Jerzy Korytko Jerzy Korytko
1309
BLOG

Smoleńsk - trzeci samolot - przebudowa salonki.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

 Nie sądzę, by poniższe rozważania trafiły do przekonania komuś, kto do dziś autentycznie, bez żadnych zastrzeżeń  wierzy w oficjalną wersję przyczyn  katastrofy smoleńskiej. Tym dedykuję ten film:  /link/

Przyjęcie tezy, że 10 kwietnia poleciał jakiś trzeci samolot – najprawdopodobniej JAK lub CASA – wyjaśnia wiele niezrozumiałych okoliczności  z przebiegu zdarzeń 10 kwietnia. A uważam, że w ostatnich notkach np.  tej  i  tej  dostatecznie możliwość wylotu trzeciego samolotu udokumentowałem. Tak więc spróbuję powiązać to z innymi – niezrozumiałymi wcześniej do końca - faktami.

Przede wszystkim – sprawą przebudowy salonki oraz przecieków do mediów listy pasażerów delegacji na uroczystości do Katynia jeszcze przed 10 kwietnia. Zacznijmy od tej drugiej sprawy:

red. Anna Pietraszek, doradca zarządu Telewizji Polskiej w wywiadzie dla Portalu NaszaPolska.PL.

Jak to możliwie, że miała Pani listę pasażerów kilka dni przed tragicznym odlotem prezydenckiego Tupolewa?
Dostałam tę listę od młodych dziennikarzy, którzy prosili mnie o radę z kim przeprowadzić ewentualnie wywiady. Ta lista pasażerów krążyła po prostu ot tak, już od kilku dni, z maili na maile. Potem siedziałam w domu, to było w poniedziałek (czyli już 5 kwietnia – dop. mój) , i zastanawiałam się jak to możliwe, że ja mam pełną listę generałów, kapelanów, polityków, którzy lecą z prezydentem i że ta lista jest w obiegu. Wierzyć mi się nie chciało, że oni wszyscy są na tej jednej liście. Pomyślałam, że może będą rozdzieleni, że może to tylko lista obecności w Katyniu. Nie mogłam tego pojąć i niestety wziąć na serio. Generał Skrzypczak mówił niedawno w telewizji, że po wypadku Casy podkreślano wymóg bezpieczeństwa, że kiedy leci kilku dowódców to trzeba ich rozdzielać, a przecież z polskimi generałami leciał prezydent, nie tylko głowa państwa, ale zwierzchnik sił zbrojnych, osoba odpowiedzialna za całe bezpieczeństwo kraju! Trzeba teraz zwrócić uwagę na to jakim cudem znaleźli się w jednym samolocie generałowie, politycy i sam prezydent? Jakim cudem ta lista krążyła od tak po Internecie? Jakim cudem!? Czy nasz prezydent był tak kompletnie pozbawiony ochrony? Kto pracował nad tym, żeby on był tak nagi? Czy nikt nie myślał o ich ochronie?… Niemożliwe. To się samo nie stało. /link do tamtej listy/

Zauważmy – lista pasażerów Tupolewa znana była w podstawowym kształcie wiele dni przed lotem. Niby nic wielkiego, to nie była całkiem tajna sprawa – ale zważywszy na meldunek SWW o „możliwości ataku terrorystycznego na jeden z samolotów EU” (mam nieodparte wrażenie że to chodziło po prostu o „naszego” Tupolewa) to nie wydaje mi się, by tego akurat należało oczekiwać. Wręcz przeciwnie – uważam, podobnie jak red. Petraszek, że to świadczyło o „nagości” przygotowań do uroczystości katyńskich. Sądzę też, że lista wyciekła w sposób nielegalny. Ponadto wniosek pani Anny – iż przypuszczała, że to niemożliwe, by wszystkie te osoby miały lecieć razem  - był jak najbardziej na miejscu – i podobnie jak ona uważam, że nie miało prawa do tego dojść.

