jurekw jurekw
12
BLOG

Tusk idzie na wojnę!

jurekw jurekw Polityka Obserwuj notkę 0
Czy Donald Tusk to jest dla Polski „dopust boży”? Nasze winy są aż tak wielkie? Zasłużyliśmy na to?

Wiem, że to staromodne myślenie – nawet dla osób przekonanych o bezpośrednim wpływie Jahwe na nasz los. Moja staroświecka Babcia była przekonana, że Bóg dopuścił do II Wojny Światowej z powodu panującej rozwiązłości i zepsucia. Ja mam trochę inne spojrzenie na rzeczywistość i inaczej rozumiem logikę dziejów. Bliżej mi do metafizyki wspólnoty Andrzeja Grzegorczyka [ https://chat.deepseek.com/share/99w22jaowq3oo3ne03]. Sądzę, że tak jak przestaliśmy poszukiwać tchnienia bożego w wytworach techniki, tak powinniśmy zaprzestać obwiniać Boga, za skutki naszych (jako ludzkości) działań. To wcale nie prowadzi do odrzucenia religii. Nie chcę (ani nie mam ochoty) popełniać błędu uczonych z okresu Oświecenia, którzy po opanowaniu podstaw mechaniki uznali, że rozumieją lub mogą zrozumieć wszystkie mechanizmy światem rządzące. Niezależnie od religijnych znaczeń, obraz drzewa wiedzy w biblijnym raju uważam za idealną metaforę ludzkiej pychy, która działa destrukcyjnie.
Odwrotnością pychy jest postawa modlitewna. Popularny biblista i teolog Marcin Majewski na pytanie o to, co nam daje religia odparł, że przede wszystkim nadzieję. Może w sferze prywatnej tak. Jednak patrząc z perspektywy wspólnoty, chrześcijaństwo broni nas przed autodestrukcją. Nawet nie chodzi o moralność, ale właśnie o pokorę. Działać skutecznie można tylko z takim nastawieniem o jakim mówił Ignacy Loyola: ”módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie”.
Powyższe refleksje nie prowadzą do unieważnienia postawionych na wstępie pytań, ale pozwalają lepiej zrozumieć sytuację. To okoliczności sprawiają, że osobniki z pewnym potencjałem destrukcji mogą go rozwinąć. Jest takie powiedzenie: okazja czyni złodzieja. Jednak większość ludzi nie reaguje w ten sposób na okazję. Doświadczyłem tego 1 listopada, gdy koło samochodu zaparkowanego przy cmentarzu wypadły mi kluczyki. Doskonała okazja: samochód i kluczyki do niego. Nikt nie skorzystał (przez około 20 minut). Donald Tusk skorzystał. 
Tak – to my Tuska stworzyliśmy i my za to odpowiemy. Trzeba racjonalnie przeanalizować tą sytuację, a kto w Boga wierzy: modlić powinien się o powstrzymanie narastającej katastrofy (retoryczne pytania, czemu do tego dopuścił nic nie dają). To wcale nie jest irracjonalne. Wręcz przeciwnie. Bez modlitewnej pokory łatwo ulec nienawiści, która oślepia i zamienia konflikt w niszczącą grę na emocjach. Grania na emocjach i uleganie związanej ze skrajnymi emocjami nienawiści nie wymyślił Donald Tusk. Trzeba jednak przyznać, że premier-troll ma w tym mistrza. Warto też zauważyć, że jego polityczni przeciwnicy bardzo mu w tym „pomogli”. Jarosław Kaczyński ochoczo przystał na nowe reguły gry w polityce, czego kulminacją była „kurwizja”. Przyznam, że dostrzegając nieuchronny koniec rządów PiS (już w roku 2020 https://argumenty.net/2611) – nie sądziłem, że konsekwencje tego będą miały tak totalitarny i destrukcyjny charakter.
Każdy obywatel powinien być przerażony bezwzględnością tuskowej zemsty i galerią dziwnych postaci, które w jego imieniu przejmują rządy. Nie jest, bo poziom zakłamania – innej plagi naszych czasów - nie pozwala dojrzeć prawdy. Błogosławiona głupota (jak opisywał ją Erazm z Rotterdamu). Tak destrukcyjne działania są możliwe jedynie przy odrzuceniu opisanej powyżej „metafizyki wspólnoty”. Społeczeństwo ma być zbudowane wokół „twardych elektoratów”, a dla wrogów z przeciwnego obozu nie ma litości.
Chyba ostatnia chwila na przebudzenie. 
Teraz bowiem Tusk i jego zwolennicy pchają nas do wojny. Choć Polakom bardziej zagraża stukot o 5-tej rano jego siepaczy, niż agresja Putina. Przeczytałem niedawno, że według generała Kukuły „adwersarz rozpoczął przygotowania do wojny”. No to i w związku z tym my mamy odpowiadać, symetrycznie lub asymetrycznie” https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-adwersarz-rozpoczal-przygotowania-do-wojny-gen-kukula-o-incy,nId,22454942.
Czyli co? Oni nam zniszczyli torty, no to my im „asymetrycznie” lotnisko? A może w drugą stronę? Generał Kukuła poprosi niejakiego Sienkiewicza, by jakąś kolejną budkę im spalił?
Na dodatek mamy jak na rozkaz w wojsku przyjąć jedynie słuszne widzenie świata (5 zasad Tuska), w którym post-hitlerowskie Niemcy są naszym największym przyjacielem. Tak: nasza suwerenność jest zagrożona. Jednak w związku z tym należy rozważyć także przyjęcie takiej postawy, jak przyjęli ostatnio Czesi: https://youtube.com/shorts/0RiTYFK3Zj4?si=Vmbkj6S39h3MeNbw
W ramach wojennego wzmożenia słyszymy utyskiwania, że tylko połowa Polaków deklaruje chęć obrony Ojczyzny. Mamy reagować oburzeniem? Ja zareagowałem wspomnieniem genialnej piosenki Jacka Kaczmarskiego:
To dzieci w słów wierzą sens
To dzieci marzą i śnią
To dzieciom sen spędza z rzęs
Dobro płacone ich krwią
Dorośli umieją żyć
Dorosłym sen mar – śmiech
To dzieci będą się bić
Za słów dorosłych prawdę
Wojna na Ukrainie pokazuje, że mięso armatnie nie musi wcale składać się z młodych, sprawnych osiłków. Może czas zmienić zasady i zamiast ubierać w kamasze młodych, wchodzących w wiek produkcyjny, objąć tym obowiązkiem ludzi kończących zawodową aktywność? Ja chętnie stanę do walki w obronie kraju, obok emeryta Tuska (albo i przeciw niemu). Chciałbym jednak, by dał on spokój moim dzieciom. 
We wspomnianych 50% obojętnych tkwi olbrzymi potencjał, który powinniśmy świadomie wykorzystać. Romantyczny wieszcz pisał: „Nasz na­ród jak lawa, Z wierz­chu zim­na i twar­da, su­cha i plu­ga­wa, Lecz we­wnętrz­ne­go ognia sto lat nie wy­zię­bi”. Przez lata mocno utyskiwałem z powodu niszczenia tej naszej narodowej „substancji”, którą Herbert przeciwstawiał tym, „którzy kochają bardziej piękne słowa niż tłuste zapachy” (https://literatura.wywrota.pl/wiersz-klasyka/41989-zbigniew-herbert-substancja.html). Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że niepostrzeżenie wytworzyła się nowa substancja, którą brak zaangażowania chroni przed indoktrynacją. Czekają na swoje przebudzenie – jak śpiący rycerze pod Giewontem. To „korpoludki”, którym wszystko jedno skąd płyną pieniądze na ich hipoteki. Gdyby taki poszedł na wojnę, to co z karierą i wspomnianą hipoteką? Mamy się na to oburzać? A może da się powtórzyć strategię pozytywistów, którzy pozyskali prosty lud dla polskości? Ten „wewnętrzny ogień” opisany przez Mickiewicza jest przecież czymś szlachetnym, a przez to atrakcyjnym. To on nas napędza – nawet w najtrudniejszych momentach (przykład: https://chatgpt.com/share/69224e6e-fda8-8013-89ae-fb4bb03035cd). To nie jest destrukcyjny ogień wojennej pożogi.

Coś, co 5 lat temu mogło być jedynie koszmarną fantazją, staje się bardzo realnym zagrożeniem. Reakcją na to nie może być jednak bezwolne uleganie przywódcom, przyjmującym wojenne pozy, albo tropicielom „ruskich onuc”. Trzeba sięgnąć do źródeł problemu i spróbować to naprawić inaczej niż przez wojenne zniszczenie. 
Co było początkiem tego procesu, który zakończył epokę „końca historii”? Jeśli unikamy odpowiedzi na tego typu pytania, pozostaje nam jedynie wybrać stronę narastającego konfliktu.
Tak właśnie postępują „europejscy przywódcy”, choć cynik mógłby uznać, że jedynym problemem jest dla nich brak miejsca po stronie zwycięzców. 
Dlaczego nikt nie był w stanie wyperswadować Putinowi wojny? Nikt – łącznie z jego wspólnikami z Niemiec i narodami Rosji. Nie było głosów w rodzaju: rozumiemy twoją frustrację, ale chcemy żyć w pokoju. Postawa tak zwanego „zachodu” była raczej podobna do tej, jaką my doświadczamy: rozumiemy waszą frustrację, ale siła jest po naszej stronie. Putin uznał, że jego siła nie jest doceniana z uwagi na złą perspektywę: „gospodarki opartej o usługi” (w tym przede wszystkim finansowe). Jego siłą miała być armia, co najskuteczniej zaprezentować na wojnie. Jednak nie tylko. Pandemia pokazała, że globalistyczne zasady są „miękkim podbrzuszem” zachodu. Najważniejszą jednak jego słabością jest totalny upadek moralności. Widząc te słabości, Putin uległ własnym ambicjom, by wskrzesić rosyjskie imperium. Pozyskał potężnych sojuszników w swojej walce z anglosaską dominacją. Polem tej walki stała się nieszczęsna Ukraina. „Nasi przyjaciele” z Niemiec ewidentnie się przeliczyli zakładając szybkie zwycięstwo Putina. Obecnie Donald Trump uznał, że rozbicie zagrażającego amerykańskiej dominacji sojuszu, to jego tryumf i nie ma sensu ryzykować, że „mięso armatnie” się skończy (można wątpić w to, czy zależy mu na końcu wojny, na której USA tyle zarabia). No chyba, że pojawią się nowe zasoby. I tu otwiera się pole do popisu dla naszego Donalda. 
Powyższy opis sytuacji może być dyskusyjny, ale jest spójny i pozbawiony emocjonalnych zafałszowań. Pojawia się pytanie: czy możemy się bezczynnie przyglądać upokorzeniu jakiego doznaje Ukraina? Pomimo tłumienia krytyki przez „tropicieli onuc”, Polacy dostrzegają, że Ukraińcy dostarczają wiele paliwa rosyjskiej (prowojennej) propagandzie. Odradzający się faszyzm to nie tylko wielbienie Bandery, czy spalenie żywcem „ruskich” w Odessie. To także tylko ustawa językowa czy rządy oligarchów. Dlaczego nie było i nie ma stanowczego stanowiska ze strony sojuszników: tak postępować się nie godzi. W oparciu o nie można by zbudować analogiczną argumentację wobec Putina: po co ci ta wojna, skoro możemy pokojowo rozwiązać podnoszone problemy?
Czy do tego da się wrócić? Czasu nie cofniemy. Jednak Europa ma szansę na zbudowanie prawdziwej wspólnoty, zastępując „wymogi unijne” powrotem do chrześcijańskich korzeni. W pamiętnym wystąpieniu JD Vance miał rację (https://www.britishpoles.uk/nie-lekajcie-sie-pelna-tresc-wystapienia-jd-vancea-na-konferencji-w-monachium/), wskazując na europejskie słabości i potencjalne moce. Czy to wystarczy do przywrócenia pokoju na kontynencie? A dlaczego by nie spróbować?

jurekw
O mnie jurekw

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka