Pour Sanaz et Jérôme
Poleciałem dzisiaj do krainy z baśni. Boże, jak było pięknie... Szczerozłote dachy skrzyły w słońcu, drogi wyłożone mlecznym opalem wyglądały jak tafla skutego lodem jeziora, pod niebem z brokatu lśniły rajskie ptaki, kobiety o chropawych głosach i o oczach czarnych jak pustynna noc - albo ich hidżaby - przeszywały mnie a to mściwym a to zagadkowym spojrzeniem, złożone z duszy i ziarenek piasku dżinny co raz z sykiem kreśliły w powietrzu skomplikowane znaki by już w następnej odsłonie, podług szalonej choreografii rozpłynąć się w niebycie. A potem zapomniałem się obudzić. Śniłem, że nie warto zajmować się rzeczami małymi, a na wielkie przychodzi czekać. Oczekiwanie ma kolor siny albo jest bezbarwne. Dlaczego? Nie wiem. Wiedza jest tutaj zupełnie bezużyteczna. Im mniej wiem, tym lepiej. Więc czekam. A ty czekasz ze mną, choć cię tu nie ma. („ Z dziennika Ibn Youssefa – Ibn Youssef czeka na Alzheimera”)
W trzecim roku Hidżdżry, na płaskowyżu al-Quds starły się ze sobą wojska zwolenników i przeciwników Wielkiego Białego Muszkatu i jego ulubionej, czwartej żony Ismeny. Tuman kurzu był tak potężny, że przesłonił niebo, słońce i ziemię, i przez kilka dni i nocy walczący wyrzynali się w całkowitej ciemności, co jeszcze bardziej potęgowało grozę sceny. Odtąd na pamiątkę tamtego wydarzenia mężczyźni z plemienia al-Naqqaf przed przystąpieniem do modłów dokonują ablucji olejkiem białego muszkatu a ich kobiety utrzymują, że nic nie służy urodzie bardziej niż kąpiel w wyciągu z porannej rosy z dodatkiem płatków ismeny. Do dzisiaj ranna mgła nad pustynią al-Quds pachnie ismeną, zaś wieczór oznajmia swoje nadejście unoszącą się delikatnie nad okolicą wonią białego muszkatu. ("Ibn Youssef upaja się zapachem poranka")
"Z przedmiotami łatwiej jest mi przebywać niż z ludźmi. Razem należymy do królestwa nie z tego świata, do królestwa , które stworzyłem sam i sam namaściłem się jego królem . Jest to królestwo chwilowe, będzie trwało przez krótszą lub dłuższą, ale tylko chwilę. Moje przedmioty żyją w nim swoim własnym, ukrytym życiem, ich widok, dotyk sprawiają mi przyjemność. Istnieją, kiedy na nie patrzę. Poza tym są wierne, szczere i wrażliwe. Pełne pasji i tajemnicy. Jedyne. Wyjątkowe. W przeciwieństwie do przewidywalnych, zamiennych, statycznych ludzi. Ale pewnego dnia opuszczę moje królestwo i więcej do niego nie wrócę. Wandale, którzy zaraz po mnie przyjdą, nie zastaną niczego oprócz pustych ścian, bo zniszczę wszystko. A potem udam się w bardzo daleka podróż. I dotąd będę podróżował, aż znajdę miejsce, w którym założę ogród. Będzie to ogród niezwykły, a ja będę w nim wielkim, starym drzewem podtrzymującym niebo gwiaździste, kamienne. Będę czuwał nad tobą i będę cię chronił. I będziemy odtąd tak sobie tutaj tkwić jeszcze długo i milczeć cichutko. I zupełnie nie będę pamiętał, że wcześniej byłem królem jakiegoś królestwa. ( " Z dziennika Ibn Youssefa - Ibn Youssef odrzuca myśl o gromadzeniu przedmiotów niepotrzebnych, rozważa założenie ogrodu mistycznego")
Jesteśmy narodem włóczęgów.
Starymi duszami, które powróciły na ziemię i same nie wiedzą po co.
Jesteśmy też narodem zwycięzców, wiec rzuć nam, o Królu Królów, to co się nam prawem należy
I odejdź.. („O czym Ibn Youssef rozmawiał z kotami”)
Widziałem podniebne miasta-widma o tysiącach wież,
wiszące ogrody,
zabójcze kwiaty przemawiające ludzkim językiem,
czule śpiewające ptaki-dziwadła,
widziałem przewalające się z hukiem wodospady, w których pluskały uczone rybki we wszystkich kolorach tęczy,
widziałem też pałace z morskiej piany
i szklane mosty na niebezpiecznie bliskim księżycu,
widziałem słońce i planety,
i odpoczywające, dobrotliwe bóstwo wiecznego ognia.
Widziałem ślady ludzi, zwierząt i aniołów,
kawalkadę szlachetnych jeźdźców, która w pogoni za zwinna jak stado gazeli chimerą zginęła w piasku - a była tak białą, że z daleka wyglądała jak pomięta i wyrzucona przez kogoś kartka papieru.
Widziałem konie rącze na podobieństwo kobiet w tańcu,
kobiety o oczach jak gwiazdy,
mężczyzn o twarzach jak suszone figi.
Widziałem śmierć i kiełkujące od nowa życie.
Widziałem pustynię,
nieodgadnioną,
niezmierzoną,
nieskończoną,
dziką,
szaloną,
wieczną,
nekropolię wyobraźni.
("O czym Ibn Youssefowi opowiedział pustynny wiatr")
I zdarzyło się pewnego razu, że ludzie małego rozumu postanowili zadać Ibn Youssefowi podchwytliwe pytanie:
"Powiedz nam, czym jest koło?" - zaszczebiotali przymilnie.
"Kwadratem" - ów odrzekł.
"No a kwadrat?" - dopytywali dalej.
"Kołem" - padła odpowiedź.
Zbici z tropu uczniowie zaniepokoili się:
"Mistrzu, raczyłbyś z nas kpić ? "
Wtedy starzec, trzęsąc się ze świętego gniewu, zawołał głosem wielkim: "Głupcy! Czyż nie powtarzałem wam po wielekroć i od zawsze, że wszystko, co dobry Allah stworzył było takim, jakim dopiero będzie, a jakim ono będzie, takim już było? Zaprawdę, chwila jest wiecznością a wieczność chwilą - przeszłością, teraźniejszością i przyszłością w jednym naraz bo taka jest wola Allaha, sprawiedliwego, litościwego". Po czym zagłębił się ponownie w swoje wyliczenia. ("Ibn Youssef rozprawia o muzyce sfer")
Komentarze