Spróbujmy odnowić małżeństwo z Rosją. Przestańmy mówić źle o byłej żonie. Dostrzeżmy jej zalety. Podziękujmy za wszystko co nam dała. Przeprośmy za zdradę. Nie musi nas od razu pokochać, ale może choć przyjmie pod swój dach. Może znowu będzie nas chronić atomowym parasolem przed zakusami tego brutala Niemca.
Magdalena Ziętka opublikowała w portalu Konserwatyzm.pl artykuł o polityce zagranicznej Polski i Niemiec (http://www.konserwatyzm.pl/artykul/634/blad).
Zabrakło mi w nim jasno określonych celów polityki zagranicznej Niemiec i Polski.
Ja definiuje dalekosiężne cele Niemiec tak: uwolnienie się spod amerykańskiej kurateli, stworzenie siły, będącej w stanie przeciwstawić się USA - sojusz kontynentalnej UE z Rosją (szerzej z WNP), odebranie Polsce Pomorza, Śląska i dawnych Prus - odzyskanie ojcowizny.
Dalekosiężne cele Polski?
Obrona Pomorza, Śląska i dawnych Prus przed zakusami Niemiec.
Polska jest znacznie słabsza niż Niemcy. W latach 1945-1993 naszych ziem broniła potężna armia radziecka. Potem przez kilka lat byliśmy trochę w próżni geopolitycznej, ale nadal w rosyjskiej strefie wpływów. Wiedzieliśmy jednak, że Rosja chce zawrzeć sojusz z Niemcami, a jego ceną może być część naszych ziem odzyskanych. Dlatego z nadzieją w 1999 r. wstąpiliśmy do NATO, zdradziliśmy Rosję, dziedziczkę ZSRR, który pokonał Niemcy w latach 1941-1945 za cenę życia 27 milionów swoich obywateli.
Dopuściliśmy się zdrady naszego dobroczyńcy, bo nie wiedzieliśmy, jak zachowa się w przyszłości.
Rzuciliśmy się z nową miłością w objęcia USA. Nie wiedzieliśmy, że Amerykanie rozpoczną zaraz po naszym przyjęciu do NATO wielką akcję - III wojnę światową o panowanie nad światem. Na wojnę z Serbią nas nie zabrali, ale do Afganistanu i Iraku już nas wciągnęli. Nasi przywódcy ochoczo stanęli u boku nowego lidera – amerykańskiego cara (genseka). Co mieli zrobić? Rosję już zdradzili w 1999 r. W 2003 r. przyszło im zdradzić Niemcy i Francję, które były niechętne napaści USA na Irak. W 2008 r. odwróciły się od nas również Amerykanie, by zrobić reset z Rosją. I tak Polska została osamotniona. Doprowadziła do tego zdrada Rosji w 1999 r. Wychodzi na to, że trzeba było się jej trzymać jak żony. Żona po matce jest najważniejsza albo nawet najważniejsza, bo z żadną kobietą nie jest się tak blisko.
USA to dla nas tylko daleka kochanka. Piękna, powabna, bogata. Ale ta kochanka rzuci nas bez mrugnięcia okiem. W zasadzie już rzuciła. Mami słówkami, ale niczym więcej. Nigdy nas nie kochała, nie podziwiała. Związała się z nami z wyrachowania, by zdobyć kilka punktów w globalnej rywalizacji z Rosją.
Rosja zaś to stara żona. Nie trzeba było jej zdradzać w 1999 r. Dziś być może za późno na odnowienie miłości, ale widzę szansę na małżeństwo z rozsądku. Rozsądniej być w związku z żoną już leciwą, mało zamożną, z kłopotami zdrowotnymi niż uganiać się za nieprzewidywalną kochanką.
Spróbujmy odnowić małżeństwo z Rosją. Przestańmy mówić źle o byłej żonie. Dostrzeżmy jej zalety. Podziękujmy za wszystko co nam dała( m.in. Ziemie Odzyskane i 54 lata życia w pokoju) . Przeprośmy za zdradę. Nie musi nas od razu pokochać, ale może choć przyjmie pod swój dach. Może znowu będzie nas chronić atomowym parasolem przed zakusami tego brutala Niemca.
Bo jeżeli Rosja znowu, tak jak w sierpniu 1939 r. przyjmie oświadczyny Niemca, może się to źle skończyć dla Polski.
Amerykańska kochanka zostawi nas, tak jak we wrześniu zostawiły nasze przelotne miłostki - Wielka Brytania i Francja.
Jerzy Krajewski
Komentarze