jurekw jurekw
7565
BLOG

Wspomnienia z historii ubezpieczeń w Polsce

jurekw jurekw Gospodarka Obserwuj notkę 4

Pamięć jest ulotna. A pamięć ekonomistów, dziennikarzy i innych uczestników "debaty" na temat systemu emerytalnego dodatkowo zadziwiająco wybiórcza. Postanowiłem więc spisać dla potomności to, co zapamiętałem z historii systemu ubezpieczeń w Polsce. Jest to zapis z pamięci - więc daruję sobie dokładne określenie dat. Siłą rzeczy opis jest subiektywny - co nie znaczy że nie jest prawdziwy.

 

1. Pierwszy skok na kasę - czyli emeryci finansują reformy Rakowskiego.

W PRL'u przedsiębiorstwa naliczały składkę ZUS od funduszu wynagrodzeń. Z tych pieniędzy finansowane były emerytury. ZUS był wydzieloną jednostką budżetową, podległą rządowi. Transfery między budżetem państwa, a funduszem ubezpieczeń były więc zwykłą operacją księgową. Sięgnięcie po te pieniądze w chwili gdy budżet państwa miał problemy było rozwiązaniem najprostszym z możliwych.

 

2. Balcerowicz zaciera ślady.

Wśród wielu niewątpliwie genialnych pomysłów Leszka Balcerowicza było utrzymywanie oprocentowania rachunków w NBP dużo poniżej rynkowych stóp procentowych. W ten sposób inflacja szybko "zlikwidowała" wszelkie ślady po zobowiązaniach budżetu wobec ZUS.

 

3. Produkujemy emerytów.

Innym genialnym pomysłem godnym doprawdy Nobla z ekonomii była walka z potencjalnym (!) bezrobociem poprzez wysyłanie ludzi na wcześniejsze emerytury i renty. Ten tłum, który uciekając przed dobrodziejstwem wolnego rynku rzucił się na darmową kasę, zamaskował demilitaryzację armii funkcjonariuszy PRL. W nagrodę za utrwalanie władzy ludowej dostali oni olbrzymie emerytury. To jeden z filarów współczesnego kryzysu.

 

3. KRUS się rodzi.

Do lat 70-tych rolnicy nie byli objęci systemem ubezpieczeń społecznych. Wielopokoleniowa rodzina i naturalne (dziś napisalibyśmy: ekologiczne) rolnictwo sprawiały że wieś była bastionem wolności (także gospodarczej). Dodatkowych dochodów dostarczali chłoporobotnicy. Ludzie, którzy pracowali w mieście do południa a na wsi po południu. Kiedy rozpoczęła się przyspieszona industrializacja, wieś zaczęła się wyludniać. Podjęto więc reformy, których ubocznym (lub głównym - aczkolwiek skrywanym) skutkiem miał być rozwój PGR-ów. Zmuszono rolników do stosowania nawozów sztucznych, silnie promowano mechanizację i zaoferowano emerytury w zamian za ziemię. Ziemię można było przekazać "na skarb państwa" lub potomkom.

Kiedy po roku 1989 zaczęły się masowe zwolnienia i likwidacje przedsiębiorstw - chłoporobotnicy byli piersi do odstrzału. Równocześnie silnie uderzono w rolnictwo. Emerytury rolnicze stały się dla wielu osób ostatnią deską ratunku. Potrzebna była instytucja, która obsłużyłaby tą nową armię emerytów. Pod koniec roku 1990 powołano w tym celu KRUS.

 

4. Narodziny rynku ubezpieczeń na życie.

Głównym ubezpieczycielem w PRL'u było PZU. Zakład ten zajmował się zarówno ubezpieczeniami majątkowymi jak i na życie. Mechanizm o którym wspomniałem w pkt. 2 doprowadził do likwidacji także funduszy PZU zgromadzonych w NBP. Między innymi "wcięło" pieniądze z popularnych ubezpieczeń posagowych. Aby zobrazować skalę tej grabieży wspomnę o tzw. rentach rolniczych. Równolegle do emerytur za ziemię, PZU zaoferowało rolnikom rentę (termin "emerytura" jest zarezerwowany dla ZUS). Rolnik mógł sprzedać gospodarstwo i wpłacić pieniądze do PZU. Po reformach Balcerowicza wielkość tych rent była nierzadko mniejsza niż koszt znaczka pocztowego.

Plan pozbycia się tego "garba" był tyleż prosty co głupi. Po zliberalizowaniu rynku ubezpieczeń rozpoczęły w Polsce działalność zachodnie firmy ubezpieczeniowe. Teraz wystarczyło wydzielić z PZU ubezpieczenia życiowe i rzucić to nowym graczom na pożarcie.

 

5. Co poszło nie tak?

Nie zaangażowany obserwator może jedynie domyślać się zakulisowych zmagań, jakie wówczas się odbywały. Na rynku były obecne dwa silne podmioty: Commercial Union i Nationale Nederlanden, PZU Życie (wydzielone z PZU) i Amplico Life. Problem w tym, że dwa pierwsze podmioty to były solidne firmy ubezpieczeniowe, w których doskonale rozumiano iż ubezpieczenia na życie to biznes oparty na zaufaniu. Nie sądzę aby mafia mogła się z nimi dogadać. Amplico Life z kolei sprzedawało ubezpieczenia jak garnki Zeptera. Media robiły co mogły. W popularnym wówczas "Pulsie biznesu" ukazywały się artykuły z tytułami w rodzaju "Amplico na czele!" (bo np. sprzedało najwięcej polis dla mężczyzn w przedziale wiekowym od 40 do 41 lat z jednym okiem zielonym ;-)). Ale rekina rynku nie udało się z tego wykreować. Tymczasem wśród pracowników PZU Życie, którzy doskonale zdawali sobie sprawę, że ich firma jest "do odstrzału" znalazł się ambitny lekarz W. Jamroży, który w nieco dziwnych okolicznościach został prezesem. Nie wiem jakie były jego umocowania i rzeczywiste przewiny. Wiem, że zgromadził zespół ludzi którzy postanowili przekształcić firmę w nowoczesne przedsiębiorstwo ubezpieczeniowe. W krótkim czasie PZU Życie wprowadziło nowoczesne polisy, rozpoczęło intensywne szkolenia pracowników i nowoczesny marketing. Dzięki popularnym ubezpieczeniom grupowym firma zyskała przewagę nad konkurencją, a efekt skali sprawił iż mogła się pochwalić najniższymi kosztami.

 

6. Prokom wchodzi do gry.

Pierwszy raz o firmie "pana od układów" stało się głośno w kontekście ubezpieczeń, gdy w połowie lat 90-tych chciał sobie kupić PZU. Nie wiadomo, czy medialno-biznesowa mafia się ze sobą nie dogadała, czy też ten przekręt nawet dla polskich dziennikarzy ekonomicznych był za gruby. Dość że w prasie powstała mała burza. Atmosfera nie była sprzyjająca dla tej transakcji. Na dodatek SLD które wówczas rządziło przegrało wybory. Pan Krauze zrekompensował sobie to z nawiązką dzięki akcji pod kryptonimem "Reforma ubezpieczeń społecznych". System informatyczny, który miał być podstawą tej reformy kosztował nas już podobno w granicach 3-4 mld. A przecież to nie koniec tych kosztów :-).

 

7. Śmieszna historia na marginesie ...

... czyli o tym o tym jak ZUS'owi "wcięło" kilka miliardów.

Początek tej historii sięga czasów dynamicznego rozwoju rynku ubezpieczeń na życie. Duża część agentów ubezpieczeniowych PZU rekrutowała się spośród emerytów. Obowiązujące wówczas przepisy ograniczały możliwość zarobkowania emerytów pod groźbą utraty emerytury. Agenci bardzo skrupulatnie pilnowali by tej granicy nie przekroczyć. Był w tym jednak mały haczyk. Jak na państwo prawa przystało, dla ZUS'u najwyższym źródłem prawa były instrukcje Prezesa. A prezes jakoś nie zauważył iż wprowadzono w Polsce podatek dochodowy od osób fizycznych. Dla urzędników dochodem o którym była mowa w przepisach był więc przychód. Sprawa trafiła do sądu, który orzekł iż jeśli w instrukcji nie zdefiniowano czym jest dochód, to należy rozumieć go tak jak definiuje ustawa "O podatku dochodowym od osób fizycznych". Kiedy to opublikowano w prasie, firmy zaczęły zgłaszać się po zwrot nadpłaconych składek, które zgodnie z instrukcją liczono od "dochodu", którym był de facto przychód. Jak na państwo prawa przystało wyroki sądów były w tej sprawie różne, więc głos musiał zabrać Sąd Najwyższy. Nad ZUS'em zawisła groźba zwrotu horrendalnych kwot, więc wyrok nie mógł brzmieć inaczej, jak oddalenie roszczeń ('państwo prawa' zamknięto na ten czas w komórce).

Cała ta historia zdarzyła się tuż przed rozpoczęciem prac nad reformą. Zapewne dlatego reformatorzy postanowili w nowych przepisach tą kwestię uregulować. Definiując podstawę naliczenia składek odwołano się wprost do przychodu zdefiniowanego w ustawie podatkowej. Nie wzięto pod uwagę tego, że znaczna część pracowników ma wynagrodzenia płacone w miesiącu następnym i dopiero wówczas powstaje obowiązek podatkowy. Zmiana przepisów spowodowała (zapewne "niechcący") podarowanie jednej składki od tych pracowników.

 

8. Reforma

Reformę ZUS można oceniać biorąc pod uwagę różne punkty widzenia. Oceny głównych jej celów dokonałem w innym miejscu (zob. też tutaj) Tytułem uzupełnienia postawię jeszcze jedną hipotezę. Krewna która pracowała przez całe życie w ZUS'ie mówiła mi kiedyś, że po kolejnych zmianach przepisów można było wywnioskować kto odchodzi na emeryturę. Biorąc to pod uwagę można postawić hipotezę, że reforma miała zabezpieczyć emerytury budowniczym IIIRP. Gdy zdano sobie sprawę iż dla wszystkich pieniążków nie wystarczy - wprowadzono OFE, które miały zagwarantować sensowne wypłaty przynajmniej dla ludzi pracujących na etatach z wysokimi zarobkami.

 

Ciąg dalszy nastąpi

 

Postawiony pod ścianą D. Tusk zdecydował się ugryźć rękę która go karmiła. Spowodowało to śmieszne odwrócenie ról. Dotąd państwo gnębiło głównie uboższe warstwy społeczeństwa. Wszelkie ich protesty były piętnowane przez liberalną propagandę. Teraz masowy protest postanowili zorganizować pokrzywdzeni możnowładcy. A ja jakoś nie mogę się doszukać ani jednego tekstu o warchołach i populizmie :-(

 

 

jurekw
O mnie jurekw

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Gospodarka