Dziś Salon24 serwuje nam kolejny tekst liberałów. Tym razem Witold Jarzyński rozprawia się z 'prawami nabytymi' w kontekście emerytur. Jak sprawdziłem - autor jest studentem prawa. Mamy więc świeżutki produkt naszego systemu edukacyjnego. Już z tego tylko powodu warto mu się przyjrzeć uważnie (choć ludziom o słabych nerwach i jakiej takiej inteligencji nie polecam).
Oto najciekawsze tezy artykułu:
1. Na wstępie pan Jarzyński docieka źródeł zasady praw nabytych: "ponieważ sama zasada jest dość enigmatycznie wnioskowana z innej zasady konstytucyjnej [...] w celu ustalenia jej zakresu należy odwołać się do orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego (TK)".
Artykuł 188 Konstytucji stanowi jasno, że TK ma orzekać o zgodności z Konstytucją różnych aktów prawnych. Ale badanie zgodności, to rzecz trudna. Trzeba znać podstawy logiki. Siedzące zaś w TK dziadki są kształcone w czasach gdy nad logiką królowała dialektyka. Zajmują się więc tym co umieją. Coś im się uwidzi, coś ktoś bąknie, spodoba im się lub nie wnioskodawca i z tych poszlak wysnuwają sobie tylko znanym sposobem ORZECZENIE. Trochę to śmieszne a trochę irytujące. Ale jak widać ten sposób funkcjonowania ma przyszłość, skoro już student prawa ma wdrukowane że to norma.
2. Owo szacowne grono dziadków (zdaje się, że jest tam też przynajmniej jedna babcia) w swej mądrości orzekło że "wsytuacji osoby, która jeszcze nie jest emerytem, nie ma mowy o żadnym nabyciu prawa". Genialne, no nie? Wystarczy teraz zamknąć ZUS i problem z emeryturami rozwiązany. Nikt więcej nie dostanie prawa do emerytury, więc się i upominać nie będzie miał się o co. Ten genialny w swej prostocie pomysł może mieć szersze zastosowanie. Na przykład pod koniec roku PKP nie radziła sobie z nowym rozkładem jazdy. Czyż nie wystarczyło wówczas pozamykać kasy biletowe (wiadomo wszak, że podróżny nabywa prawo do podróży z chwilą wykupienia biletu)!?
3. Kandydat na kandydata na sędziego również dostrzegł geniusz tego rozwiązania, chwaląc go: "jest to bardzo rozsądne rozstrzygnięcie". I wysnuwa stąd ważny wniosek: "Mając powyższe na uwadze należy ocenić, że z punktu widzenia liberalizmu nie ma w zasadzie takich przywilejów emerytalnych, które dałoby się usprawiedliwić.". Ja niestety nie kończyłem prawa, więc pewnie dlatego nijak nie potrafię w naszej konstytucji znaleźć zapisu iż "Polska jest państwem liberalnym". Pewnie dlatego ta argumentacja razi mnie swą niedorzecznością :-(.
4. Prawdziwy popis prawniczej logiki dostajemy, gdy autor przechodzi do konkretów. Najpierw jest przygotowanie: perswazja w iście gomułkowskim stylu. "Należy pamiętać, że każda wcześniejsza emerytura górnika to dodatkowe obciążenie budżetu a co za tym idzie wyższe podatki dla każdego obywatela". Tak jest! A każda godzina spędzona przez górnika w pracy to kilka kilowatów zużytej energii elektrycznej, którą wszak wspólnym wysiłkiem musimy wyprodukować! Czyż nie lepiej zatem, aby górnik siedział w chałupie i zużywał energię prywatnie oglądając TVN24? Potem następuje właściwa teza postawiona w sposób stwarzający pozory rozumowania (albo przynajmniej rozumienia). Nie musimy wcale dawać górnikom wcześniejszych emerytur, bo "każdy górnik samodzielnie podejmuje decyzję czy pracować w tym zawodzie i samodzielnie powinien również ponosić jej konsekwencje". To mi przypomina anegdotę z Podhala. Deszcz leje od wielu dni. Wzdłuż wezbranego po brzegi potoku idzie turysta. Spotyka bacę i pyta:
- Baco! Długo jeszcze będzie padać?
- Nie -uspokaja baca
- A skąd wiecie?
I tu baca pokazuje na potok i mówi:przeca by się przelało!
Głupio mi tłumaczyć dowcip, ale wszak piszę z nadzieją że to jakiś liberał (albo i liberał-prawnik) przeczyta. No więc chodzi o to, żeby nie mylić skutku z przyczyną. Górnik nie oczekuje wcześniejszych emerytur z powodu swojej decyzji, ale podjął tą decyzję mając na uwadze przywileje emerytalne.
5. Cóż więc robić? Proste: "od wcześniejszej emerytury lepszym rozwiązaniem byłoby, aby uświadomić górnikom, że taka jest specyfika ich pracy". Toż już komuniści wymyślili tą metodę urządzając w zakładach pracy masówki. Uświadomiona politycznie klasa robotnicza była gotowa pracować nawet bez zapłaty do samej śmierci. Inna rzecz, że to uświadomienie na masową skalę się nie udawało (pewnie dlatego komunizm musiał upaść ;-)).
Dotarłem do podsumowania. Daruję je sobie (z durnych przesłanek nie można wysnuć wartościowych wniosków). Zamiast tego podam link do rozwiązania, które nie pochodzi od młodych wykształconych z wielkiego miasta: "Jak się pozbyć problemu górnictwa".
I jeszcze refleksja na temat praw nabytych. Osobiście uważam, że jest dokładnie odwrotnie niż sądzi pan Jarzyński. Decyzja ZUS jest jedynie realizacją zobowiązań jakie państwo na siebie wzięło. A ponieważ nie ma niczego, co można by uznać za umowę między państwem a obywatelem w tej sprawie, nie uważam by wielkość emerytury była prawem nabytym. Dlatego jestem zwolennikiem zrównania do minimum emerytur wszystkich funkcjonariuszy PRL.
Inne tematy w dziale Gospodarka