Sama lista w podstawowym kształcie odwzorowuje w istocie skład delegacji. Są pewne różnice – ale skład pasażerów ucierał się do ostatnich godzin. Np. przedstawiciele NBP ostatecznie udali się do Katynia samochodami. Nie poleciał min. B. Klich itp.

Ja wiążę tą sprawę z jeszcze jedną zagadką. Dlaczego przebudowano salonkę Tupolewa? Przypomnijmy – w okresie pomiędzy 7 a 10 kwietnia miano jakoby przebudować drugą salonkę powiększając liczbę miejsc pasażerskich z 90 do 100. Od początku wszyscy zastanawialiśmy się nad jedną kwestią – po co przebudowywano salonkę – gdy w efekcie Tupolewem poleciało 88 pasażerów? To całkowicie bez sensu.

Ale sprawa inaczej wygląda, gdy uwzględnimy fakt wylotu trzeciego samolotu. Założenia tego scenariusza – mam nadzieję, że Drodzy Czytelnicy zechcecie rozpatrzeć ze mną takie założenia choćby teoretycznie – myślę że ważność  sprawy wymaga tego -  przebiegać mogły tak:

- przed uroczystościami katyńskimi SWW weszła w posiadanie informacji, iż na samolot z delegacją przygotowywany jest zamach terrorystyczny – sprawcy –niby nieznani ale nietrudni do wskazania.

- wyciekła lista pasażerów samolotu do Smoleńska – co tym bardziej skłoniło organizatorów do zmian w rozmieszczeniu ważnych pasażerów. Wylot jednego z samolotów utajniono.

- utajniono, ponieważ liczono się poważnie z tym, że zamach może zostać przeprowadzony i w tych okolicznościach, gdy Rosjanie w zasadzie uniemożliwili  nam zabezpieczenie terenu lądowania - może się powieść. Pamiętacie Państwo to, co mówiono zaraz po katastrofie? „Po co tam się pchali….”. I dziś wiem na pewno, że to nie o pogodę chodziło. Myślę, że Prezydent Lech Kaczyński wiedział, znał informacje o zagrożeniu. Ale wyjazdu nie odwołał.

- na terenie Federacji Rosyjskiej (raczej wszystko na to wskazuje) nieznani sprawcy zamordowali 96 osób - pasażerów w sumie dwóch samolotów. Tak więc liczba ofiar katastrofy w istocie stanowi kompilację list pasażerów z dwóch samolotów - Tupolewa i nieznanego, trzeciego najprawdopodobniej JAKa lub CASA-y.

- nasz rząd chcąc uniknąć konfrontacji z Rosją o trudnych do przewidzenia konsekwencjach, pozbawiony realnego wsparcia NATO, innych krajów zachodnich – ukrył ten akt terroru. Ale żeby opinia publiczna nie poznała prawdy – musiano także w tajemnicy utrzymać fakt wylotu 3 samolotu. Nikt nie uwierzył by bowiem w to, że katastrofie uległy dwa samoloty tego samego ranka. Dodać też trzeba, że zdjęcia satelitarne z 5 kwietnia wskazywały na to, że Rosjanie już upozorowali fałszywe miejsce katastrofy. Tak więc  charakteru zagrożenia - zamachu upozorowanego na wypadek lotniczy  - nasze służby musiały być świadome przed wylotem delegacji. Zapewne dlatego po raz pierwszy w historii wywiadów opublikowano treść meldunku wywiadowczego przed faktem ewentualnego zagrożenia. Ale ten meldunek dobitnie wskazuje na to, że nasze służby wiedziały o przygotowaniach do zamachu. To tym bardziej uprawdopodabnia jakieś niejawne działania wokół wylotu delegacji.

- upłynęło wiele godzin zanim opublikowano pełną listę pasażerów Tupolewa – ofiar katastrofy. Zanim do tego doszło  - były –i to przez główne media oraz instytucje rządowe – podawane listy niepełne, lub później korygowane co do osób. To zupełnie nieprawdopodobna sytuacja przecież. Nie powinno tak być – gdy leci głowa państwa. To powinno być od razu znane. Ile służb powinno ochraniać ten lot? Tam nie mogło być żadnych niedomówień, wątpliwości. Tymczasem wyglądało to tak – jakby najpierw liczono żywych – tych, co do których wiadomo było, że wrócą zdrowi i cali. Pamiętajmy, że tutaj nie tylko o dziennikarzy chodziło. W znanym artykule zamieszczonym w El Mundo napisano, że tym samolotem mieli lecieć jacyś „urzędnicy państwowi” także.

- myślę, że salonkę  przebudowano (albo raczej wyprodukowano dokumentację to poświadczającą) na wypadek, gdyby trzeba było wytłumaczyć liczbę ofiar większą niż 90.  Inaczej nie można by twierdzić, że wszyscy oni polecieli jednym samolotem. Zwróćmy uwagę – gdyby nikt z trzeciego samolotu nie powrócił – liczba ofiar musiała by być większa niż 90. Dlatego zamierzano zapewne od początku ukryć jego lot. Dlaczego? Ponieważ zapewne w tym samolocie ulokowano przynajmniej część generalicji.  A z ustaleń SWW mogło wyglądać, że nasi wojskowi także będą celem zamachu. Pojawiła się nawet informacja, że tam było zaaranżowane spotkanie dowódców polskich sił zbrojnych z ich rosyjskimi odpowiednikami. Komentowano to tak po katastrofie, że zapewniono w ten sposób maksymalizację strat polskiego państwa. Gdyby nic się nie wydarzyło – może  i ten lot stał by się „jawny”.  Ale nie w tej sytuacji. Myślę też, że na pokładzie Tupolewa w istocie było kilka osób mniej. Kilka do dziesięciu nawet. Licząc od „tyłu” można przypuszczać, że gdyby ten trzeci samolot to był JAK z 14 pasażerami – a gdyby ukryto śmierć załogi – to dało by się 14 pasażerów dopisać do listy pasażerów Tupolewa. Załoga mogła przecież zginąć np. w Afganistanie, a fakt jej śmierci podać wiele miesięcy później. Ale wiele wskazuje na to, że niektóre osoby, które poleciały trzecim samolotem – przeżyły. Na 100% wiem o jednej takiej osobie – to dziennikarz – Japończyk, o którym mówiła prok. Renata Mazur. Są przypuszczenia co do kilku innych osób. To dosyć znana sprawa. Wielokrotnie poruszana, tutaj i na innych portalach.  Przypomnę – por. Wosztyl zeznał, że transportował 14 pasażerów. Tymczasem oficjalna lista dziennikarzy udających się na uroczystości – to 15 osób. Plus potwierdzony udział pani Agnieszki Kołacz z Kancelarii Prezydenta.  No i plus ten Japończyk, i te inne nie do końca znane osoby – ale bardzo prawdopodobne. Wszyscy razem z Wosztylem nie mogli się zabrać. Nie należy zapominać przy tym o wypowiedzi w TV Polsat News już o 10:48  /link u samej góry notki/ "że była druga oficjalna delegacja, która przyleciała innym samolotem" już na miejscu uroczystości - w Katyniu.  Ale wiadomo też, że wszyscy dziennikarze wrócili. Także ci, którzy zapewne polecieli trzecim samolotem. I dlatego przebudowa salonki nie była niezbędna. A o tych kilku dziennikarzach, o których wiadomo, że byli w Smoleńsku i nie wiadomo jak się tam dostali – „nieznani sprawcy” pisali teksty sugerujące, że „darowano im życie” – i żeby o tym pamiętali każdego dnia.

Wiem, że taka wersja wydarzeń tamtego tragicznego ranka wygląda absolutnie niewiarygodnie. Szczególnie dla kogoś nie znającego dobrze fikcji oficjalnego śledztwa, fikcji oficjalnej wersji. Raczej wygląda to jak scenariusz z  taniej powieści political- fiction – a nie z realnego świata. Może tak. Ja jednak  uważam, że jest ona i tak o milin razy bardziej prawdopodobna – niż „zwykła katastrofa lotnicza” , jak to sugerują oficjalne raporty.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka