Jerzy Korytko Jerzy Korytko
1550
BLOG

Przebudowa salonki Tupolewa - nowy trop.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

 Wyjaśnianie okoliczności zdarzeń dnia 10 kwietnia 2010r. wyraźnie utknęło w martwym punkcie. Prokuratura nie jest w stanie kontynuować śledztwa bez dostępu do kluczowych, oryginalnych dowodów. Nie ma ona żadnej pewności równocześnie, czy kopie tych dowodów, które otrzymała od Rosjan są rzetelne. Sygnalizowali to już od dawna eksperci pracujący na rzecz prokuratury.

Pozostaje śledztwo blogerskie. Tu zaznaczyć trzeba jedno – blogerzy nie dostarczą nowych istotnych dowodów. Bo niby w jaki sposób. Zdarza się, że ktoś odnajdzie jakieś nieznane zdjęcie czy jakiś inny materiał związany ze śledztwem  - ale głownie w Internecie. I to w zasadzie wszystko. Jedyną pozostającą w istocie możliwością (moją także) to analiza znanych już faktów, z tym że szuka się przy tym jakichś nowych ich powiązań, odniesień.

Tak będzie i tym razem. Do rzeczy. Jakiś czas temu pojawiła się informacja, uwypuklająca różnice między raportami MAK a Millera. Ta różnica dotyczyła tego, jakie w istocie samoloty badały obie komisje. Otóż z dokumentacji rosyjskiej wynika, że przedmiotem badania był samolot TU154M1 o liczbie miejsc pasażerskich na 90 osób. Tymczasem komisja Millera badała samolot o liczbie miejsc  dla 100 osób. Z tego faktu niektórzy komentujący wyciągali daleko idące wnioski. Moim zdaniem zupełnie bezpodstawnie. Ponieważ – różnice w raportach nie musiały wskazywać na to, że dochodzenie dotyczy różnych fizycznie samolotów. Samolot nigdy nie był rekonstruowany po katastrofie i opisywany z autopsji. Nie liczono ile siedzeń w nim było. Jego stan opisywano więc wyłącznie na podstawie dokumentacji. Tak więc – z uwagi na to, że przebudowy salonki dokonano w przededniu wylotu – Rosjanie mogli o tym nie wiedzieć. I parametry Tupolewa w swoim raporcie opisali na podstawie jego wcześniejszej, znanej sobie,  dokumentacji. To chyba logicznie się nasuwa. I to czyni ową rozbieżność w tych okolicznościach - gdy samolot opisywano wyłącznie na podstawie dokumentacji - zupełnie bez znaczenia. Bo przecież co za znaczenie ma fakt, że Rosjanie opisywali to na podstawie starej dokumentacji o nasza strona - tej uaktualnionej o przebudowę salonki? To oznacza, że różniły się dokumentacje - a nie sam samolot.  A to jest sprawą drugorzędną zupełnie. Ponadto - nie takie rozbieżności kryją oba raporty – vide stenogramy CVR.  Ale jest inna kwestia z tym związana. Jaka? Oto ona.

Od dawna wskazywano na pewną bezsensowność przebudowy salonki Tupolewa. Przecież wg ostatecznych ustaleń poleciało nim 88 pasażerów. A taka ilość zmieściła by się bez owej zupełnie zaskakującej, dokonanej z naruszeniem przepisów, przebudowy. Dlaczego więc salonkę przebudowano?

Ja widzę jeden trop. Jedno, jakkolwiek bardzo teoretyczne i dość karkołomne, wytłumaczenie. By to wytłumaczenie dostrzec trzeba wrócić do sprawy meldunku wywiadowczego. Wiemy, że takowy był. Wiemy, że wiedział o nim generał Błasik i to już kilka dni przed 10 kwietnia. Mówił w związku z tą sprawą do żony: „…mam nadzieję ze nasze służby wiedzą co robią”.  Czyli nasze służby „coś robiły”.  Przede wszystkim – miały wiedzę, że na Tupolewa została zastawiona pułapka.

Trop drugi – ktoś kilka tygodni przed 10 kwietnia zamówił serię zdjęć satelitarnych rejonu lotniska Siewiernyj. Znamy to choćby z dociekań prof. Chrisa Cieszewskiego. Zamówiono zdjęcia z 5, 9, 12 i z kolejnych dni. Kto wie, czy i nie z 10 kwietnia. Ponieważ zdjęcie z 9.04 ocenzurowano - to należy przypuszczać, że takiego materiału, którego nie chce się  pokazać jest więcej. Czy nie można założyć, że przebudowując salonkę w sposób całkowicie tajny- podkreślmy to - tajny - tak wynika z ustaleń prokuratury -  starano się zapewnić możliwość identyfikacji Tupolewa w każdych warunkach? Nadając mu cechy odróżniające od drugiego egzemplarza akurat wówczas remontowanego i niemożliwe do odtworzenia przez Rosjan? A zamawiając równocześnie zdjęcia satelitarne starano się zapewnić ogląd przyszłego miejsca zdarzeń. To może równocześnie tłumaczyć fakt nie zwracania wraku samolotu przez Rosjan... Przecież jak przygotowano wrak samolotu z 90 miejscami - to czy można go teraz takiego zwrócić? Oznacza to, że nasz wywiad mógł posiadać informacje o tym, że Rosjanie przygotowują jakąś inscenizację i chciano się przed nią uchronić. Przecież 7 kwietnia była tam nasza delegacja, zapewne też i agenci naszych służb specjalnych. Wiedza o przygotowaniach rosyjskich mogła być wówczas przez nich wystarczająco skonkretyzowana. Mogło tak być - mogło nie być - załóżmy, że jednak tak było - dlaczego wobec tego nasz rząd, nasze instytucje - mając całkowitą świadomość fałszywości rosyjskiej wersji - żyrują to kłamstwo? Symulują śledztwo w sytuacji, gdy od poczatku jest im wiadomo o co w całej sprawie chodzi? Co wiecej - jest prawie na 100% pewne, że do Smoleńska poleciały wówczas 3 samoloty. Pisałem już o tym jakiś czas temu w notce   Japończyk w JAKu por. Wosztyla.  Powróćmy do pytania – to bardzo dobre pytanie. Jest kilka hipotez co do odpowiedzi na nie. Czas pokaże jak było naprawdę.

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka