z Bakytem Orozbajevem, sierpień 2011
z Bakytem Orozbajevem, sierpień 2011
Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki
615
BLOG

Kirgiz jest Królem!

Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki Rozmaitości Obserwuj notkę 9

  

 
Tak! Jest takie miejsce w Polsce, gdzie Kirgiz nie tylko chyba czuje się Polakiem. Dla mnie - on jest Polakiem. Jest miejsce, gdzie Kirgiz jest więcej niż Polakiem.  Jest prawdziwym królem. I nie tylko z racji tego, że z okazji urodzin chodzi pomiędzy swoimi gośćmi w złotej koronie. Także dlatego, że ma swoje własne miejsce w sercu każdego z nas. Miejsce, gdzie jest naprawdę prawdziwym królem! 
 
Poznałem go ponad trzy lata temu. To była Wigilia Bożego Narodzenia roku 2009. Spędzaliśmy ją razem. I w zasadzie, po godzinie, uważałem, że znam go bardzo długo. Swoboda rozmowy, świetna znajomość polskiego, wrodzony talent aktorski i poczucie humoru sprawiło, że od razu zyskał moje głębokie uznanie. Sympatię. Potem – sympatia przerodziła się w przyjaźń.
 
         Od tego czasu widzieliśmy się wielokrotnie. I widujemy się nadal. Popisowym numerem mojego kirgiskiego kolegi – zwłaszcza w tych gronach, które widzą go po raz pierwszy – jest opowieść jak trafił do Polski. Opowieść o tym, że gdyby spełniał wszystkie kryteria, które postawił przed nim ówczesny rektor UAM, proponując roczny staż dla fizyka z Kirgistanu, to zwyczajnie – nigdy by tu nie dotarł. Więc musiał je trochę „podkolorować”. Ta opowieść jest zawsze pełna humoru, a podczas niej wszyscy zrywają boki ze śmiechu. I po tej opowieść zawsze jest tak samo. Kolejne osoby uważają, że znają go długo, że znały go zawsze i że jest barwną, miłą, a przede wszystkim ciepłą i pozytywną częścią ich życia.
 
         Mój przyjaciel, Kirgiz, Bakyt Orozbajev czasem narzeka. Narzeka, że jak raz na rok wraca do domu, to po powrocie trochę mu się myli, czy jest jeszcze Kirgizem, czy już jest Polakiem. I tak jakby go czasem to trochę męczyło. Jakby miał kłopot z odpowiedzią na to pytanie.
 
         Tymczasem wcale nie musi na nie odpowiadać. Bo na to pytanie odpowiada mu życie. I to nie tylko przez fakt, że dwa dni pobytu w moim parlamentarnym pokoju wystarczyły mu, by namówić i mnie i kilku szybko poznanych moich kolegów do założenia bilateralnej grupy polsko – kirgistańskiej. Życie odpowiada mu na to pytanie każdego dnia.
 
         W ostatnią sobotę, w piwnicy akademika, w którym mieszka odbyły się urodziny mojego przyjaciela, Kirgiza, Bakyta Orozbajeva. I to były największe urodziny, na jakich byłem! Tam było ponad sto osób! I jeden z gości przyniósł jubilatowi wyjątkowy prezent. Złotą koronę i berło. I chodził nasz jubilat, chodził nasz Bakyt w tej złotej koronie po pełnej sali swoich gości. Ludzi różnych zawodów, różnych zainteresowań, z różnych stron Polski. I tak sobie wtedy myślałem o tym jego narzekaniu. Że jakby nie wie, czy już jest Polakiem, czy jeszcze Kirgizem?
 
A przecież te urodziny same przyniosły odpowiedź na to pytanie. Tak! Jest takie miejsce w Polsce, gdzie Kirgiz nie tylko chyba czuje się Polakiem. Dla mnie - on jest Polakiem. Jest miejsce, gdzie Kirgiz jest więcej niż Polakiem.  Jest prawdziwym królem. I nie tylko z racji tego, że z okazji urodzin chodzi pomiędzy swoimi gośćmi w złotej koronie. Także dlatego, że ma swoje własne miejsce w sercu każdego z nas. Miejsce, gdzie jest naprawdę prawdziwym królem! 
        
Tu polityka zaczyna swój dzień www.300polityka.pl
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości