Jerzy Korytko Jerzy Korytko
796
BLOG

Smoleńskie "Ministerstwo Prawdy".

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

 Ci wszyscy z nas, którzy mają jakiekolwiek doświadczenie w prowadzeniu samochodu chociażby - zrozumieją ten argument natychmiast. Jeżeli było tak jak twierdzi prokuratura wojskowa, a mianowicie:

„…Biegli stwierdzili w opinii, że przedmiot, który spowodował rozdzielenie pnia brzozy miał podłużny, w przybliżeniu płaski kształt i przemieszczał się pod niewielkim kątem w stosunku do poziomu. […]Powierzchnie rozdzieleń obu części pnia mają kierunek od góry w dół, pod niewielkim kątem w odniesieniu do poziomu.”…

 

…to jedna rzecz staje się oczywista. Wraz ze wzrostem prędkości jakiegokolwiek pojazdu wydłuża się droga jego hamowania – a również w tych samych okolicznościach wydłuża się znacząco droga ewentualnego skrętu. I dotyczy to nawet niewielkich prędkości, „samochodowych”. A przecież Tupolew miał lecieć wówczas z prędkością ok. 270 km/h. To oznacza, że gdyby to jego skrzydło ścinało brzozę, „z góry w dół” – to przyziemienie samolotu musiało by nastąpić w miejscu położenia brzozy. Jest to niepodważalna okoliczność.  By wyrównać lot samolot potrzebował by wielu metrów wysokości. A tam miało być tylko 6-7 metrów. Prokuratura dostarczyła ostatniego argumentu na nierealność oficjalnej wersji przebiegu „katastrofy smoleńskiej”.  Koniec kłamstw i matactw. Uprzedzając jednak ewentualne próby tworzenia nowej, zamierzonej płaszczyzny konfliktu dotyczącego znaczenia przekazu prokuratury wskażę na to, że przecież takich argumentów świadczących o tym, że brzoza nie mogła być bezpośrednią przyczyną katastrofy już wcześniej było wiele, wystarczająco dużo. I nigdy ich oficjalnie nie wykluczono. Jak choćby dowodu prof. Chrisa Cieszewskiego, wymowy zdjęć satelitarnych. W istocie jedynych obiektywnych dowodów w tej sprawie. Jednak zaprzęgnięte do sprawy smoleńskie „Ministerstwo Prawdy”, owa orwellowska fabryka kłamstw, skutecznie wbijało nam do głów kłamliwą, sprzeczną ze zdrowym rozsądkiem, wersję.  I przez długie lata się to udawało…. Jak mogło do tego dojść?

.::::::::::.

Dezinformacja. Od początku wydarzeń dnia 10 kwietnia. Uruchomiono cały przemysł dezinformacyjny. I to po obu stronach – zarówno rosyjskiej jak i u nas.  Sączono ten jad od pierwszych chwil. Dla przykładu: jaki samolot poleciał, ile osób w nim leciało, ile razy podchodzono do lądowania, czas katastrofy, gęstość mgły, piloci nie mówili po rosyjsku, pijany gen. Błasik, jak nie wyląduję to mnie zabiją, tak lądują debeściaki….. to tylko kilka pierwszych z brzegu. Ta akcja trwa do dziś. Jej wspólnym elementem jest jedno – ukryć wszystko to co istotne w sprawie katastrofy a te elementy prawdziwe, których ukryć się nie da – utopić w bezmiarze dezinformacji. Kwintesencją tej taktyki był ów słynny SMS ujawniony przez gen. Petelickiego - …„Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił.”

Wszystko podporządkowano wbiciu nam do głów tej wersji. Na marginesie: każdy samolot staruje po to, by wylądować. Piloci są odpowiednio wyszkoleni do lotu na małych wysokościach. Z faktu, że Tupolew miał się znaleźć nisko nie wynika powód jego rzekomej katastrofy. Dodajmy, że tego dnia rosyjski IŁ dwukrotnie podchodził do lądowania, raz  skrzydłem prawie dotykając ziemi - a się nie rozbił.

.:::::::::::.

W działaniach dezinformacyjnych brały udział głównie media ale i również instytucje państwowe. Temat ten omawiałem wielokrotnie. O ile media posługiwały się dezinformacją wprost, przynosząc wielokrotnie wyssane z palca informacje – to taktyka instytucji państwowych, mam tu na myśli prokuraturę wojskową przede wszystkim, była i jest nieco inna – przede wszystkim ukrywa się prawdę -  a kieruje uwagę na nieistotne a kontrowersyjne zagadnienia. Absorbując uwagę opinii społecznej. Chociaż i pani Min. Zdrowia (ówczesna) Ewa Kopacz konfabulowała „przekopywanie miejsca katastrofy na 1 metr w głąb”,wspaniałą współpracę polsko-rosyjską w ramach śledztwa” – a włos jej z głowy za te wierutne kłamstwa nie spadł.

.::::::::::.

Od pierwszych chwil po „katastrofie” obnażona została rola strony rosyjskiej. Przede wszystkim zablokowali oni naszym przedstawicielom dostęp do czynności śledczych na długie trzy dni po katastrofie. Jest to sprawa bezdyskusyjna. Ujawniona przez Prok. Gen. RP – Seremeta w trakcie debaty sejmowej we wrześniu 2012r. Dlaczego ten fakt ukrywa się przed społeczeństwem? Udaje się, że tego nie było? A skutkowało to tym, że żadnych czynności istotnych dla wyjaśnienia katastrofy nasi przedstawiciele nie przeprowadzili osobiście. Nie było ich przy sekcjach zwłok, ani przy ich odnajdywaniu, nie sporządzili żadnej dokumentacji miejsca katastrofy, nie było ich przy odnalezieniu (bardzo ważna okoliczność) „czarnych skrzynek”– nic nie zrobili samodzielnie. W tych okolicznościach raport Millera powielił w istocie ustalenia strony rosyjskiej. Jest chyba jedynym raportem sporządzonym po katastrofie lotniczej, który ani jednego słowa nie poświęca pasażerom samolotu!!!! Ani słowa o akcji ratowniczej. A swoje tezy podpiera zdjęciami znalezionymi w internecie o zerowej wiarygodności!!!! Już tylko to charakteryzuje jego rzetelność. Przyjęte po katastrofie reguły procedowania śledztwa powodują, że w istocie prowadzi je  jedynie strona rosyjska. Nasza prokuratura otrzymuje jedynie kopie rosyjskich dowodów – czy to protokołów przesłuchań świadków, wyników badań zapisów „czarnej skrzynki” czy jakichkolwiek innych badań. Nie jest to więc w żadnym razie samodzielne śledztwo. Gołym okiem widać, że Rosjanie przekazują od początku sfałszowane dane. Co w połączeniu z ich zachowaniem bezpośrednio po katastrofie oznacza jedno – świadomie zafałszowują oni obraz wydarzeń z 10 kwietnia – a aktywny w tym udział bierze także strona polska. Powtarzam raz jeszcze – nie prowadzi się u nas samodzielnego śledztwa w sprawie „katastrofy”. Nasza prokuratura ma do dyspozycji jedynie to, co dostaje od Rosjan – jakieś kłamstwa i fałszywki. Niemożliwe do zweryfikowania. Pisałem już o tym wcześniej.

.:::::::::::.

Istotnym elementem zakłamywania całej sprawy stało się tzw. „obywatelskie śledztwo”. Ponieważ z góry wiedziano, że oficjalne dochodzenia nic nie przyniosą istotnego – postarano się, by owe „obywatelskie, spontaniczne śledztwo” skierowane były we właściwym kierunku. Sprowadzało się to w istocie do eksploatacji rosyjskich fałszywych śladów i tropów, tworzenia przy ich pomocy fałszywych płaszczyzn sporu. Wielu komentatorów to zadaniowani siewcy dezinformacji. Świadomi celów prowokacji. To oni w istocie kierowali przebiegiem debaty. To za nimi podążała cała reszta. Gubiąc się w fałszywych teoriach i  hipotezach, nie mogąc się wyrwać z tego „zapętlenia”, nie dopuszczając do świadomości oczywistego faktu – wszystko co pochodzi od Rosjan to fałszerstwo. Jakie znaczenie ma więc jego drobiazgowe analizowanie?

.::::::::::::.

Osobny rozdział stanowi działalność Zespołu Sejmowego d/s wyjaśnienia okoliczności katastrofy. Kierującego jego pracami posła Antoniego Macierewicza. To temat na osobne potraktowanie. Pisałem o tym wcześniej. Ale są i nowe fakty. Teraz napiszę tylko to co dawno zauważyłem – stawiane przez Zespół tezy są wyprowadzone z rosyjskich dowodów. Tak więc dowodów fałszywych albo co najwyżej o niepotwierdzonej wiarygodności. Na przykład – poseł Macierewicz odwołuje się do zdjęć salonki Tupolewa, wskazuje na rodzaj zniszczeń i z tego tworzy wersję katastrofy – a kto potwierdził, z jakiego samolotu pochodzą te elementy? Nikt. Wersja przebiegu katastrofy forsowana przez Macierewicza – wybuchy w Tupolewie, jeszcze w powietrzu, przed przyziemieniem -  prowadzi w konsekwencji do prostej konstatacji – całkowitą odpowiedzialność za katastrofę ponosi strona polska.  Bo jak to powiedział jeden z urzędników rosyjskich w ostatnim filmie Anity Gargas – „skoro były wybuchy w powietrzu jeszcze – to skąd się tam wziął terrorysta? I jakaś bomba? Samolot z Warszawy przyleciał? Tak?

Na naszych oczach dokonuje się teraz swoiste „przekazanie pałeczki”. Jak to prognozowałem w notce  Nożyce dezinformacji zastosowane w katastrofie smoleńskiej. Upadnie ostatecznie wersja z „pancerną brzozą” a siłą ciężkości wysunie się „teoria wybuchowa”. Od dawna twierdzę, że to było już od początku zaplanowane. A świadczy o tym ów „prostokącik” , którym zasłonięto zapis TAWS #38 w raporcie Millera. Tylko czy to droga w odpowiednim kierunku? Czy nie o to Rosjanom właśnie od początku chodziło?

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka