Jerzy Korytko Jerzy Korytko
356
BLOG

Sprawa "polskich obozów zagłady" - brednie Jarosława Kaczyńskiego.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Komentowałem wczoraj sprawę międzynarodowej hucpy wokół tzw. „polskich obozów zagłady” sugerując, że jest to konflikt fikcyjny, fałszywy co do intencji i wobec tego nie należy się nim przejmować – bo to wyłącznie burza medialna w szklance wody, która nie zrodzi żadnych konsekwencji. Wskazywałem przy tym na fakt, że w tej „ustawce” – bo tak to dla mnie wygląda – z premedytacją wzięła udział Polska. Ponieważ ustawa o IPN z niezrozumiałych dla mnie powodów odnosi się do poglądów, które w Polsce nigdy realnie nie wystąpiły, wprowadza kary za głoszenie tych poglądów (polskie obozy zagłady) chociaż owe poglądy można było w przeszłości znaleźć wyłącznie w zagranicznych mediach – a tam działanie ustawy o IPN nie sięga przecież. Tak więc po co ten zapis. Pretekst do międzynarodowej nawalanki? Celowo spreparowany?

Ale dziś dostrzegłem kolejny element tej sprawy, który niepokoi jeszcze bardziej. To ta  wypowiedź  J. Kaczyńskiego na antenie Polskiego Radia w której powiedział coś takiego: Jarosław Kaczyński przyznał, że byli Polacy, którzy mordowali Żydów, ale jego zdaniem ustawa o IPN ma chronić naród Polski jako całość.” To bardzo niepokojące. To w istocie próba wzmocnienia zarzutów wobec Polski. To celowe, moim zdaniem, konstruowanie takiej interpretacji zdarzeń, która umożliwia  stawianie na tym samym poziomie, porównywanie jakichś przejawów kolaboracji u nas z niemieckim przemysłem śmierci - z obozami zagłady. Odnoszenie tego do siebie. Kaczyński albo jest głupcem – albo celowo prowadzi sprawy tak, by wzmacniać argumentację przeciwników. Uwiarygadnia ich argumentację. No bo przecież przejawy kolaboracji u nas były - mówi Kaczyński.I to w wywiadzie, w którym odnosi się do  sprawy"polskich obozów zagłady" - stawia te sprawy obok siebie. To tak jak gdyby wbijał nam nóż w plecy.

Bo dziś idzie o tzw. polskie obozy zagłady. To kpina z rozumu. Przeważająca część tych obozów była w granicach III Rzeszy. Auschwitz-Birkenau, Mauthausen-Gusen, Dachau, Buchenwald, Bergen-Belsen, Groß-Rosen, Oranienburg, Ravensbrück, Sachsenhausen, Stutthof to te najbardziej znane. Ale było wiele, dziesiątki innych. Nie istniało państwo polskie wówczas – jeżeli już to Generalne Gubernatorstwo – niemiecki protektorat. Z obowiązującym na jego terenie niemieckim ustawodawstwem i powołanymi przez Niemców władzami.   Za stworzeniem obozów zagłady stało niemieckie prawo – przede wszystkim ustawy norymberskie czyniące z żydów podludzi. Otwierające drogę do ich prześladowania a w konsekwencji do Ostatecznego Rozwiązania (Endlösung), Holocaustu. My, Polacy, w zorganizowaniu tego ludobójstwa, w przywoływanym powyżej zakresie (obozy zagłady) nie mieliśmy żadnego udziału. Jeżeli już – to tylko i wyłącznie jako najliczniejsza – obok żydów - grupa narodowa w obozach przetrzymywana i tam mordowana. Jest absolutnym nonsensem, samookaleczaniem własnej historii, tożsamości narodowej, stawianie choćby najmniejszego znaku równości między niemieckim przemysłem śmierci a przejawami jakiejś kolaboracji ze strony Polaków. Ta była możliwa przecież tylko dlatego, że takie a nie inne było niemieckie ustawodawstwo na terenach okupowanych. To nie my wyjęliśmy żydów spod prawa, to nie my spowodowaliśmy, że można ich było mordować bezkarnie. Przykłady kolaboracji pojawiły się wszędzie. We wszystkich okupowanych krajach. We Francji, Włoszech, Belgii, Holandii. Wszędzie tam zorganizowano izolację a później masową wywózkę żydów do obozów zagłady – i to siłami policyjnymi krajów podbitych głównie. Ukrywających się żydów również wydawano Niemcom, kolaborantów i tam nie brakowało. 

Tak więc w warstwie faktów cała sprawa jest jednoznacznie fałszywa. Zarzuty wyssane z palca, wymyślone, nieistotne. Ale  - coś jednak w tej sprawie niepokoi. Bo widać, że ta sprawa może być pretekstem – dziś nie wiadomo do czego dokładnie. Może to jakaś próba wywarcia nacisku na polskie społeczeństwo (bo nie na władze, te zrobią co im każą, to pewne) by zaspokoić żądania żydowskich organizacji z tytułu pożydowskiego mienia pozostawionego w Polsce. Że w ten sposób zmiękcza się spodziewany opór społeczny. Jednocześnie w tle widać jakieś działania, które wskazują na celowy udział w tym strony polskiej. Po co ten zapis w ustawie o IPN, o czym bredzi teraz Kaczyński?

Pretekst nie musi być wiarygodny. Coś wiemy na ten temat. Napad na radiostację gliwicką dał pretekst Hitlerowi do napaści na Polskę. Nieistniejąca broń masowego rażenia dała pretekst USA do napaści na Irak. Powód był zmyślony – ale Husseina zamordowano. Irak zrównano z ziemią. Pretekst nie musi być wiarygodny. Byle był pod ręką w stosownej chwili.

Niepokoi również zasięg tej antypolskiej nagonki. To nie są jedna-dwie redakcje jakiegoś medium. W tą sprawę angażują się nawet rządy, wiadomo jakich  krajów. Antypolska dyrektywa 447 w USA wisi nad naszymi głowami. Jej przyjęcie może w konsekwencji prowadzić do pojawienia się realnych żądań wobec Polski zwrotu pożydowskiego mienia.  To z kolei może wzmocnić u nas pomysły żadania reparacji wojennych od Niemiec. A w konsekwencji - do otwarcia puszki Pandory rozliczeń powojennych - pamiętaj - nasze Ziemie Zachodnie.  To musi niepokoić, to nakazuje przyglądać się tej sprawie bardzo uważnie. W 1989 roku przez tzw. transformację ustrojową przeprowadzono nas jak stado baranów. Z perspektywy czasu widać to wyraźnie. Niech to będzie dla nas przestrogą. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka