Sąd Najwyższy podjął decyzję o przeliczeniu głosów w 13 komisjach wyborczych. Dlaczego?
Pytanie o przyczynę wydaje się na pierwszy rzut oka retoryczne. Jest podejrzenie nieprawidłowości, to przeliczymy i ustalmy jak naprawdę ludzie głosowali. Skoro jednak w żadnej z tych komisji nie ma więcej niż 2tys wyborców, to ewentualne nieprawidłowości mogą dotyczyć góra 25 tys głosów. Przy różnicy ponad 400 tys. – jakie to ma znaczenie? Może więc szkoda zachodu?
O dziwo dotąd SN wielokrotnie ogłaszał takie właśnie stanowisko.
Na przykład w poprzednich wyborach prezydenckich SN orzekł (NSW 2090/20): nie wykazano, aby stwierdzony przypadek naruszenia prawa wyborczego miał wpływ na ostateczny wynik wyborów, skoro różnica pomiędzy kandydatami wyniosła 422.385 głosów.
We wszystkich tych sprawach jest przywoływany dość oczywisty zapis art 82 Kodeksu Wyborczego (przesłanki dopuszczalności wniesienia protestu wyborczego):
Protest może być wniesiony protest z powodu:
1) dopuszczenia się przestępstwa przeciwko wyborom, określonego w rozdziale XXXI Kodeksu karnego, mającego wpływ na przebieg głosowania, ustalenie wyników głosowania lub wyników wyborów lub
2) naruszenia przepisów kodeksu dotyczących głosowania, ustalenia wyników głosowania lub wyników wyborów, mającego wpływ na wynik wyborów.
Gdyby Polska była państwem prawa, to pewnie ktoś zadbałby, by ten przepis był jednoznaczny i bezwzględnie stosowanym. Ale przecież nasza Konstytucja (art 2) stanowi, że „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym”. „Prawnym”, czy „prawa” – jaka różnica? Może taka jak między „kwasem siarkowym” i „kwasem siarkawym”? Prawie to samo, ale nie do końca. Zawsze jest furtka, by sobie prawniki coś pokombinowały albo zamanifestowały. Tak jak tym razem. Można tylko zgadywać, jakie motywacje kierowały SN. Może chodziło o dodanie paliwa „silnym razem” i innym oszołomom, którzy nie mogą się pogodzić z wynikami wyborów?
Inne tematy w dziale Polityka