Jerzy George Jerzy George
556
BLOG

O depresji - na marginesie pewnej decyzji

Jerzy George Jerzy George Psychologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Nie jestem lekarzem, ale depresję potrafię rozpoznać. Gdy ktoś jednego dnia zachowuje się normalnie, a na drugi dzień wiesza się w łazience, albo skacze z dziesiątego piętra, reaguję jak każdy. Najpierw jest zaskoczenie i przestrach, ale zaraz potem przychodzi myśl, że miała z tym coś wspólnego depresja.

Albo inaczej. Powiedzmy, że zamieszczam na blogu notkę, pod którą ktoś zostawia życzliwy komentarz i przy okazji wdaje się w ożywioną dyskusję z innymi komentatorami, a następnego dnia sam publikuje notkę, w której oświadcza, że całkowicie kończy z blogowaniem. Moja reakcja jest wtedy podobna. Wprawdzie zaskoczeniu nie towarzyszy już przestrach, w jego miejsce pojawia się tylko zdziwienie, ale w ślad za nim również idzie myśl, że tu zadziałała depresja. Może nie tak bezdenna, jak w przypadku kogoś, kto posuwa się do czynu ostatecznego, niemniej wystarczająco głęboka, żeby zerwać z zajęciem stanowiącym ważną część dotychczasowego życia. Nie wnikam w powody, które zostały zresztą szczegółowo wyłożone, ponieważ mogły one być zupełnie inne doprowadzając do identycznego rozstrzygnięcia. Chodzi mi raczej o zasygnalizowanie pewnego niebezpieczeństwa.

Otóż obawiam się, że tego rodzaju decyzje niekoniecznie są aktami wolnej woli. Ich powody mogą być różne, ale rezultat zawsze jest taki sam - zerwanie z czymś, samobójstwo. Wskazuje to na istnienie wspólnego mechanizmu rządzącego naszym postępowaniem, gdy w grę wchodzi depresja. Wszyscy jej ulegamy, tu nie ma wyjątków. Powody są jedynie pretekstami do uruchomienia machiny i tylko od natężenia depresji zależy, czy idziemy na całość, czy poprzestajemy na odcięciu się od sytuacji, która nas uwiera. W tym właśnie tkwi niebezpieczeństwo. Depresja jest jak drożdże. Wystarczy dodać jej pożywki – powodów - żeby zaczęła rosnąć. Powody zawsze się znajdą. Mogą być błahe, ale ona będzie rosła i rosła. Nie można jej puszczać samopas, trzeba ją kontrolować, inaczej zawładnie nami i spowoduje skutki niewspółmierne z przyczynami. W skrajnych przypadkach tragiczne. 

Sprawcami naszych depresji zawsze są inni ludzie. Ci sami ludzie, którzy nas uważają za sprawców swoich depresji. Często nie sposób rozstrzygnąć, kto powinien ustąpić. Grecki poeta Alkajos dał obu stronom tego dylematu do obrony przed depresją cztery strofki, fragment pieśni z okresu wygnania przetłumaczony genialnie na polski przez Jerzego Danielewicza:  

Wśród wierzb, ja biedny, żyję w poniewierce, 

Z dala od ludzi pędząc los wieśniaczy. 

Mieszkam samotnie, lecz myślę o wojnie: 

Źle się wyrzekać buntu przeciw łotrom. 

Los Alkajosa był tragiczny, nie do udźwignięcia dla większości z nas. Konflikty, w których uczestniczył, po upływie ponad dwóch tysięcy pięciuset lat uległy prawie całkowitemu zapomnieniu. Ale jego słowa wciąż pomagają ludziom.    


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości