Podobnie jak w Oslo widać wyraźnie, że multikulturalny eksperyment przynosi narastające problemy i to różnego rodzaju. Zarówno ze strony białych szaleńców jak i odznaczającej się ciemniejszym kolorem skóry chuliganerii.
W Londynie dzieją się rzeczy niezrozumiałe - orzekł we wczorajszych „Faktach po Faktach” Kamil Durczok. Dla wielu pewnie tak. Szczególnie dla tych, którzy nie analizują głębiej rzeczywistości. Bo skąd się wzięły te wojny na ulicach Londynu i innych brytyjskich miast?
Po pierwsze z ogólnego rozluźnienia zasad społecznego współżycia. Jak słusznie w dzisiejszej Rzeczpospolitej zauważa Marek Magierowski (http://www.rp.pl/artykul/9157,700015-Magierowski--Albion-i-jego--motloch.html)
w Wielkiej Brytanii panuje po prostu totalny Freedom. Wszystko wszystkim wolno i nikt nie słucha, kogo powinien. A już na pewno młodzież nie słucha rodziców i nauczycieli.
Po drugie z ogólnego upadku autorytetów społecznych. Jednym z nich był chociażby Kościół Anglii. Dziś to instytucja na wymarciu, mająca poważne kłopoty z wyegzekwowaniem podstawowych zasad moralnych od własnego duchowieństwa. Dwa lata temu Benedykt XVI utworzył specjalne Ordynariaty dla tych byłych wiernych Kościoła Anglii, którzy pragną przyjąć katolicyzm, z zachowaniem pewnych elementów anglikańskiej tradycji. Popularność tej papieskiej propozycji już dziś przeszła najśmielsze oczekiwania Stolicy Apostolskiej. To najlepszy dowód jak bardzo brytyjskie społeczeństwo poszukuje instytucji mogących udzielać mu jasnych wskazówek moralnych.
I wreszcie po trzecie, podobnie jak w Oslo widać wyraźnie, że multikulturalny eksperyment przynosi narastające problemy i to różnego rodzaju. Zarówno ze strony białych szaleńców jak i odznaczającej się ciemniejszym kolorem skóry chuliganerii. Przez wiele lat decydenci udawali, że tego problemu nie ma. Być może czynił to także Kamil Durczok skoro przyczyny angielskich zamieszek są dla niego niezrozumiałe. Dziś wszyscy przedstawiciele tego nurtu będą musieli stawić czoła smutnej rzeczywistości.
