Jerzy Korytko Jerzy Korytko
2860
BLOG

Nowe fakty w filmie "Anatomia upadku" cz. 2

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

 Obejrzałem film Anity Gargas „Anatomia upadku cz. 2” (pobieżnie). Na gorąco kilka spostrzeżeń. Przede wszystkim zwrócę uwagę na dostrzeżone przeze mnie nowe fakty, informacje.

.::::::::::::::::::::.

Bardzo ważna wypowiedź Pani Magdaleny Merty – wyjaśnia w niej powody, dla których doszło do celowego zniszczenia rzeczy należących do jej męża już w Polsce, na terenie należącym do MSZ. O tym, że to miało miejsce wiedzieliśmy od dawna. Rzeczy jej męża zostały spalone w ognisku wznieconym na trawniku ministerstwa(!!!) pod pretekstem, że były w złym bardzo stanie i mogły stanowić nawet zagrożenie dla zdrowia… Ale teraz Pani Merta ujawniła nieznaną mi wcześniej okoliczność. Otóż okazuje się, że ciału jej męża towarzyszyły dwa komplety dokumentów medycznych. Taka „anomalia smoleńska”. Bo np. żadnej dokumentacji nie przysłano dla Anny Walentynowicz. Żadnej. A tu mamy dwa komplety. Dlatego, zdaniem Pani Magdaleny Merty, spalono rzeczy jej męża. Bo gdyby okazało się, że te przedmioty które przysłano z Rosji jako należące do jej męża – nie zostały by przez nią rozpoznane – to w połączeniu z wątpliwościami dotyczącymi dokumentacji mogło ją to skłonić do wystąpienia o ekshumację. A tego chciano widocznie za wszelką cenę uniknąć.

.:::::::::::::::::::::.

Anonimowy rozmówca (szkoda, że anonimowy) informuje w filmie (ok. 1 godz.), że prokuratura oszukiwała oczekujące rodziny co do czasu przylotu samolotu ze zwłokami ofiar ich bliskich. Samolot faktycznie już przyleciał -  a przez wiele godzin przekazywano informacje, że lot się opóźnia, przedłuża. W tym czasie prokuratura miała dokonywać, w sposób całkowicie utajniony,  otwarcia trumien i „drobiazgowych oględzin zwłok”. Gdyby to była prawda, to byłby to niezbity dowód, że polskie instytucje od początku wiedziały co tak naprawdę wydarzyło się 10 kwietnia. I że na swój użytek gromadziły dowody. Ale prawdę o tych wydarzeniach ukryto przed społeczeństwem.

.:::::::::::::::::::::::::.

Z wypowiedzi byłego rzecznika prasowego gubernatora Smoleńska  - Andrieja Jewsiejenko - wynika cała strategia Rosjan wobec „katastrofy smoleńskiej”. Otóż powiedział on coś takiego. „jeśli mówicie w Polsce, że samolot zaczął rozpadać się w powietrzu, że miały miejsce jakieś eksplozje – to skąd się na jego pokładzie wziął terrorysta? Przecież przyleciał od was, z Warszawy?” O tym, że taka jest w istocie taktyka Rosjan, że celowo pozostawiono ślady prowadzące do wybuchu jako przyczyny katastrofy Tupolewa – a „odkrycie” tego pozostawiono nam – pisałem od dawna.

.:::::::::::::::::::::.

Por. Wosztyl (pilot JAKa z dziennikarzami) powiedział, że jego rozmowa z Dyżurnym Kierownikiem Lotów na temat katastrofy Tupolewa została zarejestrowana (zapisała się w pamięci telefonu rozmówcy) o godz. 8:38. Wskazuje to na fakt, że czas katastrofy wg rejestratorów samolotu nie odpowiada prawdzie. To kolejny dowód fałszerstwa zapisów tych urządzeń. Czasem katastrofy od początku manipulowano – początkowo przez wiele tygodni utrzymywano, że wydarzyła się ona o godz. 8:56.

Odniosę się też do bardzo sugestywnej wypowiedzi por. Wosztyla na temat odgłosów katastrofy Tupolewa. W filmie ta wypowiedź pojawia się dwukrotnie - otwiera film, by później pojawić sie ponownie. Pani Anita Gargas dostrzegła jej znaczenie, wyjątkowość. Bo jest to w istocie jedyne świadectwo katastrofy Tupolewa na polance obok lotniska Siewiernyj. Nie wiem co o tym sądzić. Z jednej strony chciałbym wierzyć por. Wosztylowi -  z drugiej zaś jego relacja stoi w sprzeczności z relacjami innych świadków. I jak dotychczas jest zupełnie odosobniona. Inni świadkowie, stojąc na płycie lotniska (Jerzy Bahr, Marcin Wierzchowski, kierowca BOR) – żadnych odgłosów katastrofy nie słyszeli. Tak że  mam wobec jego relacji wiele wątpliwości. Po pierwsze – dlaczego załoga Jaka dopytywała rosyjskich kontrolerów lotu o to, co się stało z Tupolewem? Gdyby słyszeli niezbicie odgłosy katastrofy, to czy było to w tej sytuacji narzucające się pytanie? Czy raczej należało pytać o akcję ratunkową? Zastanawia też odpowiedź jaką uzyskali - „samolot odleciał na zapasowe”. Trzeba ponadto zwrócić uwagę na kilka innych aspektów. Załoga JAK-a przez wiele godzin była przetrzymywana na lotnisku w Smoleńsku przez Rosjan. Nie wiadomo, czy nie byli poddani jakimś „zabiegom”. Nie śmiał bym tak „wrednych” posądzeń wysuwać – gdyby nie ewidentny stres jaki wykazywali oni po powrocie do Polski. Widoczny choćby podczas przesłuchań przed Zespołem Parlamentarnym (por. Wosztyl). Chorążego Musia ów stres, zdaniem prokuratury, doprowadził zaś do tragicznej śmierci. W tej sytuacji bardziej wierzę w relację ambasadora Jerzego Bahra – bo złożoną na gorąco, bez dopasowywania do okoliczności i potrzeb przyszłych interesów – ponieważ złożoną w niewiele minut po katastrofie:


 Bahr stwierdził  w niej „myśmy słyszeli tylko jak przelatywał nad lotniskiem, …nisko…” A skoro tak – to jak mógł rozbić się nie dolatując do lotniska? Bo miejsce katastrofy wskazano przed lotniskiem…….

P.S. Po namyśle dopisuję jednak coś takiego: nie daje mi spokoju ta sprawa - sprawa "jakiegoś niedużego wybuchu, eksplozji" co ją miał zaobserwować także operator TV Sławomir Wiśniewski. Jeszcze inni świadkowie mówili także o jakichś "dziwnych odgłosach" -ale nie wybuchach dochodzących z okolic miejsca wrakowiska. W tej sytuacji dało by się pogodzić dwie sprawy - mógł por. Wosztyl słyszeć to co usłyszał i opowiedział, mógł to widzieć i słyszeć Wiśniewski - bo oni stali bliżej niż Bahr i Wierzchowski. Ale oznaczało by to, że to nie byłby odgłos prawdziwej katastrofy - dalej pozostaję przy zdaniu, że gdyby Tupolew tam miał spaść to odgłos upadku tak potężnego samolotu musiał by być wokół, na dużą odległość słyszalny. Wobec tego ta "nieduża eksplozja" mogła być jedynie kolejnym elementem "scenografii smoleńskiej", inscenizacji miejsca katastrofy. Jest jeszcze jedna podstawa by tak sądzić. Zarówno Jerzy Bahr jak i Marcin Wierzchowski słyszeli odgłos silników Tupolewa, ich  charakterystyczny  "świst". Byli  tego absolutnie pewni. A nie słyszeli nic niepokojącego. Ani ryku gwałtownie wzrastających obrotów silników, ani żadnych eksplozji... Zagadkowo to  wszystko wygląda. 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka