jurekw jurekw
1532
BLOG

O neoliberalnym dyskursie rasistowskim

jurekw jurekw Polityka Obserwuj notkę 8

 

Powiało optymizmem.

Kilka dni temu postawiono tu (na Salonie24) pytanie: po co rząd próbuje zniszczyć "Rzeczpospolitą", skoro szanse na powodzenie tej operacji są niewielkie. Kiedy zobaczyłem że ta gazeta opisuje mord polityczny przymiotnikiem "szaleństwo" - pomyślałem sobie, że może właśnie dlatego. Aby stępić i tak niezbyt ostre widzenie świata. Z tym większą satysfakcją odnotowuję dwa zdarzenia związane z tą gazetą (która pozostaje jedynym dziennikiem jaki dość regularnie czytam, gdyż to jedyny duży dziennik o profilu zbliżonym do konserwatywnego). Pierwszy fakt, to zmiana na pierwszej stronie przymiotnika z "szaleństwo" na "nienawiść". To ważne. Pobudza do refleksji. Mnie pozwala dostrzec więcej analogii do śmierci księdza Popiełuszki, której rocznicę właśnie 19 października obchodzono.

Jeszcze większym zaskoczeniem jest dla mnie tekst "Polska wieś – poza zasadą tolerancji" Izabeli Bukraby-Rylskiej. To naprawdę niesamowite! Niebanalna analiza bardzo ważnego problemu, dokonana przez polskiego przedstawiciela nauk społecznych i na dodatek pracownika uczelni, która zapracowała sobie raczej na określenie: 'siedlisko głupoty'! Już kilka lat temu zauważyłem, że pozbawione odium bycia elementem systemu komunistycznego uczelnie (które wszak nie przeszły żadnej 'transformacji ustrojowej') mogą z dużo większą skutecznością prowadzić ku lewackiej przemianie społecznej. Zgodnie ze strategią opisaną przez Grzegorza Górnego w innym ważnym tekście opublikowanym w "Rzeczpospolitej" pod tytułem "Kto zdobędzie nowożytne areopagi?". Strategię tę można streścić się w jednym zdaniu: "To kultura, a nie polityka, miała się stać głównym narzędziem przebudowy społecznej". Kiedy więc obserwowałem młodą wykształconą hołotę atakującą ludzi mdlących się pod krzyżem - to nie było dla mnie zaskoczeniem. Tak samo jak porażająca swą głupotą reakcja na mord w Łodzi ('to mogło być biuro PO"). Zaskoczeniem jest postawiona przez prof. Bukrabę-Rylską diagnoza idąca pod prąd pędowi "stada niezależnych umysłów".

 

Wieś jako główna ofiara rasistowskich ataków szermierzy tolerancji

O przyczynach nienawiści do wsi, mającej cechy rasizmu Izabela Bukraba-Rylska pisze: 'Bodaj najpopularniejszym wątkiem debaty o polskiej wsi pozostaje od lat twierdzenie, że stanowi ona balast rozwoju i jest tak zacofanym segmentem społeczeństwa globalnego, iż wymaga ciągłego dofinansowywania. Jak wiadomo, chociażby z ciągłych sporów o KRUS, tylko pod groźbą strajków i blokad dróg trzeba utrzymywać na koszt reszty obywateli tych niewydolnych i niewydajnych, ale za to skrajnie roszczeniowych polskich chłopów. Poglądy takie, niestety powszechne, dowodzą jedynie ignorancji i nonszalancji tych, którzy je głoszą. Kiedyś Julian Tuwim pisał o „strasznych mieszczanach”, którzy widzieli wszystko osobno. Dziś mamy natomiast „straszne elity”, które widzą tylko to, co na powierzchni i nie są zdolne dostrzec tego, co ukryte głębiej'.

Jeszcze mocniej brzmią słowa: "Wydawałoby się, że minęły bezpowrotnie czasy, kiedy na serio zastanawiano się nad wyeksportowaniem Żydów, kiedy ubolewano nad lenistwem Murzynów, czy dowodzono szkodliwego wpływu Cyganów (bo ci, jak wiadomo, nic tylko kradną i brudzą). Łatwo wyobrazić sobie protesty, z jakimi spotkałby się dzisiaj pomysł pozbycia się jako „zbędnych” czy „szkodliwych” osób chorych albo gejów. [...] Dziwnym trafem takie pomysły ostatecznego rozwiązania rodzą się natomiast wobec polskich chłopów."

Dalej podążamy w kierunku źródeł tej nienawiści. Pada ważkie pytanie: dlaczego w ciągu paru zaledwie lat polskie społeczeństwo dokonało zasadniczej metamorfozy, odwracając się od idei wspólnotowości?.I odpowiedź w formie oskarżenia: "pewnie byłoby więcej tej wspólnotowości, gdyby i naukowcy, i media nie prześcigali się od dwu dekad w jej zwalczaniu." Polskie elity "wybrały niewłaściwy model transformacji",który "na dalszą metę nie rokował zadowalających efektów, za to – jak wiadomo – wiązał się z ogromnymi kosztami społecznymi".Ten model transformacji jest niewłaściwy także dlatego, że "oznaczał bezpodstawną, ale niezmiernie jadowitą krytykę istniejących postaw i rodzimych tradycji kulturowych".

 

Ocalić liberalizm?

Nie ma najmniejszej wątpliwości, że ten 'niewłaściwy' model transformacji wiązał się z przyjęciem neoliberalizmu. Odrzucono tym samym bliższy naszemu społeczeństwu i jak się okazuje bardziej efektywny model kapitalizmu nadreńskiego. Analizując skutki tego wyboru Izabela Bukraba-Rylska stawia tezę, która budzi moje największe zastrzeżenia: "pod hasłami demokracji i liberalizmu przemycano idee w gruncie rzeczy rasistowskie, oparte na przekonaniu o kulturowym determinizmie postaw i mentalności. Ta odmiana rasizmu, zwana we współczesnej antropologii rasizmem kulturowym, polega na esencjalizowaniu, reifikowaniu i naturalizowaniu cech kulturowych przypisywanych danej grupie w celu wykazania jej odmienności, gorszości i w rezultacie – zbędności. Rzeczywiście, narracje snute przez przedstawicieli socjologicznego mainstreamu i następnie kolportowane w mediach, budowały skrajnie zdychotomizowaną wizję społeczeństwa, gloryfikując „wygranych” i stygmatyzując „przegranych”".

Zgadzam się w pełni z takim opisem zjawisk. Moje zastrzeżenia budzi jednak sugestia, że przemycano coś, czego w liberalizmie jako takim nie ma. Jestem przekonany, że jest dokładnie odwrotnie. Ta nienawiść do 'nieudaczników' stanowi samą esencję współczesnego liberalizmu. Zastanawiałem się nieraz - jak sternicy polskiej transformacji mogą spać spokojnie ze świadomością, że ich działania przyczyniły się do takiego ogromu ludzkich nieszczęść. Początkowo sądziłem, że wyjaśnieniem może być wiara w nieuchronność gospodarczych procesów. Zdarzało mi się uczestniczyć na poziomie przedsiębiorstwa w procesach restrukturyzacji prowadzących do utraty pracy przez część pracowników. Byłem przy tym przekonany, że dla tych działań nie ma realnej alternatywy (a przynajmniej - że ja na to nie mam wpływu). Analogicznymi przekonaniami można wyjaśnić bezwzględność działań 'reformatorów'. Jednak dziś wiemy, że alternatywa była. A obowiązkiem profesjonalistów, którzy podjęli się dzieła transformacji było posiadanie wiedzy na ten temat. Jeśli zaś odrzucimy łatwe usprawiedliwienie poprzez brak alternatywy - pozostaje jedynie pogarda i nienawiść do obiektów reformatorskich działań.

 

Mleko już się rozlało

Zwróciłem uwagę na tekst Izabeli Bukraba-Rylskiej także dlatego, że poruszana przez nią tematyka jest mi bardzo bliska. W roku 2005 pisałem: "Wielokrotnie wieś stanowiła mało widoczne zaplecze wielkich przemian gospodarczych. Najbardziej drastycznym przykładem może być bolszewicka rewolucja w Rosji (grabież wsi przyjęła wówczas ludobójczy charakter). Obecna potęga gospodarcza Chin jest budowana dzięki masom chłopskim stanowiącym tanią siłę roboczą dla dynamicznie rozwijającego się przemysłu.

W Polsce okresu powojennego nie do pominięcia była rola chłopo-robotników, którzy dzięki niskim kosztom utrzymania (zapewnianym przez wielopokoleniowe gospodarstwa rolne) stanowili tanią siłę roboczą potrzebną dla odbudowy i rozwoju kraju. Także współcześnie trudno nie dostrzec roli wsi w łagodzeniu skutków wielkich reform. Obecnie powstały dogodne warunki do tego, by przemiany na polskiej wsi stały się istotnym elementem rozwoju kraju. Trzeba jednak skończyć z powszechną pogardą w stosunku do chłopów."

Takie poglądy miałem możność wygłosić na posiedzeniu sejmowej Komisji Rolnictwa. Apelowałem wówczas, by przestać traktować wieś jako nasz problem i dostrzec to, że jest to nasze bogactwo. Teza ta znalazła się później w expose premiera Tuska (wśród wielu innych haseł, które w jego ustach były zwykłym pustosłowiem). Idea klastrów wiejskich, którą próbowaliśmy wówczas wdrożyć, była alternatywą dla fali emigracji, którą przewidywaliśmy. Dziś - po pięciu latach należy się zgodzić z opinią prof.Bukraba-Rylskiej:"Kapitał kulturowy polskiej wsi był ogromną szansą transformacji, niestety chyba już bezpowrotnie zaprzepaszczoną.". Nasze działania były chyba ostatnią szansą wykorzystania tego kapitału. Spotkały się one z murem obojętności lub nienawiści do wszystkiego co kojarzy się z wsią.

 

Dziś pytanie - dziś odpowiedź

Na zakończenie swego tekstu Izabela Bukraba-Rylska stawia problem: "na ile kreowane przez sterników masowej świadomości stereotypy stają się podstawą rzeczywistych uprzedzeń, czy wyraźnie rasistowskie założenia dyskursu nie zaowocują aktami nietolerancji i przemocy". Przypadek (?) zrządził, że tekst ukazał się w dniu dokonanego w Łodzi mordu politycznego.

Jednak za tym pytaniem kryje się inne - o wiele ważniejsze: "Na ile Polacy poddawani procesom integracji europejskiej i usilnie edukowani przez swoje elity w wartościach europejskich, potrafią zachować integralność wewnętrzną, czyli – ostać się jako społeczeństwo?". To ważkie pytanie najwyraźniej staje się elementem zbiorowej świadomości pewnej grupy osób zatroskanych o nasze losy. Pojawia się ono na przykład w wielu komentarzach Krzysztofa Kłopotowskiego. Także dla mnie od dawna jest ono źródłem pesymizmu. Zastanawiałem się (zanim jeszcze zdarzył się łódzki akt terroru), czy w grę wchodzi jakieś rozwiązanie siłowe. Jako chrześcijanin muszę je stanowczo odrzucić. Rządzący Polską ludzie nie są warci tego, by w walce z nimi ryzykować życie wieczne. Dlatego (i chyba tylko dlatego) biura poselskie PO nie muszą podlegać nadzwyczajnej ochronie. Jeśli jednak ten rak toczący Polskę zdominuje zupełnie naszą Ojczyznę, to czy mamy także stwierdzić:Polska nie jest tego warta ...?

jurekw
O mnie jurekw

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka