzi nieuleczalnie chorych było jej pacjentami. Uczestniczyła, jako lekarz, przy śmierci tysięcy. Ona wie, bo pomaganie umierającym ludziom to jej życie. Nasza długa rozmowa, która otworzyła mi oczy na to, z czego dotychczas nie zdawałem sobie w pełni sprawy, da się sprowadzić do kilku podstawowych prawd. 

  • Pierwszej łatwo się domyślić: prawie każdy pacjent, nieuleczalnie chory, cierpiący, jęczący z bólu, prosi o jedną rzecz: jak najszybsze skrócenie cierpień. Nie chce już żyć. Prosi o śmierć. 
  • Taka prośba jest w większości poważnych przypadków regułą, czymś całkiem naturalnym i powszechnym – mówi moja rozmówczyni. 
  • Czy współcześnie istnieją sposoby na opanowanie bólu przy pomocy metod medycyny paliatywnej?
  • Tak. W zasadzie nie ma dziś bólu, który nie dałby się trwale opanować i wyeliminować. Czasy, gdy pacjent mdlał z bólu i wtedy zjawiał się (lub nie) lekarz czy pielęgniarka, aby zrobić zastrzyk z morfiny, który działał zaledwie przez parę godzin, minęły. Obecnie znamy skuteczne metody na całkowite i stałe wyeliminowanie bólu.
  • Ilu pacjentów, w ciągu tych lat, powtórzyło swoją prośbę o śmierć po zastosowaniu terapii przeciwbólowej? – zapytałem.
  • Nie było takiego przypadku – usłyszałem w odpowiedzi – i większość z nich (a są to najczęściej ludzie, którym pozostało kilka, najwyżej kilkanaście miesięcy życia) zaczyna, gdy ból ustępuje, wierzyć w wyleczenie i robić plany na przyszłość. „Gdybym jeszcze mógł tylko dostać coś na wzmocnienie” – proszą.
  • A co, gdy pacjent jest nieprzytomny i wiemy, że doznaje bólu, że cierpi, ale nie jest w stanie wskazać miejsca bólu?
  • Wystarcza rozpoznanie choroby, aby wiedzieć, jakie środki należy zastosować, aby wyeliminować ból. Gdy one działają, ustępują charakterystyczne reakcje, obecne pod wpływem bólu u nieprzytomnego.
  • A co z ludźmi, którzy nie odczuwają już bólu, ale są całkowicie zależni od pomocy innych, bezradni do tego stopnia, że nie ból, ale świadomość zależności skłania do prośby o skrócenie życia?
  • Myślę, że nie ma takich przypadków. Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto prosiłby o śmierć dlatego, że jest zależny od innych i bezradny.
  • Co więc powoduje, że jednak ludzie cierpią, a osiągnięcia medycyny paliatywnej są niedostępne powszechnie?
  • Koszt. Po prostu taka opieka jest droga, a pacjent nie ma szans na wyleczenie, o czym dobrze wiedzą ci, którzy za tę opiekę płacą.

...

Popieranie eutanazji zaczyna być dzisiaj dowodem, że się jest postępowym, oświeconym i nowoczesnym. Występowanie przeciwko eutanazji to z kolei coraz silniej świadectwo, że jest się kimś zdominowanym przez „wsteczne”, bo religijne myślenie. 

Tymczasem prawda jest całkiem inna. Czy zwolennicy legalizacji eutanazji zdają sobie sprawę, że podstawowy ich argument: cierpiący z bólu człowiek, który nie chce żyć – jest już przeszłością, pod jednym ważnym warunkiem: że skorzysta się z w pełni z osiągnięć współczesnej medycyny paliatywnej? Tylko że ta opieka KOSZTUJE. Ktokolwiek za nią płaci – czy państwo, czy firma ubezpieczeniowa – jest z czysto ekonomicznego punktu widzenia zainteresowany pacjentem wybierającym szybką śmierć, a nie pacjentem wybierającym wolne umieranie bez bólu, co przecież dla niego – chorego – oznacza życie bez bólu aż do śmierci. 

Propaganda eutanazji opiera się na kłamstwie i na rachunku ekonomicznym. Kłamstwo głosi, że cierpienia, że ból nie dają się kontrolować do takiego stopnia, aby pacjent chciał żyć, mimo choroby, aż do „naturalnej” śmierci. To nieprawda. To jest już osiągalne. A rachunek ekonomiczny? Cóż … uśmiercenie chorego jest bez porównania tańsze, niż opieka nad nim. Co jest więc bardziej w interesie państwa, które zarządza opieką zdrowotną? 

Progres w medycynie czyni eutanazję coraz bardziej problemem epoki minionej, ale jest to dość skrzętnie ukrywane. Ludzie są oszukiwani w tej sprawie i z niewiedzy uważają legalizację eutanazji za coś, do czego warto dążyć, zamiast walczyć o dostęp do osiągnięć medycyny, dzięki którym nie musieliby cierpieć bólu niezależnie od tego, jaka choroba ich zaatakuje.

… 

Kierunek, w którym powinno się iść, łatwo dostrzec: trzeba eliminować nie chorych lub umierających, ale ich ból i cierpienie. Ludzkość nie powinna poszukiwać sposobu na odbieranie życia ludziom, którzy cierpią, ale powinna iść w przeciwnym kierunku: poszukiwać sposobu na pokonywanie przyczyn, dla których ludzie chcą umierać. 

Propaganda eutanazji i stworzenie ze stosunku do niej testu na „postępowość” jest w znacznym stopniu oszustwem. Postęp to nie eutanazja, ale rozwój medycyny. Eutanazja to kapitulacja. Jej przyczyny - jak stwierdziliśmy - są cyniczne. Życie bez cierpienia kosztuje, a śmierć jest tania. Tylko nie formułuje się tego w taki sposób. 

Nie zapominajmy, że społeczna i prawna zgoda na eutanazję byłyby całkiem pozornym triumfem, bo w praktyce zwróciłyby się przeciwko nam wszystkim. Rezultatem byłby – poza innymi problemami – coraz poważniejszy i trwały brak dostępu do osiągnięć medycyny paliatywnej, a z czasem w ogóle rezygnacja z jej rozwoju. Bo po co walczyć z bólem, skoro istnieje eutanazja?

A co z argumentem, że legalizacja eutanazji daje ludziom prawo wyboru? 

Tak, ale nawet w tej logice wybór jest tylko wówczas, gdy dostępna jest opieka paliatywna, wykluczająca lub w bardzo istotny sposób kontrolująca ból. Wtedy dopiero jest prawdziwy wybór pomiędzy „żyć” a „nie żyć”. Gdy dostępu do niej nie ma, eutanazja jest wyborem pozornym, bo nie dobrowolnym, lecz brutalnie wymuszonym przez cierpienie.

Od kilkunastu lat redaguję dział "judaizm" i współredaguję dział "opinie" na portalu Forum Żydów Polskich. Piszę felietony dla portali tvpworld.com oraz tysol.pl  .Ukazały się dwa wydania mojej książki "Judaizm bez tajemnic" (2009, 2012). Od 2005 roku prowadzę działalność edukacyjną na temat judaizmu i religijnej kultury żydowskiej w 'Stowarzyszeniu 614. Przykazania' (The 614th Commandment Society) działającym z Kalifornii. W latach 2009-2014 współpracowałem z żydowskim wydawnictwem 'Stowarzyszenie Pardes', uczestnicząc w redagowaniu tłumaczeń na język polski klasycznych dzieł judaizmu. W roku 2011 opublikowałem w formie książkowej rozmowę z autorem monumentalnego, żydowskiego tłumaczenia Tory na polski - ortodoksyjnym rabinem Sachą Pecaricem ("Czy Torę można czytać po polsku?").

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości